Luke Allnutt- Niebo na własność

no title has been provided for this book
Wydawnictwo:
Przeczytane:
Ocena:
Liczba stron: 400

Jakiś czas temu brałam udział w głosowaniu zorganizowanym przez Wydawnictwo. M0je zdumienie było tym większe, gdy otrzymałam maila z informacją, że wybrana przeze mnie okładka wygrała! Dodatkowo w ramach niespodzianki otrzymałam egzemplarz książki Niebo  na własność autorstwa Luke’a Allnutt’a.  Autor jest z pochodzenia Brytyjczykiem na stałe mieszkającym w Pradze, zawodowo zajmuje się pisaniem i  dziennikarstwem. Debiutował w 2013 roku  opowiadaniem Unspoken, w którym  opisał walkę z nowotworem  bazując na doświadczeniach  swojego  ojca. W 2018 roku  wydana została pierwsza powieść autora. Prawa do publikacji Nieba na własność zostały sprzedane do 30 krajów

Od zawsze trudno  mi było czytać książki o ludzkim cierpieniu. W przypadku Nieba na własność czytelnik musi zmierzyć się z tematem nieuleczalnej choroby kilkuletniego  dziecka. Po serii poronień w końcu Annie udaje się utrzymać ciążę. Na świat przychodzi Jack. Chłopiec jest oczkiem w głowie rodziców i spełnieniem marzenia o szczęśliwej rodzinie.  Rodzinne szczęście zostaje zakłócone, gdy u pięcioletniego Jacka w mózgu  zdiagnozowany  zostaje żółtogwiaździak pleomorficzny (PXA)…

Książka rozpoczyna się dość nietypowo,  bo  od końca historii, a potem nagle zastąpiona jest retrospekcją życia głównych bohaterów. Cieszę się, że tym  razem nie natrafiłam na przeplatankę teraz/kiedyś, bo ten  zabieg powoli mnie już irytował w innych pozycjach. Sposób konstruowania fabuły  zastosowany  przez Allnutt’a nie  zaburza odbioru  treści.Walka z chorobą dziecka została pokazana jako proces w który zaangażowano cały  system rodzinny. Anna i Rob to  dość nietypowa para. Ona jest do  bólu racjonalna i twardo stąpa po ziemi. On wierzy w marzenia i ma odwagę realizować swoje ryzykowne pomysły. Księgowa pracująca w dużej korporacji i freelancer. Para, której z pozoru nic nie łączy…

Systematycznie zapoznawałam się z kolejnymi  wycinkami z życia głównych bohaterów. Przy okazji choroby  dziecka pojawiły się perturbacje w związku Anny i Rob’a związane z odmiennym  punktem widzenia na pewne kwestie. Książka nie skupia się na samym procesie leczenia. Allnutt zrzucił z twarzy bohaterów emocjonalne maski i pozwolił im na szczerą ekspresję uczuć. Początkowo bardziej byłam za stanowiskiem Rob’a szukającego alternatywnych rozwiązań. Powoli jednak zrozumiałam matczyne odczucia Anny, jakimi  kierowała się podczas podejmowania decyzji.

Fabuła ma słodko-gorzki wydźwięk, a co  najważniejsze- pokazuje prawdziwe, nieupozorowane reakcje emocjonalne. Nadzieja podobno umiera ostatnia, ale co w sytuacji, jeżeli ktoś nam ją brutalnie odbierze? Wtedy usilnie staramy  się ją na nowo  zdobyć… Książka systematycznie przeplatana jest wymianą wiadomości na internetowym  forum Miejsce Nadziei między Rob’em, a innymi rodzicami walczącymi z chorobą nowotworową zdiagnozowaną u swoich dzieci. Zapis tej  wymiany zdań to kolejna kwestia, która dodała historii realizmu. Dodatkowo taki zabieg literacki pokazał, że zdesperowani ludzie szukają wszędzie pomocy. Możliwe ,że na bardzo pozytywny efekt końcowy książki duży  wpływ mogły mieć  osobiste doświadczenia  autora związane z chorobą jego ojca. W trakcie studiów uczęszczałam  na zajęcia z psychoonkologii,  które przybliżyły mi jakie mogą być reakcje emocjonalne osób chorych onkologicznie i ich rodzin. Od strony stricte psychologicznej książka jest napisana bardzo  dobrze.

Autor wybrał bardzo trudną,  a dla niektórych wręcz drażliwą tematykę. Niebo na własność to przepiękna (o ile w ogóle mogę użyć tego  słowa) opowieść o walce  z chorobą chorobą przy okazji ukazująca ogromną moc miłości, która została wystawiona na ciężką próbę. W trakcie lektury niejednokrotnie z oczu płynęły mi  łzy. Autor świetnie ukazał całe spektrum bólu i cierpienia związanego  z chorobą dziecka. Mimo trudnej tematyki Allnutt postawił na lekką, momentami nieco subtelną formę literacką (ale w żadnym  razie sztuczną). Plus należy się również wydawcy-  okładkowa grafika świetnie współgra z prezentowaną treścią,  a sam układ stron dodatkowo potęgował  przyjemność płynącą z lektury.

Jako całość książkę oceniam  bardzo pozytywnie. Mogę przyczepić się do  paru  kwestii. Po  pierwsze mimo  wspomnianego wcześniej realizmu  nie mogłam  zrozumieć bardzo  egocentrycznej postawy Rob’a. Były momenty w których mężczyzna forsował swoje stanowisko, przybierając postawę tego  lepszego  rodzica (jakby  dziecko było czyjąś własnością!). Na poprawkę biorę jednak fakt, że silne emocje wywołują wiele skrajnych, często  dość irracjonalnych reakcji (może o  taki efekt właśnie chodziło autorowi?). Moje kolejne zastrzeżenie tyczy  się redakcji- w książce natrafiłam na kilka literówek.

Niebo na własność jest  książką wartościową, a przy okazji niosącą ponadczasowe przesłanie. Zgadzam się z wydawcą- kiedy  wszystko  jest już stracone liczy się tylko  miłość. Polecam!