Już dawno nie spotkałam się z równie kreatywną promocją książek, za to brawa należą się wydawcy. W tajemniczej czerwonej kopercie znajdował się klucz wraz z załączonym do niego plikiem niewinnych karteczek. Jak się okazało, te ostatnie do niewinnych wcale nie należały, zawierały serię osobliwych pogróżek. Jako że od dawna jestem oswojona takimi mrocznymi klimatami, nie wpadłam w panikę, byłam wręcz zauroczona. Kilka dni później trafił do mnie egzemplarz obiecującego thrillera równie o mrocznym tytule Na progu zła.
Najgorszy koszmar porzuconej żony właśnie rozgrywa się na oczach Fiony Lawson. Na progu jej domu znajdują się obcy, którzy twierdzą, że zakupili tę posiadłość. W domu na próżno szukać śladu bytności rodziny Fi wszystko zostało perfekcyjnie wyczyszczone. Nie ma tam również ani męża, ani dzieci kobiety, co staje się dla niej źródłem niewyobrażalnej frustracji. Komórka Brama nie nie odpowiada, co jest kolejnym powodem do zmartwień. Czyżby mąż, z którym jest w separacji, uciekł, przy okazji uprowadzając dzieci. Fi próbując opanować kolejny kataklizm, przy okazji powoli odkrywa od dawna skrywaną rodzinną tajemnicę…
Na progu zła nie jest thrillerem w klasycznym tego słowa znaczeniu. Otrzymałam aurę niedopowiedzeń i mroczną zagadkę, ale zabrakło mi tego przysłowiowego trupa w szafie. Louise Candlish doskonale wie jak wykreować tło perfekcyjnie współgrające z zaprezentowaną treścią. Sceneria dodaje tej historii charakteru, z pozoru ciche przedmieścia stają się miejscem tajemniczej zbrodni, ale tym razem stricte małżeńskiej. Na wyłożenie wszystkich kart na stół musiałam jednak trochę poczekać, to zdecydowanie pozycja dla cierpliwych czytelników, do których ja raczej nie należę.
O dziwo to czekanie na dalszy rozwój zdarzeń jakoś wybitnie mi nie przeszkadzało. Początkowo miałam wątpliwości, czy to aby na pewno rasowy thriller. Pierwsza część skupia się raczej na małżeńskich bolączkach Fi i Brama i całej historii, która doprowadziła do końcowej katastrofy. Wątek kluczowy serwowany jest partiami, początkowo jest tłem, żeby po pewnym czasie wysunąć się na pierwszy plan. W tej książce najbardziej liczą się emocje i reakcje głównych bohaterów na kolejne ekstremalne sytuacje.
Psychologia postaci została skrzętnie przygotowana i jest najmocniejszym elementem tej pozycji. Obserwowałam transformacje osobowościową Fiony, która ze zdradzonej mężatki przeradza się w świadomą siebie kobietę, której nie oprze się żaden mężczyzna. Ona nie spocznie, aż nie osiągnie celu, którym jest rozwikłanie zagadki ucieczki męża. Bram stanowi jej przeciwwagę, wiemy, że ma wiele na sumieniu, ale również powoli dowiadujemy się dlaczego. Mężczyzna uknuł intrygę, której nie powstydziłaby się niejedna kobieta i wysuwa się na prowadzenie w moim prywatnym rankingu najciekawszych postaci.
Historia niby płynie własnym nurtem i porywa czytelnika, ale od tego porażającego zmysły scenariusza trudno się oderwać. Jest słodko i nieco pikantnie, a co najważniejsze bardzo zagadkowo, historia wprawia czytelnika w odpowiedni nastrój. Fabuła niby rozgrywa się nieśpiesznie, bo tu nie o wartkie zwroty akcji chodzi, tylko o ten długo wyczekiwany wybuch. Najważniejszy jest klimat i ta aura niedopowiedzeń, ta historia skłania do licznych egzystencjalnych refleksji. Początkowo miałam pewne zastrzeżenia, zaproponowana wizja nie do końca mnie przekonywała swoją innowacyjnością i tym niecodziennym klimatem. W najbardziej stosownym momencie nastąpił długo wyczekiwany przeze mnie przełom, który pchnął tę historię do przodu, nie zabrakło również fajerwerków.
Byłam równocześnie zaniepokojona i zaintrygowana, momentami robiło się bardzo gorąco. Louise Candlish udowodniła, że aby stworzyć dobry thriller nie trzeba hektolitrów krwi i wyrafinowanej zbrodni, wystarczy mocno przemyślany pomysł. Na progu zła skutecznie pobudza szare komórki i o to właśnie autorce chodziło. Rozpoczynając lekturę byłam nieco zaniepokojona, kończąc w pełni usatysfakcjonowana. Nie do końca mogłam zrozumieć pełne miłosne epizody, ale na szczęście nie one były kluczowe dla zrozumienia całości. Miłość może i miała jakieś znaczenie, ale to małżeńskie trójkąty i ściśle powiązane z nimi kłamstwa były na pierwszym miejscu.
Lubię takie niekonwencjonalne kryminalne smaczki, dlatego zaproponowany scenariusz zdecydowanie przypadł mi do gustu. Louise Candlish świetnie wypadła debiutując w nowym gatunku. Zamiast kopiować znane schematy, wytyczyła nową ścieżkę prowadzenia fabuły. Na progu zła z pewnością spodoba się koneserom gatunku. Polecam!
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu MUZA