Swoją przygodę z książkami Kerstin Gier rozpoczęłam pierwszym tomem bestsellerowej Trylogii czasu. Muszę przyznać, że żaden autor nie oczarował mnie wcześniej w podobny sposób (tak tak, to właśnie dzięki takim książkom pokochałam fantastykę!). W tym przypadku nie chodzi o tylko samą pomysłowość, autorka do perfekcji opanowała trudną sztukę przekraczania granic wyobraźni. Niewykonalne stało się możliwe. W jednej chwili poznałam fascynujące, alternatywne światy w których z pozoru szara rzeczywistość miesza się z wysublimowaną magią. Trylogia snów to kolejny fantastyczny cykl, który potwierdza kunszt i literacką moc mojej ulubionej niemieckiej pisarki. Pierwszy tom był obłędny, drugi okazał się jeszcze lepszy!
„Choćby czasy były nie wiem jak trudne, zawsze noś w sercu zieloną gałązkę, a spocznie na niej śpiewający ptak. (…)”
Czyżby w życiu Liv Silver nastała słodka stabilizacja? Wszyscy dobrze wiemy, że to niewykonalne. Szalona matka, dociekliwa młodsza siostra, niekonwencjonalna, a do tego zdecydowanie pokręcona niania stanowią idealny pakiet rodzinny, który sam w sobie jest gwarantem braku normalności i monotonii zarazem. Po ekstremalnych doznaniach wieńczących Pierwszą Księgę Snów Liv ma szansę na chwilę oddechu w ramionach ukochanego Henry’ego. Jak łatwo można się domyślić taka sielanka nie potrwa za długo, Liv w przedziwny sposób wikła się w kolejną- równie szaloną, jak i tajemniczą historię. Nastolatka będzie zmuszona zmierzyć się z problemem zdecydowanie wykraczającym poza logiczne ramy i na swój sposób bolesnym.W przedziwny sposób i równie nagle nad życiem Liv zawisły czarne chmury, a komuś bardzo zależy, żeby skutecznie zatruć życie pannie Silver. Jedno jest pewne- będzie się działo!
„Henry uśmiechnął się i był to ten specjalny uśmiech, przeznaczony tylko dla mnie, który uwielbiałam ponad wszystko na świecie. (…)”
W Drugiej księdze snów napotkamy na wiele melodramatów pomieszanych z bardzo osobliwą historią dotykającą głównych bohaterów. Liv, wraz ze swoimi przyjaciółmi, już całkiem dobrze radzi sobie z tą całą zabawą i ogrania życie w alternatywnym świecie marzeń sennych. Kerstin Gier bardzo, ale to bardzo świadomie wykracza ponad to co zaserwowała czytelnikom w pierwszym tomie cyklu i skutecznie przyprawia nas o szybsze bicie serca serwując swoje równie mocne, jak i mroczne i fantastyczne historie. W tej części nie zabrakło tego jakże charakterystycznego czarnego humoru zmiksowanego ze szczyptą wysublimowanej ironii w połączeniu z niewinnym nastoletnim sarkazmem. Mimo, że poznajemy odpowiedzi na pytania z jakimi pozostawiła nas autorka kończąc pierwszy tom, to pojawiają się kolejne jakże problematyczne kwestie z którymi musimy się zmierzyć. Zmienia się również stan emocjonalny głównej bohaterki, bo ktoś ewidentnie, ale nie bezpośrednio, godzi w jej osobę.
„Gdy zaczyna wiać wiatr zmian, jedni budują mury, drudzy wiatraki. (…)”
Tajemnicza blogerka- Secrecy- dość nieoczekiwanie wchodzi w posiadanie informacji, o których wiedzieli nieliczni. Tym razem świat marzeń sennych dziwnie zlewa się z realnym życiem, to stanowi ciekawą alternatywę. Druga część była dla mnie równie stymulująca, jak i niepokojąca. Zaserwowany chaos w pomieszaniu z kreatywnością głównych bohaterów przełożył się na intrygującą fabułę, którą śledziłam z coraz większym zaciekawieniem. Dynamika była nieco inna, Gier poświęciła więcej uwagi życiu osobistemu wykreowanych przez siebie postaci, co mnie osobiście ucieszyło i nieco zatrwożyło. Pewne kwestie się rozwiązały, a nowe problemy Liv ekstremalnie podkręciły akcje, dosłownie przyprawiając mnie o dreszcze. Czytając zapomniałam o bożym świecie i dałam się porwać tej równie fascynującej, jak pokręconej historii. Zapewniam Was, w trakcie lektury książek Kerstin Gier jedno jest pewne- nuda Wam nie grozi. Zaskoczyła mnie transformacja Graysona, bo z lekkiego bufona przerodził się w całkiem znośnego kolesia, który potrafi bronić swojego zdania i postawić na swoim. Niepokój obezwładnił mnie, gdy w sennym świecie przyszło do ostrzejszych scen z udziałem Henrego. Nie wiem, jak Wy, ale ja trochę inaczej go oceniałam i momentami nie za wiele zabrakło mu do otrzymania tytułu dupka roku.
„Podchodzę do tego tak, jak powiedział kiedyś Mr Wu: „Choćby czasy były nie wiem jak trudne, zawsze noś w sercu zieloną gałązkę, a spocznie na niej śpiewający ptak”. (…)”
Na całe szczęście autorka (w końcu!) zapewniła Liv przyspieszony kurs dojrzewania, a bohaterka ten egzamin (jak łatwo można się domyślić…) zdała celująco. Kerstin Gier oczywiście nie zapomniała o całej tej, momentami nieco uwłaczającej, szkolnej otoczce, przez co mogłam na spokojnie obserwować z boku zabawne sytuacje, będące źródłem frustracji nastoletnich bohaterów. Silver. Druga księga snów to propozycja, która zadowoli zarówno młodszych, jak i starszych czytelników- w przypadku tego typu pozycji nie ma żadnych ograniczeń wiekowych. Nie znam żadnego innego autora, który równie sprawnie jak Gier potrafi zmieszać elementy fantastyki młodzieżowej ze stosowną dla pierwszoligowych thrillerów atmosferą emocjonalnego napięcia. Co więcej- mimo, że przechodzę cukrowy detoks to z pewnością niebawem wypróbuje przepis na waniliowe rogaliki pocieszenia autorstwa Lottie :). Po zaserwowanym przez autorkę ekstremalnie zaskakującym finale, baaaardzo ciekawi mnie dalszy ciąg tej historii, a to najlepsza rekomendacja książki.
„Emily działała jak tłumik. Tłumiła wszelką radość. (…)”
Do tej pory nie byłam przekonana, czy lubię tego typu propozycji. Teraz już wiem- ja je uwielbiam! Co więcej- mam ochotę na więcej :). Kerstin Gier zapewniła mi niezapomniane chwilę z lekturą, która na długo pozostanie w mojej pamięci. Bezapelacyjnie polecam :)!
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina