
Mąż, żona i teściowa. Wraz z wejściem w związek małżeński tworzy się nierozerwalny trójkąt. Tworzą go trzy osoby, posiadające różne charaktery i odmienne spojrzenia na charakter relacji damsko-męskich. Wspomniane sprzeczne wizje, czegokolwiek by one nie dotyczyły, częstokroć stanowią zarzewie rodzinnych konfliktów. A jak dobrze wszystkim wiadomo z teściową trzeba żyć, najlepiej w dobrych stosunkach.
„Już zmieniła mnie w inną osobę, sprawiła, że postrzegałam siebie inaczej. Odarła mnie z pewności siebie i zadała rany, które miałam nosić ze sobą do śmierci, ale nie miałam zamiaru pozwolić jej odebrać mi mężczyzny, który był moim jedynym pragnieniem. (…)”
Spotkanie Adama całkowicie odmieniło bezbarwne życie Emily, przerywając tym samym towarzyszącą jej od dłuższego czasu złą passę w relacjach damsko-męskich. Już z samego tytułu łatwo się domyślić, że szczęście kochanków nie będzie trwać długo za sprawą tytułowej rywalki. Główna bohaterka w pakiecie z wymarzonym wybrankiem otrzymuje psychopatyczną (przyszłą) teściową. Wraz z pojawieniem się niepozornej starszej pani zaczęły namnażać się trudności w życiu pary. Pammie z jednej strony jest typową zaborczą matką, która zrobi wszystko żeby uprzykrzyć życie przyszłej synowej. Z drugiej nie wiadomo co dokładnie motywuje ją do takiego działania. Matka była, jest i będzie najważniejszą osobą w życiu Adama. Kocha go bezgranicznie, momentami ciut toksycznie i nie zamierza dzielić się uczuciem syna z żadną obcą kobietą.
Jak dla mnie Pammie perfekcyjnie opanowała jakże trudną sztukę manipulacji. Muszę szczerze Wam się przyznać, że już dawno w żadnej książce nie nie natrafiłam na tak intensywny, a do tego bardzo różnorodny transfer złośliwości. Niepozorna starsza pani, wraz z rozwojem fabuły, coraz lepiej odgrywa świetnie wyuczoną rolę ofiary. Uszczypliwości pod adresem Emily były miarkowane z iście aptekarską starannością, przy okazji podkręcając poziom napięcia. Zarys fabuły nie do końca wpisał się w znany schemat trójkąta intymnego, przez nieznajomość motywacji Pammie. Dalszy ciąg historii, mimo pierwotnej przewidywalności stawał się coraz trudniejszy do odgadnięcia. W mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań, na które nie dane mi było rychło uzyskać odpowiedzi. Początkowo Adam znajdował mnóstwo uzasadnień dla nietaktownych zachowań matki, poddając w wątpliwość zarzuty Emily. Do czasu…
„A teraz mówi Adamowi, że świetnie się bawiła i serdecznie ją przyjęłam?Od razu czuję się zbita z tropu, jakby bawiła się ze mną w kotka i myszkę. Nietrudno zgadnąć, kto tu jest myszką. (…)”
Książka nie została utrzymana w klasycznej konwencji przewidzianej dla thrillerów psychologicznych. Autorka odpuściła sobie wprowadzanie typowej aury napięcia na rzecz dokładniejszego opisu relacji głównych bohaterów, co w mojej ocenie okazało się dobrym wyborem. Mimo ciężkawej tematyki książka utrzymana jest w lekkim stylu, znanym z książek obyczajowych, co dodało fabule potrzebnego kolorytu. Próby przewidzenia kolejnych działań Pammie wzbudzały we mnie przyjemny dreszczyk emocji. W przypadku rozwinięcia kilku wątków czułam lekki niedosyt informacyjny, najbardziej odczuwalny w kulminacyjnej części książki. Charakterystyka głównych bohaterów była satysfakcjonująca z jednym małym wyjątkiem. (R)ewolucja w zachowaniu Adama, jak dla mnie przekroczyła granice ludzkiego pojęcia i była bardzo pokraczna. Zakończenie może nie było przysłowiową wisienką na torcie, ale zgrabnie domknęło historię.
Rywalka to kolejny całkiem niezły thriller, na którym trudno się zawieść. Debiutancka książka Sandie Jones to świetne połączenie intrygującego pomysłu z wysoką jakością wykonania. Polecam!