Lepiej w późno, niż wcale, dlatego dzisiaj publikuję w końcu Autobiografię Michaela Phelpsa. Dla osób, które nie kojarzą tej postaci, pokrótce ją przybliżę- mistrz świata w pływaniu, multimedalista igrzysk olimpijskich, za życia stał się legendą, gdyby miała wymienić wszystkie osiągnięcia Phelpsa, ta recenzja końca by nie miała.
Osiągnięcie sukcesu w sporcie wymaga ciężkiej pracy, dyscypliny i wytrwałości. Poznajemy historię chłopca, który na basen trafił przypadkiem. Bał się zanurzyć twarz w wodzie, gdyby nie determinacja i kreatywność pierwszej nauczycielki pływania, porzuciłby sport, który ukształtował jego osobowość. Dla niego Bob Bowman zdecydował się na przeprowadzkę, wszystko po to, żeby móc trenować złote dziecko pływania. Historia rozpoczyna się we wczesnym dzieciństwie niepozornego chłopca z Baltimore, a kończy na przygotowaniach do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w 2008 roku. Jako nastolatek zadeklarował, że nigdy się nie męczy. Trener Bob Bowman wziął sobie do serca tę deklarację i postanowił udowodnić niepokornemu chłopakowi, że jest inaczej. Niestety plan się nie powiódł, ale udało się wypracować wspólny cel, jakim było osiągnięcie spektakularnego sukcesu sportowego. Michel pokochał smak zwycięstwa, chciał udowodnić, że jest najlepszy, co mu się udało.
Wiem, że wiele osób negatywnie ocenia ten tytuł, zarzucając mu infantylność i brak powagi typowej dla tego typu pozycji. Tutaj trzeba brać na poprawkę fakt, że książka została wydana, kiedy Michel był jeszcze nastolatkiem, więc nie powinno się oczekiwać dojrzałości dorosłego faceta od chłopaka w tym wieku. Mnie ta historia urzekła, tak po ludzki i nie mam zamiaru się z tym kryć, nie dość, że zawiera ważny, bardzo wartościowy przekaz, to jeszcze jest perfekcyjnym źródłem motywacji dla osób, które rozważają rozpoczęcie przygody z pływaniem. Książka napisana została w sposób rzetelny, dlatego rozpoczyna się od zobrazowania fizycznej przewagi Phelpsa, bo on dosłownie został stworzony, aby pływać, o czym świadczą idealne do tej dyscypliny proporcje ciała. Poznajemy historię chłopca, który uwielbiał robić psikusy, a do tego był skory do buntu przeciwko ustalonym regułom. Śledzimy kształtującą się relację między nastoletnim Michaelem a trenerem Bobem Bowmanem, w której dochodziło do wybuchowych sytuacji. Mimo początkowych niesnasek panowie utworzyli całkiem zgrany duet, wspólnie ustalając kolejne cele do zrealizowania. Bowman poświęcał równie dużo czasu rozwojowi fizycznemu Phelpsa, jak i kwestiom związanych z psychologią i motywacją do działania, o czym również powinno się wspomnieć. Wyraźnie zostało podkreślone, że sam cykl treningowy to nie wszystko, równie wiele miejsca powinno się poświęcić psychice zawodnika. Na konkretne imprezy sportowe były ustalone jasne działania, w tym bicie kolejnych rekordów świata.
W życiu Phelpsa wcale nie było kolorowo, będąc dzieckiem, przeżył rozwód rodziców, a ciężar wychowania trójki dzieci spadł na matkę Michaela. Pływak przyznaje, że wiele zawdzięcza wsparciu rodziny, bez którego osiągnięcie sukcesu byłoby trudne. Podkreślona została silna więź z matką, która postawiła wszystko na jedną kartę, aby syn mógł w jak najlepszych warunkach rozwijać swoją sportową pasję. Sporo miejsca poświęcone zostało relacji z dwójką sióstr, które również trenowały pływanie. Przekaz jest bardzo szczery i taki wręcz bezpośredni, nie ma tutaj mydlenia oczek, czy trywializowania wymagającego sportu. Za każdym kolejnym osiągnięciem na długiej liście Micheala stoi ciężka praca, katorżnicze treningi i intensywne działania Bowmana, to jest fakt. Phelps cierpi na ADHD, o czym otwarcie mówi, przez długi okres przyjmował metylofenidat, środek stymulujący, powszechnie stosowany w farmakoterapii u osób z nadpobudliwością. Tutaj zaserwuje ciekawostkę, wspomniany lek znajduje się na liście substancji dopingowych i ta kwestia mnie osobiście bardzo intrygowała. Ucieszyłam się, że nawet to zostało w swoim czasie odpowiednio wyjaśnione. Poza opisem kolejnych osiągnięć Phelpsa sporo można dowiedzieć się o samym pływaniu, o tym, jak wyglądają przygotowania do zawodów oraz organizacja imprez międzynarodowych, takich jak mistrzostwa świata, czy igrzyska olimpijskie.
Szybko dostrzeżono talent Micheala, który uzyskał profesjonalne wsparcie agencji marketingowej. Nie każdemu dane jest korzystać z takich dobrodziejstw, dlatego porównywanie rodzimych gwiazd sportu do ich zagranicznych kolegów mija się z celem. Wyraźnie zaznaczony został fakt, że wszyscy stanęli na głowie, żeby Michael mógł się realizować i można tylko gdybać, co by było, gdyby zabrakło tego potężnego zaplecza finansowego. Autobiografia Phelpsa nie jest może książką przełomową, ale za to obnaża realia systemu, w jakim znajdują się pierwszoligowi zawodnicy. Ten tytuł zawiera bardzo pozytywny przekaz, daje nadzieję, że ciężka praca może przełożyć się na realne osiągnięcia. Życie Phelpsa to nie tylko spijanie śmietanki po kolejnych sukcesach, bo w życiu każdego sportowca pojawiają się słabsze momenty, chwile zwątpienia i kryzysy. Zawodnik nie zawsze jest w szczytowej formie, o czym świadczy charakter cyklu treningowego, który składa się z określonych etapów, które również tutaj zostały wyszczególnione. Z pewnością kluczową rolę w sportowej karierze Phelpsa odegrała również jego osobowość, w tym pozytywne nastawienie i ta niespożyta energia. Zastrzeżenia mam do wymiarów książki, która jest duża i nieporęczna, co utrudnia czytanie. Gdyby postawić na mniejsze, takie standardowe wymiary, to zdecydowanie ułatwiłoby lekturę.
Treść książki spełniła pokładane w niej oczekiwania i mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że jestem w pełni usatysfakcjonowana, otrzymałam sporą dawkę pozytywnej energii i motywacji. Nie jest to klasyczna autobiografia, co nie wszystkim może się spodobać, ale realnie oddziałuje na psychikę czytelnika, to stanowi niekwestionowany atut tej pozycji. Książka z pewnością spodoba się miłośnikom sportu oraz tym, którzy chcą się dowiedzieć czegoś więcej o samym pływaniu. Polecam!