Katarzyna Grzegrzółka- Odium

no title has been provided for this book
Kategoria:
Gatunek:
Wydawnictwo:
Przeczytane:
Ocena:
Liczba stron: 320

Pierwsze, co mnie zaintrygowało w debiutanckiej książce Katarzyny Grzegrzółki to właśnie tytuł. Odium  oznacza uczucie niechęci lub nienawiści do kogoś, kogo obarcza się winą za coś.  A skoro jest już przewinienie, to nieuchronnie musi  nastąpić etap  kary. Akcenty przepełnione złem i goryczą tworzą całą atmosferę książki, dodając jej niepowtarzalnego  charakteru. Już dawno  nie miałam do czynienia z tak mrocznym, a momentami wręcz makabrycznym kryminałem, w którym działo się coś bardzo niepokojącego.

W miejskim parku dwójka chłopców natrafia na zwłoki kobiety. Ciało zostało zmasakrowane i  okaleczone, a oprawca  ofierze wyrwał język. Przy zmarłej leży zmięta kartka z odręcznie napisanym słowem odium. Stołeczni policjanci będą mieć pełne ręce roboty, biorąc pod uwagę fakt, że sprawca zatarł wszelkie możliwe ślady. Zbrodnia nie dość, że makabryczna, to mogła mieć również podłoże seksualne, na co wskazują ślady brutalnego gwałtu. Trudno znaleźć jakiekolwiek punkty zaczepienia, które ułatwiłyby popchnięcie dalej śledztwa. Do prowadzenia sprawy oddelegowany zostaje komisarz wydziału  zabójstw Jan Bury. Mężczyzna postanawia rozpocząć prace od zbadania wszelkich  możliwych tropów. Bury skupia się na rodzinie i znajomych denatki, szukając potencjalnych  przyczyn zbrodni. Przy okazji na światło dzienne wypływa wiele niepożądanych informacji.

W tej  pozycji teraźniejszość niebezpiecznie mieszana z niepokojącymi retrospekcjami z życia zamordowanej  Joanny. Sądzę, że to już standard w kryminałach i thrillerach. W tym przypadku tej  konkretnej propozycji  zastosowany zabieg był dość irytujący, a dodatkowo nie pozwolił mi  w pełni wgryźć się w zaproponowany w scenariusz. Nie wiem dlaczego  polscy pisarze non stop kontemplują  mrok i  zawiść tworząc własną wizję Polki i Polaków. Zarzutów pod adresem Odium mam sporo, ale pierwszy najważniejszy  tyczy się dynamiki akcji, a w zasadzie jej  braku. Przez większą część książki dosłownie nie dzieje się nic, co  było dla mnie bardzo niepokojące. Policjanci  niby coś robią, przesłuchują kolejnych  przesłuchanych, ale wszystkie te działania nie prowadzą do  niczego. Nic bardziej nie irytuje czytelnika, jak mało inteligentni i nieudolni  wręcz śledczy. Dodatkowo z równowagi  wytrąciły mnie infantylne sercowe rozterki  Burego, który  momentami  zachowywał się jak  nastolatka przed pierwszą randką. Stołecznym policjantom dość opornie wychodzi łącznie kolejnych faktów i ogólnie dynamika ich pracy  pozostawia wiele do życzania. Autorka sporo miejsca poświęciła prywatnym sprawom zamordowanej  Joanny, rozdrabniając jej życie na czynniki śledcze. Funkcjonariusze nie mogą zdecydować się, czy kolejne przypadki  podciągnąć pod serię zbrodni, czy może prowadzić je osobno. Bieda niepokojąco  miesza się z nędzą.

Finał  książki daje sporo do myślenia, skupia się głównie na ludzkiej psychice. Takiego  obrotu  zdarzeń nie dało się przewidzieć, a sama autorka swoim niekonwencjonalnym pomysłem podkreśla znane powiedzenie, że zemsta najlepiej smakuje na chłodno. Mrok został zgrabnie zbilansowany elementami czysto psychologicznymi. Katarzyna Grzegrzółka mimo  wszystko  nie zna się na kwestiach  związanych z kryminalistyką, wykonywanie badań DNA trwa trochę dłużej niż jeden dzień, a w praktyce trudno jest przycisnąć techników laboratoryjnych. Autorka zdecydowanie powinna popracować nad kwestiami technicznymi. Mimo wspomnianych  mankamentów książkę czyta się dobrze, a sama lektura jest wzgledenie przyjemna i na swój sposób satysfakcjonująca. Katarzyna Grzegrzółka powinna przemyśleć zastosowane rozwiązania fabularne i popracować nad swoim warsztatem. Wspomniane retrospekcje autorka powinna wyeliminować w swoich kolejnych propozycjach, ona za wiele nie wniosły do  całej  historii, a tylko  niepotrzebnie spowolniły akcję wprowadzając niepotrzebny chaos. Mimo, że autorka wytoczyła najcięższe działa, to  fabuła została poprowadzona lekko i z polotem, dosłownie płynąć przed moimi oczami.

Tego konkretnego  debiutu  niestety  nie mogę zaliczyć do udanych. Nie zaprzeczę- autorka ma spory potencjał, ale, żeby go  w pełni  wykorzystać powinna wystrzegać się pewnych niepokojących nawykowych praktyk . Katarzyny Grzegrzółki w żadnym  razie nie skreślam i z przyjemnością zapoznam się z jej kolejnymi  propozycjami.

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka