Remigiusz Mróz- Kontratyp

no title has been provided for this book
Kategoria:
Gatunek:
Wydawnictwo:
Przeczytane:
Ocena:
Liczba stron: 532

W końcu doczekałam się kontynuacji przygód Joanny Chyłki i Konrada Oryńskiego. Wiadomość o premierze nowego  tomu  osłodziła mi pobyt  w szpitalu, bo właśnie ten cykl pokochałam krystalicznie czystą czytelniczą miłością prawdziwą. Losy Chyłki i Zordona śmiało mogę  przyrównać do dobrego  serialu, którego każdy kolejny sezon wnosi  coś nowego do życia odbiorcy. Moja ulubiona pani mecenas miała już na swoim koncie wzloty i upadki oraz liczne rewolucje (do  tych ostatnich  najbardziej przyczynił się Zordon), a mimo to nadal  jest w świetnej, mogłabym  nawet napisać życiowej, formie.

„Pozory mylą. W końcu żeby kogoś ocenić, wystarczy chwila, ale trzeba całego życia, żeby go zrozumieć. (…)”

Tym  razem nie będę rozwodzić się nad walorami charakterystycznymi dla każdego  tomu tego cyklu (czytaj: prawnicze ciekawostki plus cała masa specjalistycznej wiedzy z dziedziny, której  dotyczy prowadzona sprawa). W ósmym tomie Chyłka otrzymuje nie lada trudne zadanie do  wykonania- ma wybronić  znaną himalaistkę oskarżoną o  podwójne morderstwo. Prawniczka musi rozwikłać niecodzienną zagadkę i  wygrać proces, stawką w tej  sprawie jest życie jej siostrzenicy…

Przyjemnych dla oka elementów w tej  części było całkiem sporo. Nareszcie zmienił się przyciężkawy, mroczny klimat towarzyszący serii przez ostatnie trzy tomy. Tym razem było lekko, sensacyjnie, a do tego dosłownie kolorowo… Mróz skupił się w końcu na transgresji relacji Chyłki i Zordona. Po  serii  miłosnych  (momentami  sadomasochistycznych) niesnasek w życiu pary zaczyna robić się całkiem interesująco,  a do tego z pazurem, ale to już zasługa samej Chyłki. Wątek  himalaizmu został  przedstawiony  w całkiem  przystępny, a momentami wręcz intrygujący sposób, szczególnie biorąc pod uwagę liczbę historycznych ciekawostek z jakimi  czytelnik ma okazję się zapoznać w trakcie lektury. Nowa klientka Chyłki swoim nietypowym, względnie sympatycznym, charakterem również bardzo odbiegała osobowościowo od poprzednich mocodawców prawniczki, co było dla mnie miłą odmianą.

„Kobiety pozorują orgazmy, żeby być w związku, a faceci pozorują bycie w związku, by miewać orgazmy. To fundamentalna różnica. (…)”

Zastrzeżeń mam wiele… Pierwsze i najważniejsze, jak  dla mnie było o  wiele za słodko, za miękko i o|( zgrozo!) romantycznie, a jak  wszyscy  dobrze wiemy Chyłka i  romantyzm to wzajemnie wykluczające się słowa. A teraz spróbuję bez spoilerowania… Biorąc pod uwagę alkoholizm (nawet w czasowym uśpieniu) Chyłki i ilość wypalanych papierosów nie wierzę, że fizycznie mogłaby dokonać tego, czego dokonała w tym tomie. W żadnej z poprzednich części nie pojawiła się, ani  jedna informacja na temat  jakiejkolwiek, tym  bardziej systematycznej i  wzmożonej, aktywności fizycznej Chyłki (nie biorę pod uwagę wycieczek do monopolowego o  różnych porach dnia i  nocy). Zordon  należy do  specyficznych mężczyzn, ale w tej części zdecydowanie zmiękł i stał się taki trochę charakterologicznie bezbarwny. Zabrakło mi również tego charakterystycznego dla wcześniejszych tomów kancelaryjnego tła. Zakończenie pierwszy raz od początku  serii  było przewidywalne, co  bardzo  mnie zaniepokoiło. Dialogi może i były mocne, ale było  ich  zdecydowanie za mało. Co  do  konstrukcji  całego  tomu, łącznie z serią ekstremalnie trudnych do  realizacji  planów, książka przywodzi mi na myśl serię o  komisarzu  Froście. Kontratyp stanowi formę mocnej prawniczej sensacji pozbawionej (niestety  albo stety) realizmu.

Remigiusz Mróz tym  razem  bardzo  mnie zaskoczył, niestety  nie do końca pozytywnie. Kontratyp to  całkiem niezła książka, która zadowoli  wielu  czytelników, ale trudno mi ją uznać za dobrą kontynuacje serii. Działo się sporo, Mróz obrał zupełnie inny kierunek, co  z jednej  strony bardzo  mnie ucieszyło, a z drugiej nieco zmartwiło. Nie pozostaje mi nic innego  jak czekać na kolejny tom.