
Jeżeli czytać fantastykę, to tylko w najlepszym wydaniu! A skoro Twórca moich ulubionych thrillerów zabiera się za nowy gatunek, czemu nie miałabym spróbować! Pierwszy tom Legend Archeonu okazał się wybitnie przyjemnym urozmaiceniem i równie satysfakcjonującą lekturą. Dodatkowo w końcu znalazł się autor, który pokazał mi jasną stronę mocy w nie do końca lubianym gatunku.
„Przeszłość zawsze odnajdzie drogę, aby przypomnieć o sobie w teraźniejszości. (…)”
Archeon staje w obliczu widma zagłady, to ostatni moment dla władzy na podjęcie radykalnych decyzji w zakresie walki z żywiołem. Niebezpieczna horda równie szybko, jak i skutecznie niszczy wszystko, cokolwiek napotka na drodze, może również znieść z ziemi tereny królestwa. Pradawni stwórcy w obliczu walki o władzę nie próżnują, oni nie cofną się przed niczym, żeby osiągnąć zwycięstwo. Śmiertelnicy nie radzą sobie z zaplanowanym przez bóstwa planem zniszczenia. Dzieją się coraz większe dziwy, umarli giną z grobów, ale to jeszcze nie największe zmartwienie mieszkańców Archeonu. Zdziesiątkowane wojsko stopniowo kapituluje po próbie eliminacji siejących spustoszenie żądnych krwi istot. Skoro wewnątrz toczy się zaraza, przyszedł ostateczny moment na szukanie pomocy poza granicami królestwa. Książę Aodhan, w asyście walecznego Hagana, obmyśla szalony plan ocalenia królestwa…
„Twarz człowieka jest odzwierciedleniem jego wnętrza Dlatego niektórzy, budząc się, zakładają maski. (…)
Brawa należą się za pomysł, a jeszcze większe oklaski za jego realizacje. Podziwiam szczególnie konsekwencje i systematykę przedstawiania wydarzeń, dzięki której nie pogubiłam się w fabule i mogłam na spokojnie zatopić się w zaserwowanej historii. Thomas Arnold na potrzeby swojej trylogii od podstaw stworzył kompletny świat, co dla twórcy stanowi nie lada wyzwanie. Poza tym co dzieje się tu i teraz otrzymałam mistrzowsko rozbudowane tło historyczne, każdy kolejny element został odpowiednio dopieszczony. Dla czytelników, którzy podobnie jak ja mieli początkowo pewne obawy związane z mnogością występujących w książce postaci, autor przyszedł z pomocą umieszczając na końcu książki drzewo genealogiczne władców Ery Nowego Archeonu. Załączona mapka była równie pomocna w wizualizacji opisywanych ziem. Dołączone zapiski z Kroniki Odda, również ułatwiają lekturę i rozjaśniają nieco mroczne zakamarki historii.
„Chęć poznania niesie ze sobą konsekwencje- ukazuje nam prawdę, jakakolwiek by ona nie była. (…)”
W tworzeniu opisów miejsc i kolejnych wydarzeń autor znalazł złoty środek- zamiast nużyć, one dodają całej historii niepowtarzalnego uroku. Dialogów w książce również nie zabrakło, są dynamiczne i zdecydowanie dyktują tempo. Ku mojej uciesze nie zabrakło również momentów ironicznych, przyprawionych czarnym humorem. Poza mistrzowsko skonstruowanym światem to właśnie wysublimowane akcja stanowi kwintesencję tej pozycji i jest jej całkiem sporo. Dobrym posunięciem było zaserwowanie na wstępie krótkiej historii opisywanych ziem, dzięki czemu lepiej mogłam zrozumieć teraźniejszość. Bohaterowie byli na swój sposób ciekawi, ale żaden jakoś wybitnie nie zawojował mojego serca. W głównej mierze jest to spowodowane faktem, że literacko jestem przyzwyczajona do zupełnie innego sposobu konstruowania psychologii postaci. Bardziej intrygowały mnie skomplikowane relacje między poszczególnymi bohaterami, tutaj Thomas Arnold dał popis swoich wybitnych umiejętności literackich.
„Dobro zawsze walczy ze złem. Jeśli dobro przegra, a walka trwa nadal- kto wtedy walczy? (…)”
Trudno jest mi ocenić Legendy Archeonu, na tle całego gatunku, bo raczej od niego stronię. Z moim umiłowaniem do thrillerów, łatwo można było przewidzieć, że szczególnie zainteresuje się serią rodzinnych sekretów Archeończyków, połączoną z mrocznym spiskiem. Wspomniane elementy zdecydowanie wzbogaciły akcje o garść jakże potrzebnych w tej historii intryg, a dodatkowo zintensyfikowały mój, już i tak wystarczająco wysoki poziom skupienia w trakcie lektury. Legendy Archeonu czyta się wyjątkowo przyjemnie, ale powinno się to robić jednym ciągiem. Ze względu na rozbudowane tło wydarzeń i mnogość kluczowych dla fabuły elementów, czytając mniejszymi partiami, można się trochę pogubić. Mocna końcówka daje do myślenia, już nie mogę doczekać się tego co czeka na mnie w drugim tomie.
Thomas Arnold jest utalentowanym, a do tego wszechstronnym autorem, co udowodnił swoją najnowszą serią. Pierwszy tom Legend Archeonu stanowi dla mnie prawdziwy dowód na to, że fantastyka nie gryzie, a do tego potrafi być bardzo przyjemna. Nie pozostaje mi już nic innego, jak zabrać się za lekturę kolejnego tomu :). Polecam!
Za egzemplarz książki dziękuję Autorowi