Ona nie pozwoli mu o sobie zapomnieć, nie po tym, jak ją potraktował. Zamierza zrujnować mu życie za to, że ją porzucił w tak okrutny sposób. Nie przewidziała jednak, że komuś jej zemsta będzie nie na rękę. Frankie Loomis, detektyw bostońskiej policji, wyznaczona została do prowadzenia śledztwa w sprawie śmierci studentki. Wszystko wskazuje na samobójstwo, ale policjantka dostrzega pewien niepokojący szczegół i zamierza podrążyć. Zaginął telefon denatki, możliwe, że morderca wziął go ze sobą. Dziewczyna niedawno została się z chłopakiem, znajomi podkreślają, że od jakiegoś czasu nie była sobą. Nikt nie dowierza, że Taryn Moore targnęła się na własne życie, przecież dostała się na wymarzone studia doktoranckie, a w jej życiu pojawił się ktoś wyjątkowy. Czy detektyw Loomis uda się odkryć prawdę na temat śmierci niewinnej studentki?
Nie wiem, jaki był wkład literacki obu autorów w książkę, ale trudno mi uwierzyć, że to thriller Tess Gerritsen. W tym tytule każdy element jest oklepany i przewidywalny, nie ma w nim nic wyjątkowego, czy ekscytującego. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, żeby bazować na stereotypach. Studentka romansuje ze swoim profesorem i komuś jest to nie na rękę- czy to już gdzieś nie było? Zachowanie Taryn okazało się do bólu przewidywalne, do tego dziewczyna była irytująco infantylna. Nie wiedziałam komu mam bardziej współczuć- studentce czy sfrustrowanemu profesorowi. Iskierką intelektu okazała się detektyw Loomis, szkoda tylko, że w książce było jej tak mało. Atutów nie dostrzegam, jako całość ten thriller okazał się dla mnie bolesnym rozczarowaniem. Były momenty, w których lekturę kontynuowałam na siłę, drażniła mnie ta przedziwna nostalgia i brak pomysłowości autorów. Moja ulubiona autorka popełniła niewybaczalny błąd, podpisując się swoim nazwiskiem pod tym nużącym scenariuszem, mam nadzieje, że to jednorazowa pomyłka. Psychologia postaci była bardzo płytka, zabrakło mi wyrazistych bohaterów, którzy mogliby zrobić porządne emocjonalne show. Taryn była przezroczysta, a Jack wręcz przerysowany i trochę niedzisiejszy.
Jestem świadoma, że większość odbiorców pozytywnie przyjęła ten tytuł, ale ja znam całą twórczość Tess Gerritsen i dostrzegam mankamenty tej pozycji, która jest po prostu słaba i odtwórcza. Zastosowane rozwiązania fabularne okazały się prozaiczne i nieco monotonne, dialogi również były nieco drętwe. Romans studentki z profesorem to oklepany motyw, zachowanie Taryn również okazało się wręcz nieprzyjemnie schematyczne. Intrygowała mnie tożsamość mordercy, bo potencjalnych podejrzanych było jak na lekarstwo. Fabuła była drętwa, jakby komuś zabrakło pomysłu, jak poprowadzić tę historię, chaos mnie przytłoczył. Poznałam dwie wersje wydarzeń, porzuconej kochanki i sfrustrowanego męża, który zrobi wszystko by ukryć niepokojący romans, oboje kiepsko wywiązali się ze swoich ról. Z przykrością stwierdzam, że Studentkę trudno nazwać thrillerem psychologicznym, nie posiada cech charakterystycznych dla tego gatunku, nad czym ubolewam. Finał trochę mnie zaskoczył, pojawiła się nutka ekscytacji, ale szybko została zgaszona kilkoma przekombinowanymi elementami.
Studentka okazała się mizernym thrillerem psychologicznym, o którym chciałabym jak najszybciej zapomnieć. Trochę nie dowierzam, że moja ulubiona autorka przyczyniła się do powstania tego monotonnego scenariusza. Książki nie polecę nikomu, bo według mnie jest za słaba, żeby komukolwiek ją rekomendować.