
Pisząc tą recenzje miałam niezłą zagwozdkę. Z całych sił starałam się w pełni oddać swój stan emocjonalny towarzyszący lekturze debiutanckiej powieści Claire McFall. Niby skończyłam czytać a oszołomiona jestem nadal, a do tego czuję ten niepowtarzalny dreszcz. Nie dziwie się chińskim czytelnikom, że dali się porwać tej historii. Spektakularny sukces wydawniczy przyciągnął filmowych producentów, a niedawno świat obiegła informacja, że powieść zostanie wkrótce zekranizowana!
„Śmierć swojego ciała przyjęła bez zbędnych emocji, przecież nadal tutaj była. Świadomość, że mogła zniknąć, utracić szansę na spotkanie ludzi, których chciała jeszcze zobaczyć, zszokowała ją tak bardzo, że aż zamilkła. (…)”
Dzień jak co dzień, przykry epizod przed wyjściem do szkoły skutecznie popsuł nastrój Dylan. Głód daje jej o sobie znać, ale nie ma już czasu, żeby po drodze kupić coś na śniadanie Poniżająca scena w trakcie jednej z lekcji sprawiła, że nastolatka postanowiła nagle urwać się z zajęć. Zamiast kontemplować szkolny koszmar pojedzie wcześniej odwiedzić ojca, jest podekscytowana i zestresowana, ponieważ rozstanie jej rodziców wiązało się z pewną nieprzyjemną historią, która na zawsze odmieniła jej życie. Wsiada do pociągu, znajduje w międzyczasie dogodne miejsce i nie pozostaje jej nic innego, jak kontemplować krótką podróż. Nagle następuje niespodziewany błysk, a Dylan traci na chwilę świadomość. Po przebudzeniu jest sama w wagonie, a pociąg najprawdopodobniej uległ uszkodzeniu w wyniku wypadku. Nie wie dlaczego, ale jest jedyną pasażerką, pozostali podróżnicy gdzieś zniknęli, nie wiadomo tylko gdzie… Czyżby służby porządkowe pominęły ją w trakcie akcji ratunkowej? Wychodzi z wagonu, przechodzi przez ciemny tunel, a nieopodal miejsca tragedii dostrzega tajemniczego nastolatka. Szybko okazuje się, że ich spotkanie nie było przypadkowe. Ona nie przeżyła, a wprost przeciwnie- jest jedyną śmiertelną ofiarą tego wypadku. Tristan jest jej przewoźnikiem, który ma ją przeprowadzić o miejsca, gdzie jej życie rozpocznie się na nowo. Po drodze na zbłąkaną, niewinną duszę Dylan czyhają krwiożercze zjawy zjawy, które zrobią wszystko, żeby wciągnąć ją pod ziemię…
„Jestem przewoźnikiem. (…)Przeprowadzam dusze przez pustkowie i ochraniam je przed demonami. Wyznaję im prawdę i dostarczam tam, gdzie zmierzają. (…)”
Książka zapowiadała się na kolejną młodzieżówkę o poniżanej przez najbliższe otoczenie nastolatce. Problem gonił problem, wpadek na wstępie również nie brakowało. Tym większy był mój szok i niedowierzanie, że ciąg przykrych wydarzeń okazał się preludium do właściwego scenariusza. Sama pewnie wpadłabym w histerię, gdyby ktoś mi nagle oznajmił, że nie żyję. W przypadku tej historii jest inaczej i to właśnie przyciąga i hipnotyzuje. Nie ma żadnego rozstroju emocjonalnego, zgrzytania zębami czy kolokwialnie rzecz ujmując- focha. Dylan jest inna, przez co na swój sposób wyjątkowa, a własną podróż w kierunku nowego przeznaczenia traktuje zadaniowo. Jej postawa dla jej jest dość niecodzienna, a dla samego przewoźnika dziwna i nieracjonalna w swej racjonalności. Tristan swoje obowiązki traktuje poważnie, jest do bólu profesjonalny, nie przywiązuje się do dusz, które ma przeprowadzić na drugą stronę. W tym przypadku jest inaczej, bo pojawiły się emocje, a ich nagły wybuch zepsuł skrzętnie zaplanowaną wyprawę. Wszystko jest takie inne, a przez co przyciąga uwagę czytelnika, bo dostajemy więcej, niż oczekiwaliśmy. Scenariusz w wersji soft szybko przeradza się w przygodę w wariancie hard i zwiastuje istną jazdę bez trzymanki. Atmosfera towarzysząca całej tej dość dziwacznej historii zmienia się- jak w kalejdoskopie . Moim zdaniem jest to niekwestionowany atut tej pozycji, a słowo inna tym razem znaczy ciekawa.
„Ona nie mogła znieść myśli, że może być dla niego kimś bez twarzy. Nie wtedy, gdy stał się dla niej wszystkim. (…)”
Najpierw jest do bólu posępnie i strasznie cicho, a wspomniany smutek przeszywa do szpiku kości, mnie trochę ta makabryczna atmosfera sparaliżowała. Później przeszłam nagle przez sceny rodem z horroru, żeby dojść do tej najbardziej emocjonującej części związanej z kiełkującym między bohaterami uczuciem. Mnie zaintrygował cały ten mechanizm wspomnianego przejścia. Odwieczny rytuał rządzi się ściśle określonymi regułami, od których nie ma żadnych odstępstw. Musi być tak, a nie inaczej i kropka. A tutaj dostajemy pstryczek w nos- pojawiają się przecinki i kolejne bardzo ostre fabularnie dygresje. Charakterystyczne dla młodzieżówek elementy zgrabnie zespolono z przemyślanym scenariuszem łączącym to co najlepsze w fantastyce i powieściach sensacyjnych. Mnie zachwyciła niejednoznaczność całej tej pradawnej procedury i chemia między głównymi bohaterami. Dylan z Tristanem tworzą dynamiczny duet, który świetnie się uzupełnia w trakcie podróży. Warto zwrócić uwagę, że główni bohaterowie charakterologicznie stoją na dwóch przeciwnych krańcach kontinuum- on jest rozważny, a ona do bólu romantyczna. Tego typu wybuchowa mieszanka zawsze ciekawi, bo dwubiegunowa charakterystyka postaci nieziemsko pobudza szare komórki u czytelnika.
„On stał po drugiej stronie linii, patrząc, jak dziewczyna się rozpada. Był, jak policjant po drugiej stronie weneckiego lustra i wiedział, że nie mogła go zobaczyć. Oszustwo zadziałało, zaś ból, który tym spowodował był doskonale widoczny na jej twarzy. (…)”
Zaskakujące dla mnie było, jak płynnie gorzki scenariusz przeobraził się w fascynującą przygodę ukazującą prawdziwą moc ponadczasowych wartości. Początkowo można się burzyć i poddawać ocenie każdy kolejny krok bohaterów, później trzeba się poddać i popłynąć z prądem wydarzeń. Tym razem postanowiłam zaufać autorce i na całe szczęście nie przeliczyłam się- dostałam coś nowego, intensywnego i szalonego zarazem. Wszystko, co z pozoru powinno nas przerażać i gorszyć w tej baśni, tak naprawdę nas fascynuje swego rodzaju innością. Nie jest to klasyczny motyw pośmiertnego scenariusza, nie spotykamy się ze znanymi, np. z Biblii rozwiązaniami. Cała ta powieść tworzy się na naszych oczach, przez co jest bardzo naturalna. Niby dzieje się sporo, a akcja jest wartka, ale nie musicie się obawiać przeładowania percepcyjnego. Fabuła została poprowadzona w sposób przemyślany- jest płynna, a ciąg przyczynowo- skutkowy został zachowany. Z jednej strony jest bardzo poważnie, a z drugiej nieco niezobowiązująco, głównie przez lekką formę przekazu, dynamiczne dialogi i humor sytuacyjny. Jedno jest pewne- od tej historii trudno się oderwać. Dla kogo jest ta książka? Zdecydowanie dla wymagającego czytelnika, który doceni literackie ryzyko wdrożenia w życie odważnego pomysłu, barier gatunkowych nie dostrzegam.
Genialny, dynamiczny, nieprzewidywalny- taki dokładnie jest Przewoźnik. Mnóstwo niejednoznaczności w połączeniu z innowacyjnym pomysłem na to, co może wydarzyć się po śmierci sprawia, że od tej książki trudno się oderwać. Morał goni morał, a do tego możemy skosztować wyśmienitego emocjonalnego koktajlu, który na długo zaspokoi nasz głód czytelniczy. Polecam!
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka