
Skradzione laleczki to kolejny thriller psychologiczny bazujący na traumie ofiary z szalonym oprawcą w tle. Siostry- Jade i Macy- zostały osiem lat temu uprowadzone przez Benny’ego, młodego sprzedawcę porcelanowych lalek. Książka stanowi dokładną relację jednej z przetrzymywanych dziewczynek. Benjamin Sutton dopuścił się zbrodni zarówno na ciele, jak i na duszy swoich ofiar. Jade wie, że jej życie już nigdy nie będzie normalne, ale nie spocznie zanim nie odszuka siostry. Po latach wraz z ponownym pojawieniem się Benny’ego koszmar z przeszłości powraca na nowo.
Mocnych, momentami niesmacznych i makabrycznych, doznań w trakcie lektury mi nie zabrakło. Ker Dukey i K. Webster z premedytacją próbowały mnie zszokować, momentami aż natarczywie. Czy im się to udało? Nie do końca, ponieważ tania sensacja osadzona na motywie przemocy seksualnej do mnie nie przemawia. Zamiast pokazać od środka żniwo traumatycznych przeżyć głównej bohaterki autorki niepotrzebnie skupiły się na otoczce wydarzeń.
Główną narratorką powieści jest Jade. Retrospekcjom głównej bohaterki według mnie brakowało jakże potrzebnego w tej historii realizmu. Przeżycia Jade niejednokrotnie zostały zobrazowane w groteskowy sposób. Jestem psychologiem, więc ciekawią mnie mechanizmy rządzące ludzką psychiką. Mimo całych pokładów empatii odczuć głównej bohaterki pojąć nie mogłam. Początkowo Jade została przedstawiona jako dojrzała, stabilna emocjonalnie, momentami lekko zołzowata policjantka. Wraz z rozwojem fabuły w mojej głowie pojawił się mętlik i nie wiedziałam, co jest prawdą, a co urojeniem głównej bohaterki. Zabrakło mi klasycznych przejawów zespołu stresu pourazowego. Dostrzegłam również elementy nieco pokręconej wizji odwróconego syndromu sztokholmskiego.Zdziwił mnie osobliwy sposób przeżywania traumy przez Jade. Z jednej strony miałam wrażenie, że wszystko jest z nią w porządku. Z drugiej widziałam przejawy nieco popieprzonej natury Jade. Trochę szkoda, że rola Macy została ograniczona do roli tej gorszej lalki, która się nie wychyla.
Zaserwowany przez autorki chaos w fabule przyprawił mnie o palpitacje serca (oczywiście w negatywnym tych słów znaczeniu). Historia przedstawiona w ksiażce była systematycznie przeplatana teraźniejszymi i przeszłymi doświadczeniami Jade. Horror zaserwowany porwanym dziewczynkom został przedstawiony jako urywek z czegoś na kształt psychozy. Pytam więc dlaczego? Według mnie poszczególne wydarzenia można było przedstawić realistyczniej, ale widocznie autorkom zabrakło literackiej ambicji. Brak realizmu w fabule zabił ducha książki (co było nieuchronne i do przewidzenia) i uczynił Skradzione laleczki podrzędnym thrillerem bazującym na taniej sensacji.
Książka przesycona jest obraźliwymi treściami o podłożu seksualnym, które mnie osobiście odpychały. Brutalne sceny przemocy nie wprowadziły niczego istotnego do fabuły tylko niepotrzebnie zaburzały odbiór książki. Kolejne wątki przedstawione zostały w postaci migawek, które były niedopracowane i pozostawiały wiele do życzenia. Zamiast rozwinąć poszczególne, często niedoszlifowane historie, autorki zagubiły się w pogoni za akcją.
Trochę szkoda, że genialny pomysł na fabułę został zdeptany przez niepotrzebną brawurę pisarek. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że w drugiej części Laleczek potencjał drzemiący w tej historii zostanie z rozmysłem wykorzystany.