
W zeszłym tygodniu Sąd Najwyższy uniewinnił Tomasza Komendę. Mężczyzna spędził 18 lat w więzieniu za zbrodnie, której nie popełnił. Wymiar sprawiedliwości zawiódł na całej linii. Pewnie zastanawiacie się dlaczego zdecydowałam się na taki wstęp? Dzisiejszy post dotyczy książki Macieja Lisowskiego założyciela Fundacji Lex Nostra. Wspomniana organizacja wspiera osoby pokrzywdzone przez wymiar sprawiedliwości. A tych ostatnich, jak się okazało jest całkiem sporo…
Swego czasu pracując jako protokolantka miałam okazje od kuchni poznać specyfikę pracy w sądzie. Autor na bazie własnych doświadczeń postanowił wytoczyć wojnę przedstawicielom wymiaru sprawiedliwości. Sam został niesłusznie skazany na karę dwóch lat pozbawienia wolności za przestępstwo, którego nie popełnił. W trakcie procesu doszło do rażących uchybień, a samowolka urzędników państwowych była przerażająca i bulwersująca zarazem…
Takie rzeczy to tylko w Polsce…
Pierwsza część książki skupia się na osobistych doświadczeniach Lisowskiego. Czytelnik może dowiedzieć się, co było bodźcem spustowym do założenia Fundacji Lex Nostra. Mnie osobiście trochę irytowała postawa autora. Niby taki skromny człowiek, a kreuje się na gwiazdę rocka wśród przedstawicieli organizacji pozarządowych. Druga część książki to zbiór relacji z prawdziwych procesów osób pokrzywdzonych korzystających z pomocy Fundacji.
Autor powołuje się na konkretne postępowania. Wskazując na rażące błędy urzędników zachęca do publicznej debaty na temat konieczności przeprowadzenia reformy sądownictwa. W książce absurd goni absurd. Większość opisanych sytuacji pokazuje polski wymiar sprawiedliwości w niekorzystnym świetle ( a może powinnam napisać w krzywym zwierciadle?). Sama nie chciałabym być na miejscu ofiar korzystających z pomocy fundacji Lisowskiego. Niekompetencja to najdelikatniejsze słowo, jakim mogę określić zachowanie wspomnianych w książce sędziów, prokuratorów i policjantów (autor nie zważając na konwenanse używał ostrego języka). Z relacji Lisowskiego wynika, że dla urzędników nie liczy się sprawiedliwość, tylko dobre statystyki. Zamiast skupić się na łapaniu sprawców prawdziwych przestępstw przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości ścigają niewinnych obywateli. W trakcie lektury czytelnik może bliżej poznać światopogląd autora.
Książka składnia do wielu mrocznych refleksji. A co jeżeli ja byłabym na miejscu tego konkretnego pokrzywdzonego? Ciarki przechodzą mi po plecach na myśl, że mogłabym niesłusznie trafić do więzienia. Prawo i pięść to wartościowa pozycja, z małym ale… Autor w moim ocenie powinien popracować nad sposobem przekazywaniem informacji. W książce roi się od niepotrzebnych dygresji niezwiązanych z pracą fundacji. Powoływanie się na zażyłości autora z przedstawicielami świata biznesu i polityki sprawiło, że ta pozycja trochę straciła na wiarygodności. Wątki dotyczące życia prywatnego Lisowskiego były nadmiernie przegadane. Zaskoczyło mnie, że autor w książce napomknął o próbach oczerniania go w mediach przez przedstawicieli pewnych środowisk.
Prawo i pięść to unikalna pozycja skłaniająca do publicznej debaty nad koniecznością wprowadzenia zmian w funkcjonowaniu polskiego wymiaru sprawiedliwości. Autor dobitnie pokazał, że nieznajomość prawa szkodzi, nawet jeżeli jest się niewinnym. Polecam!
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.