Przyjęło się, że jesienna aura sprzyja czytelnictwu, niestety nie tym razem i nie u mnie. Na listopadowym liczniku miga zero, ale spokojnie, były chwilę, w których miałam czas na obcowanie z literaturą. Początek października był okresem, w którym podjęłam pewne decyzje, które długoterminowo wpłyną na ilość czasu, jaki mogę poświecić na czytanie i blogowanie. Nie znaczy to, że porzucam bloga, oczywiście będę publikować nieco mniej wpisów, ale zrobię wszystko, żeby zachować dobry poziom :).
Zmiany są rozwojowe, ale czasem pochłaniają trochę więcej czasu, niż mogłoby się to wydawać. W listopadzie widać już skutki podjętych przeze mnie działań, nie przeczytałam żadnej książki w całości, ale miałam okazję zapoznać się z kilkoma pozycjami naukowymi, które poszerzyły moje intelektualne horyzonty. Obecnie zatapiam się w szeroko pojętej neuronauce, a każda kolejna przeczytana strona działa niczym najlepszy stymulant. Listopad 2020 czytelniczo okazał się jednym z najsłabszych miesięcy w całej historii prowadzenia bloga, ale dla mnie był bardzo udany. Blogowo również nie było za intensywnie- opublikowałam 2 posty, z czego jeden to recenzja.
Czasem trzeba zatrzymać się, na dłuższą chwilę przestać pochłaniać kolejne strony, żeby docenić magię czytania. Przez ostatnie 2 tygodnie podczytywałam najnowszą książkę Pauliny Świst, niebawem podzielę się swoimi wrażeniami, a jest ich całkiem sporo. Jestem w trakcie przesłuchiwania Prostej sprawy Wojciecha Chmielarza– ten autor zawsze potrafi mnie mile zaskoczyć.
Dziękuję każdemu z Was, kto do mnie zagląda i komentuje :)!