
Trudno było mi się zdecydować na jeden konkretny tytuł z Uniwersum Metro 2033. Zaczynałam i porzucałam kolejne książki, nie czując chemii z pomysłami autorów. Poszukiwania zakończyłam na propozycji Rusłana Mielnikowa, okrzykniętej najbardziej sensacyjną częścią serii. W sumie sensacji jako takiej nie odnalazłam, ale wszelakiej maści wrażeń autor zapewnił mi całkiem sporo…
„Nie wierz. W straszne opowieści nie należy wierzyć, bo wtedy one uwierzą w Ciebie. A to będzie prawdziwe nieszczęście. (…)”
Wojna atomowa sprzątnęła z powierzchni ziemi większość wytworów współczesnej cywilizacji. W Rostowie na próżno szukać oznak ludzkiej bytności zginęli praktycznie wszyscy poza jednym ocalałym- Ilją Maginem. Opętany żądzą zemsty Mag zamierza wymierzyć sprawiedliwość mordercom jego żony i syna i nie spocznie, aż nie osiągnie celu. Mężczyzna mieszkał do niedawna z innymi ludźmi na stacji Port Lotniczny, niestety niedawna inwazja mutantów przyczyniła się do masowej śmierci towarzyszy niedoli. Przy okazji eliminacji zagrażających mu potworów prawie traci życie, dzięki pomocy Kozaka udaje mu się wyjść z opresji. Chcąc pokonać potężną armię mutantów, musi zejść do metra, aby stoczyć najważniejszą bitwę w tej wojnie. Pod ziemią na Maga czeka mnóstwo pułapek i niebezpieczeństw, ale tylko tak ma szansę ostatecznie pokonać wroga. Czy uda u się z powodzeniem zakończyć tę misję?
„W sumie prawdziwe poznanie jest możliwe tylko, przez porównanie. (…)”
Nie spodziewałam się takiej ilości flaków i wszelakiej maści płynów ustrojowych, to mnie trochę przerosło. Fantastyka przeszła w ostry horror, czego się nie spodziewałam. Myślałam, że oswoję się co nieco z metrem, ale niestety bardzo się pomyliłam, a to, co dobre zostawione zostało na sam koniec. W książce na próżno szukać głębi fabuła zaczyna się i kończy na eliminacji kolejnych mutantów, co niestety mnie osobiście bardzo rozczarowało. Główny bohater jest zaślepiony żądzą zemsty i właściwie tyle było mi o nim wiadomo, a on nie zamierzał wyjść z tej pozy. Psychologia postaci od początku do końca kulała, ale coś czuje, że autorowi nie zależało na kreowaniu wyrazistych osobowości, bo nie wykazał w tej materii żadnej inicjatywy. Sam klimat książki jest dość mroczny i na swój sposób makabryczny, przez co nie do końca do mnie trafił. Czytając o planie wymordowania dziwnych stworów, miałam ciarki na plecach, ale tylko przez chwilę, później mordercze wizje już mnie nie ruszały. Różne odrażające płyny ustrojowe pomieszane z fragmentami odrażających cielsk skutecznie mnie odstraszały od dalszej lektury, bo nie przepadam za tego typu elementami. Co ciekawe mimo opisów wspomnianych masakr książkę czyta się wybitnie dobrze, a fabuła jest prowadzona bardzo lekko.
„Jest czas, by odpędzać przeszłość i zamykać pamięć na ciężką kłódkę. I jest czas, by przyzywać ją i przepuszczać przez siebie na nowo, karmiąc się zimną nienawiścią. (…)”
Nie jest to powieść wielowątkowa, główna historia oparta jest na bardzo prostym szablonie, gdzie mściciel ma zamiar wymordować wszystkich mutantów. Spektakularna wojna nie jest przewidziana tylko dla jednostki, żeby wygrać kolejne starcia, Mag musi wchodzić w korzystne dla siebie sojusze. Traumatyczne przeżycia z życia głównego bohatera ostatecznie uformowały jego charakter, jest zamknięty w sobie, a przez to na swój sposób tajemniczy. Ten introwertyzm wydał mi się pozorny i intrygowało mnie, co pokaże dalej. Ilia żyje z czymś na kształt schizofrenicznego urojenia, myśląc, że jego żona i syn nadal żyją. Ten zabieg najbardziej mnie zaciekawił i nadał tej historii odpowiedniego, lekko psychodelicznego kolorytu. Pomysł z potencjałem nie do końca się sprawdził w takim wydaniu, bo z czasem Mielnikow zaniedbał swoją wizję. Nie liczcie na spektakularne zwroty akcji, bo możecie się przeliczyć. O ile na początku jest moc i ma miejsce sporo fascynujących wydarzeń, to z czasem ten schemat jest replikowany, co może przytłoczyć złaknionego solidnej dawki wrażeń czytelnika. Mrówańcza to syntetyk względem pozostałych części cyklu. Książkę cechuje nadmierna prostota, przez co według mnie traci na wartości. Duża dawka akcji nie jest w stanie zrekompensować niedostatków fabularnych.
Początek przygody z Uniwersum Metro 2033 uznaję za nie do końca udany. Mimo że książkę czytało się nieźle, to liczyłam na coś więcej, niż masakrę mutantów. Doceniam pomysł, ale jakość wykonania pozostawia wiele do życzenia. Gdyby Mielnikow rozbudował nieco fabułę, to zaproponowana historia zdecydowanie zyskałaby na wartości. Mrówańcza może spodobać się fanom cyklu.
Książka bierze udział w wyzwaniu #czytampostapozunserious.pl