Randkowanie z przestępcą zawsze niesie za sobą pewne trudne do przewidzenia konsekwencje. Mala była przekonana, że w końcu udało jej się zaznać szczęścia, jak się okazuje do czasu… Związek z Ramzesem poza nieziemskim seksem nie mógł nieść ze sobą niczego dobrego… Komuś bardzo zależy, żeby uprzykrzyć mężczyźnie życie i odebrać to, co kocha. Przez jego niewłaściwe wybory teraz Mala musi uciekać, a najlepiej na dłuższą chwilę zniknąć z pola widzenia. Z dnia na dzień sprawa coraz bardziej się komplikuje…
Teraz już wiem, za co odpowiadała Paulina Świst przy tworzeniu tej serii, a czego w drugim tomie niestety zabrakło. Lilka Płonka nie do końca odnalazła się w wizji, jaką zapoczątkowała w duecie ze swoją przyjaciółką. Sama historia pozbawiona jest fajerwerków, nawet tych seksualnych, co zresztą bardzo mnie z dziwiło, najdelikatniej rzecz ujmując, erotyczne sceny były dość powtarzalne, wręcz mechaniczne i na swój sposób do bólu drętwe. Jeżeli chodzi o przedstawioną w książce historię- nie ma ona nic wspólnego z emocjonującą ucieczką przed żądnymi krwi gangsterami, to co zaprezentowała Płonka, przypomina bardziej gonienie niesfornego króliczka. Właściwie lwia część fabuły poświęcona jest preferencjom alkoholowym Mali, nadmiernej konsumpcji napojów wyskokowych przez bohaterkę oraz konsekwencji, jakie jej alkoholizm ze sobą niesie. Chciałabym napisać coś pozytywnego, że akcja była dynamiczna, że miałam wypieki na policzkach, czytając wyuzdane sceny seksu, ale niestety nic takiego nie miało miejsca.
Zabrakło również przyprawionego ironią czarnego humoru, o ostrzejszych dialogach również mogłam zapomnieć. Miałam wrażenie, że Mala zapada się w swoim alkoholizmie, a jeszcze bardziej przerażał mnie fakt, że bohaterka nic sobie nie robi ze swojego uzależnienia. Wstęp był względnie pikantny, lekko ekscytujący i nawet na by uszedł, gdyby nie ten chaos zaserwowany w rozwinięciu, który dosłownie wybił mnie z rytmu. Miałam wrażenie, że autorka sama nie wie, jaką historię chciałaby stworzyć i piszę, co ślina przyniesie jej na język. O ile pierwsza część cyklu była prawdziwą petardą, o tyle druga jest co najwyżej przeciętna. Doceniam styl, bo mimo okropnych niedociągnięć w fabule książkę czytało się wybitnie przyjemnie. Zakończenie było sporym zaskoczeniem, głównie ze względu na diametralną zmianę w dynamice i daje ono nadzieję na lepszą kontynuację.
Mala M. 2 jest dowodem na to, że książki pierwotnie pisane w duecie, bez dwóch zdań powinny być kontynuowane w duecie. Mnogość błędów i chaos zabiły potencjał drzemiący w tej historii. Książka jest za słaba, żeby komukolwiek ją polecać.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Akurat