Autorzy prześcigają się w tworzeniu coraz to bardziej spektakularnych scenariuszy, a marketing literacki w tym ich wspiera. Pandemie, kataklizmy i terroryzm, te tematy zawsze nieźle się sprzedadzą. Ludzie lubią obserwować podszyte lękiem sytuacje kryzysowe, którym towarzyszy wszechobecna panika. April Henry nie bez powodu wybrała zamach terrorystyczny na duże centrum handlowe, co jak co, wizję bardzo prawdopodobną. Czy najprostsze rozwiązanie okazało się najlepsze?
Eksperymentowanie z narkotykami to droga rozrywka, o czym boleśnie przekonała się nastoletnia Miranda. Chcąc sprostać swojemu uzależnieniu, musi zniżyć się do poziomu sklepowej złodziejki w lokalnym centrum handlowym. Wychodząc z kolejnym łupem z ekskluzywnej drogerii, staje się jednocześnie świadkiem niecodziennej strzelaniny, na jej oczach giną niewinni ludzie. Na szczęście udaje jej się ujść z życiem i znaleźć schronienie w odciętym od reszty sklepów butiku. Na miejscu trafia na kilku innych ocalonych, podobnie jak ona bardzo zaniepokojonych zaistniałą sytuacją. Centrum handlowe opanowała grupa prawicowych szaleńców i trzeba szybko zacząć działać, chcąc wyjść cało z opresji. Miranda musi szybko wyjść z roli sprytnej złodziejki i przejąć dowodzenie nad grupą szczęśliwych wybrańców. Czy nastolatkom uda się opanowywać trudną sytuację?
Czy taki scenariusz nie miał już kiedyś miejsca? To pytanie nasuwa się samo wraz z rozwojem akcji, która luźno nawiązuje do znanych produkcji. Z psychologicznego punktu widzenia mamy do czynienia z sytuacją ekstremalną, swego rodzaju katastrofą, która może wzbudzać skrajne emocje. O dziwo z typową paniką jakoś nie miałam do czynienia, a ta dziwna trzeźwość umysłu nastolatków trochę mnie odpychała. Główni bohaterowie, o zgrozo, dokonują samych trafnych decyzji, co może dawać do myślenia i nieco zrażać do książki. Mamy całe spektrum charakterów, od wyboru do koloru- rozważną Aminę i romantyczną Grace, nad reaktywną, opętaną narkotykowym głodem Mirandę i dwie oazy spokoju w postaci Javier’a i Cole’a. Każdy bohater ma swoją własną wizję wyjścia opresji, mniej lub bardziej realną, z naciskiem na brak realizmu. Poczynania nastolatków śledziłam nawet z zaciekawieniem, ich zachowaniu towarzyszyła surowa logika, co sprzyjało podejmowaniu dobrych decyzji, monotonii w fabule również.
Spoiwem historii jest Miranda, która niejako stanowi niezłe uzupełnienie dla pozostałych bohaterów. Nie bez powodu wybór padł na tę konkretną postać, która łączy w sobie to najlepsze i najgorsze w człowieku zarazem. Nie ma jasnych reguł postępowania w sytuacji zamachu terrorystycznego, co tutaj zostało bardzo zgrabnie uwypuklone, przez co skutecznie oddziaływało na wyobraźnię. Nie bez powodu April Henry wybrała nazbyt lekką konwencję dla swojej historii, która skutecznie przyciąga uwagę i potęguje zaciekawienie. Nie liczcie na nagłe zwroty akcji i emocjonujące twisty, tutaj liczy się proces myślowy, a to główkowanie wychodzi na dobre bohaterom. Zastrzeżenia można mieć do mało poważnej formy, która potrafi odstraszyć realistów. W książce pojawiło się wiele równie niewinnych, jak i obłędnie naiwnych elementów, które wprowadziły mnie w osłupienie. Trzeba jednak brać na poprawkę, że jest to thriller skierowany głównie do młodzieży, przez co należy zapomnieć o serii dorosłych rozwiązań. Kolejne brawurowe pomysły nasuwają się same, wraz z rozwojem fabuły, a bohaterowie przez większą część książki znajdują się w fazie testów.
Reakcja na śmierć niewinnych ludzi okazała się nie do końca trafiona i taka jakaś przerysowana, Miranda wraz ze swoją trupą nie wykazują żadnych oznak przerażenia, czy smutku, wysoce pożądanych w tej sytuacji. Irytować może również stereotypizacja głównych bohaterów, gdzie wyznająca Islam Amina posądzana jest o konszachty z terrorystami, a Javier będący nielegalnym emigrantem traktowany jest jako darmozjad i zło konieczne na amerykańskiej ziemi. Przewidziane zarzewia konfliktów w grupie zostały nieco wyolbrzymione. Lekkość formy odbiła się na jakości wykonania, przez co spotęgowała nieprzyjemny dla oka nastoletni chaos. Wyjątek stanowi Grace, ale jej osobiście dotknęło żniwo terrorysty, który zastrzelił jej matkę. Czarne charaktery również pozostawiają wiele do życzenia, jedna postać jest stanowcza i zrównoważona, pozostałe cechuje skrajny fanatyzm, pomieszany z pragnieniem zemsty. Końcówka miała być wisienką na torcie, ale ups, coś nie wyszło. Spójna wizja w finalne dosłownie legła w gruzach, wprowadzając mnie w stan bolesnego odrętwienia. Doceniam pomysłowość autorki, która dała niezły popis swoich możliwości, ale w realizacji jej odważnych wizji pojawiło się zbyt wiele zgrzytów i niedopowiedzeń. Fabuła prowadzona jest lekko, przez co książkę czyta się wyśmienicie.
Jako thriller dla młodzieży Uciekaj, ukryj się, walcz wypada całkiem nieźle i z pewnością zadowoli młodszych czytelników. Dorośli odbiorcy mogą poczuć nutkę rozczarowania, śledząc dość schematyczny scenariusz. Mimo wspomnianych niedociągnięć fabularnych bawiłam się świetnie, April Henry zapewniła mi rozrywkę na całkiem wysokim poziomie. Polecam!
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Akurat