Diamenty są najlepszym przyjacielem kobiety, śpiewała Marilyn Monroe i coś w tym jest. Im większe i rzadsze, tym większy wzbudzają zachwyt i sensacje. Diament śmierci jest pierwszym thrillerem Matthew Hart’a, wcześniejsza i wielokrotnie nagradzana publikacja autora- Diamond: The History of a Cold Blooded Love Affair została przetłumaczona na sześć języków. A skoro znawca tematu stworzył mrożącą krew w żyłach intrygę, w którą uwikłane zostały najważniejsze osoby w państwie, postanowiłam się z nią zapoznać.
Trwa zażarta walka o fotel prezydencki, nowy kandydat nie zamierza odpuścić, obecny prezydent również nie składa broni. Gdy na szyi żony Harry’ego Nash’a nieoczekiwanie pojawia się unikatowy diament zwany Rosyjskim różem, sprawy się komplikują. Za tak okazałym klejnotem zawsze kryje się jakaś mroczna historia, której nikt nie chciałby zgłębiać. Wybór pada na cenionego znawcę diamentów, który wbrew własnej woli uwikłany zostaje w rządową intrygę. Alex Turner, agent Departamentu Skarbu USA, oddelegowany zostaje do wyjaśnienia kwestii przekazania 1512-karatowego diamentu, okrzykniętego Rosyjskim Różem. Nie zdaje sobie sprawy, jak ciężka przeprawa go czeka…
Pomysł na fabułę był iście mistrzowski- gigantyczny diament w połączeniu z rządowym spiskiem to wybuchowa mieszanka. Matthew Hart ruszył z kopyta, początek był mocny i intensywny, co się chwali. Później niestety było już nieco słabiej, nazbyt szczegółowe opisy rynku diamentów i świadome spowolnienie akcji, zdecydowanie uprzykrzyło mi lekturę. Książka napisana została nierówno i to w zasadzie jej największy mankament. Były momenty, kiedy akcja gnała na łeb, na szyję, a potem długo nic się nie działo. Muszę jednak przyznać, że dla tych kilku wybitnie ekscytujących historii mimo wszystko warto sięgnąć po ten tytuł, to może wydać się dziwne, ale one w pełni rekompensowały mi niedostatki pozostałej części fabuły. Co do psychologii postaci mam mieszane uczucia, jedni bohaterowie byli niczego sobie, inni nazbyt przekombinowani w swoim wyrafinowaniu. Plusem są czarne charaktery, które w swojej roli spisały się świetnie, podsycając mrok i niejednoznaczność całej historii.
Na szczególną uwagę zasługuje Lily i Alex, jak dla mnie pozostali mogliby nie istnieć. Lubie takie bystre i zadziorne bohaterki, które skrywają mroczne tajemnice, plus należy się również za bezpretensjonalność. Zafascynował mnie proces myślowy Alexa, facet kierował się logiką, a do tego był czarujący i zabawny. Rodzinne melodramaty agenta trochę zbiły mnie z tropu, nie mogłam pojąć, jaki był ich cel. Co do samej historii- bazowała na prostym schemacie, końcówka była łatwa do przewidzenia, a mimo to przyjemna. Brawurowe akcje, jakich nie powstydziłby się sam James Bond, może były lekko przerysowane, ale miały swój urok. Doceniam malownicze tło, dzika natura perfekcyjnie kontrastowała z nowoczesnymi technologiami. Najlepiej zarysowane zostały wątki dotyczące rynku diamentów, klasyczne dla thrillerów elementy, w tym budowanie napięcia, niestety zostały zaniedbane. Autor powinien popracować nad swoim warsztatem, moim zdaniem w książce było za dużo opisów, a za mało dynamicznych konwersacji. Na tle gatunku propozycja Hart’a wypada dość mizernie, z korzyścią dla książki byłoby pójście w stronę stricte literatury szpiegowskiej, ale to wymagałoby przeredagowania znacznej części tekstu.
Diament śmierci to interesująca książka, ale według mnie sporym nadużyciem jest nazywać ją thrillerem. Najlepiej autorowi wyszły wątki związane stricte ze światem diamentów, przez co zaniedbał tak ważną dla gatunku atmosferę. Książka może stanowić ciekawą alternatywę dla osób, które interesują się tematyką handlu drogocennymi klejnotami. Matthew Hart udowodnił, że jest kreatywny i nie boi się wyzwań, mimo wspomnianych niedociągnięć z chęcią sięgnę po jego kolejne propozycje.
Premiera: 10 sierpnia 2021
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu REBIS