Maciej Kaźmierczak- Porzuceni [PRZEDPREMIEROWO]

Porzuceni
Kategorie: ,
Gatunek:
Wydawnictwo:
Przeczytane:
Liczba stron: 352

Ten dzień na długo zapisze się w pamięci dwójki przypadkowych spacerowiczów. Niewinny spacer z psem dla Tomasza Lipińskiego i Malwiny Król zakończył się makabrycznym znaleziskiem- w parku miejskim ktoś zakopał truchła zabitych psów, a pod jednym z nich leżało ciało kilkuletniego chłopca. Na domiar złego w pobliskim domu dziecka zniknął jeden z wychowanków. Dziewięcioletni Marcin wybiegł za uciekającym psem i już nie wrócił. Policja jest pod ostrzałem mediów, funkcjonariusze nie wiedzą, jak zabrać się do nietypowego śledztwa. Sprawa nabiera rumieńców, gdy okazuje się, że do podobnego zbrodni doszło w Gdańsku. Komisarz Dawid Morawiec zamierza pomóc kolegom z łodzi rozwikłać skomplikowane śledztwo. Problem w tym, że z godziny na godzinę sprawa komplikuje się coraz bardziej…

Z poprzednią książką Macieja Kaźmierczaka miałam problem- zaserwowana solidna dawka wysublimowanego mroku skutecznie mnie zamroczyła, odbierając radość płynącą z lektury. Najnowszy thriller autora klimatem zdecydowanie odbiega od tego poprzedniego- o ile nie jest mniej poważnie, o tyle opisywanym zdarzeniom towarzyszy pewnego rodzaju niepokojąca lekkość. I tutaj zaczynają się schody- bo o ile pewna dawka lekkości jest dla mnie w pełni akceptowalna przy tak poważnych wątkach, o tyle jej przedawkowanie wiąże się z szeregiem negatywnych skutków dla całej historii. Pierwszą część książki oceniam bardzo pozytywnie- fabuła była spójna, dynamiczna i intrygująca, poczułam efekt wow. Kaźmierczak niestety nie udźwignął ciężaru zaserwowanej zbrodni na dzieciach- to co napędzało akcję, stało się bronią obosieczną. Policja nie traktowała tej sprawy z należytą starannością, a tego typu śledztwa uzyskują najwyższy priorytet, tutaj tego zabrakło. Kamila Szolc pokazała się z nieco innej, bardziej ludzkiej strony, doceniam jej profesjonalizm. Infantylizmu w zachowaniu Bednarskiego nie skomentuje, bo nie lubię mężczyzn, którzy zamiast wziąć sprawy w swoje ręce, traktują obowiązki służbowe niczym walkę w dziecięcej piaskownicy.

Malwina Król i Tomasz Lipiński to postacie, które niejako uratowały ten thriller przed definitywnym fiaskiem. O ile tej pierwszej nie mam nic do zarzucenia, o tyle rys osobowości jej towarzysza powinien zostać nieco skorygowany, ale nie było tragedii. Historia makabrycznych zbrodni, przeradza się w osobistą rozgrywkę, trochę nawet pogubiłam się kto, jaką rolę odgrywa w tym scenariuszu. Zabrakło mi profilowania psychologicznego z prawdziwego zdarzenia, którego ta historia wymagała, a które autor świadomie pominął. Nie mogę jednoznacznie napisać, że Porzuceni to zła książka- o ile niedociągnięć było sporo, to fabuła mimo wszystko bywała zaskakująco wciągająca. Mam sporo zastrzeżeń do samego sposobu prowadzenia śledztwa- policjanci spoczywający na laurach i przypadkowi obywatele w roli detektywów, niby nic nowego, ale efekt końcowy mnie zaskoczył. Komisarz Dawid Morawiec jakby urwał się z nie choinki- totalnie nic nie wniósł do tego śledztwa, a tylko siał niepotrzebny ferment. Rozwiązanie zagadki przyszło zdecydowanie za wcześnie i mało sprzyjających okolicznościach, było na przemian trywialne i nazbyt oczywiste. Poznałam mroczną Łódź z nieco innej strony i za to autorowi dziękuję, ta podróż okazała się dla mnie nad wyraz satysfakcjonująca. Płytkich postaci i niejako trywializowania śmierci niewinnych dzieci- wybaczyć nie mogę.

Wydaje mi się, że autor chciał oszołomić czytelników wysublimowaną psychopatologią, ale cóż- nie wyszło. Doceniam pomysł na fabułę, mogło być elektryzująco, a wyszło co najwyżej drętwo. Bardziej podobała mi się poprzednia odsłona losów łódzkich funkcjonariuszy, o tej historii wolałabym jak najszybciej zapomnieć.

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu MUZA