Typowych romansów nie czytuje, ale takich powieści jak ta, zawsze jestem złakniona. Poznajesz kogoś, zakochujesz się w nim, a on nagle znika. Z pozoru oklepany scenariusz ze strony na stronę przeradza się w przepiękną opowieść o strachu przed odrzuceniem i potędze prawdziwego uczucia. Tym razem postaram się zdradzić jak najmniej szczegółów związanych z fabułą książki,uważam Bez słowa za powieść bezbłędną, z którą bezapelacyjnie warto się zapoznać.
Sarah spędziła z Eddiem siedem wspaniałych dni. Po serii osobistych niepowodzeń była pewna, że to ten jedyny. Eddie miał w planach urlop w Hiszpanii, obiecał, że przed wyjazdem do niej zadzwoni. Nie zrobił tego i tutaj zaczynają się schody. Sarah zachodzi w głowę dlaczego tak się stało, przy okazji śledząc nowo poznanego kochanka w mediach społecznościowych… Dzwoni, piszę maile, smsy, zostawia wiadomości na Facebooku i nic. Z szczęśliwej kobiety przeradza się w zdruzgotaną kochankę (a może histeryczkę?). Fakt, że nie wie dlaczego nie zadzwonił rozdziera jej serce. Ból rozczarowania wzmacnia krótki sms z nieznanego numeru sugerujący, że ma się raz na zawsze od Eddiego odczepić…
Ludzka natura i mnogość wszelakich emocji pokazane zostały bez zbędnych ugrzecznień i niepotrzebnych ozdobników. Czytając fikcyjną relację z upojnego tygodnia nowo poznanych kochanków miałam dziwne przeświadczenie, że taka historia mogłaby się wydarzyć na prawdę. Rosie Walsh na przykładzie Sarah pokazała cały wachlarz najprawdziwszych uczuć towarzyszący nagłej utracie ukochanej osoby. Książka napisana jest bez zbędnych iluzji i tanich chwytów marketingowych. Czytając można co najwyżej wątpić, czy w tydzień można się tak na prawdę zakochać (mnie autorka przekonała, że można!). Z jednej strony autorka zaserwowała bardzo prosty scenariusz, który systematycznie był nadbudowywany przez kolejne zdarzenia, aby w pewnym momencie przerodzić się w przepiękną historię ponadczasowego uczucia, które wcale nie jest tak jednoznaczne. Komplikacje pojawiają się w kolejnych częściach, które pokazują, że sprawa nagłego zniknięcia Eddiego nie ma jednego, prostego uzasadnienia. Jesteście ciekawi drugiego dna tej historii?
Mogłabym długo pisać o psychologi postaci i wychwalać Panią Walsh pod niebiosa, bo zdecydowanie jest za co. W trakcie lektury miałam wrażenie, że bohaterowie są obok mnie. Tutaj nie chodzi o nawet o czysty realizm,a bardziej o wyczucie tematu i dodanie czegoś od siebie. Każdy kolejny element przekonywał mnie do sensu tego scenariusza i uzmysławiał mi ponadczasowe przesłanie tej książki. Kochając jesteśmy w stanie zrobić wszystko dla ukochanej osoby i Rosie Walsh idealnie pokazała prawdziwą potęgę uczuć na podstawie niecodziennego związku Sarah i Eddiego. W trudnych sytuacjach warto mieć takich prawdziwych przyjaciół, jak Sarah!
Początek książki mnie rozczulił, napiszę więcej- nawet mnie rozbawił (co zdarza się niezmiernie rzadko)! Rosie Walsh obudziła we mnie głęboko ukrytą przed światem zewnętrznym duszę romantyczki. Rozwinięcie mile mnie zaskoczyło, szczególnie te lekko kryminalne elementy związane z przeszłością głównej bohaterki (bo przecież kocham kryminały i thrillery!). Mogłabym się czepiać niuansów, ale nawet takowych za wiele nie zakodowałam .Warto zwrócić uwagę na sposób prezentowania wydarzeń. W pierwszej kolejności poznajemy perspektywę głównej bohaterki, która towarzyszy nam przez większą część książki. Do nas należy wybór czy zachowanie Sarah uznamy za normalne, czy zaklasyfikujemy je jako objaw szaleństwa, tudzież stalking. Z czasem poznajemy stanowisko Eddiego i tutaj możemy zacząć porównywać stany emocjonalne wprowadzonych postaci. Według mnie Rosie Walsh dobrze zrobiła przez większą część książki skrzętnie ukrywając najistotniejsze informacje związane z relacją głównych bohaterów. Autorka stopniuje napięcie i z wyczuciem podaje kolejne informacje, co jak dla mnie było strzałem w dziesiątkę. Historia wciąga praktycznie od pierwszych stron, a aura tajemniczości i wszelakich niejednoznaczności podsyca uwagę czytelnika.
Żyjemy w świecie ogólnodostępnej informacji. Brak wiadomości też może być pewnym sygnałem, którego interpretacja zależy od nas samych. Sprawa Sarah i Eddiego mogła mieć mnóstwo wyjaśnień. Rosie Walsh wybrała to najwłaściwsze i zarazem najmniej prawdopodobne rozwiązanie. Otwarcie przyznaje, że takiego scenariusza nie spodziewałam się ani przez chwilę. Bez słowa to powieść dla romantyczek (romantyków również), ale również przekona każdego, kto kiedykolwiek kogoś kochał. Powieść romantyczna, ale nie przesłodzona. O miłości, ale bez Photoshopa. Debiut Rosie Walsh z pewnością zadowoli nawet najbardziej wymagającego czytelnika (bez dwóch zdań!). Bezapelacyjnie polecam!
Za polecenie tej pozycji dziękuję serdecznie Asi z bloga paratexterka.pl.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.