Veit Etzold- Cięcie

no title has been provided for this book
Kategoria:
Gatunek:
Wydawnictwo:
Przeczytane:
Ocena:
Liczba stron: 544

W Internecie nikt nie jest anonimowy. Użytkownicy  portali  społecznościowych brutalnie odzierają się z prywatności  publikując na swoich  tablicach  coraz to bardziej osobiste treści. W wirtualnym świecie liczy się popularność, polubienia i  liczba znajomych. Gdzieś w Sieci czai się przebiegły morderca. Wykorzystuje ludzką naiwność. Wabi  swoje ofiary i  zabija. Pytanie tylko  po  co?

„Normalny człowiek – i to się odnosi do policyjnych profilerów, nigdy nie zdoła myśleć dokładnie tak, jak seryjny morderca, bo gdyby potrafił, sam by nim został. Może jednak wykorzystać jego zakrwawione buty, żeby przez jakiś czas w nich chodzić (…)”.

Fabuła Cięcia jest niczym makabryczny koktajl. Veit Etzold połączył kilka popularnych motywów znanych z innych książek. Po lekturze blurba nastawiałam się na thriller na miarę Błękitnej  pustki. Cięcie niestety  nie miało za  wiele wspólnego  z kultową książką Deaver’a. Akcja debiutanckiej powieści  Etzolda rozgrywa się w świecie wirtualnym, ale cyberprzestępczość nie jest wątkiem przewodnim. Internet pokazany jest przez pryzmat  medium  za pośrednictwem  którego morderca wyszukuje kolejne ofiary.

Autor stopniowo wprowadza czytelnika w świat mordercy pokazując bardzo  dosadnie prawdziwe oblicze zła. Pierwsza część książki skupia się wokół zakrojonego  na szeroką skalę śledztwa w sprawie brutalnego  morderstwa. Czytelnik systematycznie poznaje policyjne metody tworzenia profilu psychologicznego sprawcy. Przestępca (nie)przypadkowo nawiązuje kontakt z  psychopatolożką Clarą Vidalis. Ścisła współpraca funkcjonariuszy w trakcie prowadzenia śledztwa była zadziwiająca. Nieodzowną częścią książki były krótkie  i  jakże ciekawe wykłady  z entomologii  i  medycyny  sądowej.

 „Dawniej ludzie wysyłali sobie kartki pocztowe. Gdyby ktoś chciał je fałszować, musiałby podrobić charakter pisma. W cyfrowym świecie, gdzie wszystko dało się zastąpić wierną kopią, nie trzeba było już niczego kopiować. Styl również łatwo było przyswoić (…) Dziś wszystko jest identyczne, a jednocześnie rości sobie pretensje do indywidualizmu. (…)

Autor w sposób bardzo  dosadny (i jakże potrzebny) ukazał realia współczesnego społeczeństwa informacyjnego. Ludzie funkcjonują w oderwaniu  od rzeczywistości,  systematycznie zatracając naturalne instynkty potrzebne do przetrwania. Sugerujemy się  śmieciowymi  informacjami publikowanymi w Internecie zamiast skupić się na realnym  życiu.

Precyzja autora w konstruowaniu fabuły momentami przeradzała się w nieprzyjemny w odbiorze pedantyzm. Niektóre sceny  były  nadmiernie rozdmuchane (w miejscu  kropki stawiany był kolejny przecinek). Nie da się zaprzeczyć, że książka jest przyjemna w odbiorze. Postacie pierwszo-, jak i  drugoplanowe były  względnie ciekawe i aż nazbyt  sympatyczne (a raczej przesłodzone).

Veit Etzold w swojej debiutanckiej książce postawił na wielowątkowość  i  to  był jego błąd. Nie od dziś wiadomo, że przedstawianie czytelnikowi równolegle kilku różnych historii wymaga od pisarza nie lada konsekwencji  i  kreatywności. W Cięciu autor lekko  się pogubił, a do  fabuły  wkradł się niepotrzebny  chaos. Przyznaje, że nie wiedziałam  na którym  wątku  mam  się skupić. Czy  na filmach  typu  snuff,  czy na infantylnym internetowym reality  show, a może na traumatycznych przejściach pewnego  nastolatka?

„Ludzie są jak papierosy, przyszło jej do głowy. Emocje potrafią ich rozpalić, a nadzieje i obietnice podtrzymują żar. A potem są wypaleni. Zdeptani i porzuceni. Świat to nic innego jak gigantyczna przepełniona popielniczka. (…)”

Było  dla mnie niepojęte, dlaczego autor na długo  przed końcem książki  zdradził tożsamość mordercy.  Współczesne wydarzenia niepotrzebnie przeplatane były bardzo  sugestywnymi retrospekcjami z życia mordercy. Autor świetnie zobrazował destrukcyjną moc zła. W książce sprawdza się znane powiedzenie, że ofiara w pewnym  momencie staje się katem. Cięcie to bardzo brutalny thriller. Czytając uważnie można nawet doszukać się kilku morałów…

Cieszę się, że Veit Etzold nie powielał znanych schematów. Popularne  motywy  zostały  przedstawione w zupełnie nowej  odsłonie. Cięcie to  całkiem niezły  debiut.