Profilowanie kryminale od lat cieszy się uznaniem wśród czytelników na całym świecie, od niekwestionowanego sukcesu Milczenia owiec Thomasa Harrisa, jak grzyby po deszczu pojawiają się kolejne książki, których trzon stanowi psychologia behawioralna. Na polskim literackim poletku prekursorką gatunku jest Katarzyna Bonda, która to wprowadziła w swojej debiutanckiej powieści postać psychologa śledczego Huberta Meyera. Na kontynuacje przygód profilera trzeba było czekać blisko 9 lat, czy nowa książka autorki powtórzy sukces poprzednich części serii?
Hubert Meyer miał w planach wreszcie rozpocząć swój długo wyczekiwany urlop, od przejścia do sektora prywatnego nie może narzekać na brak nowych zleceń. Chwilę błogiego lenistwa przerywa seria niepokojących esemesów od dawnej znajomej. Na domiar nieszczęść w jego domu zjawia się grupa przyjaciół z dawnych lat na czele z prokurator Weroniką Rudy. Pół roku wcześniej jeden z policjantów zabił znanego w półświatku gangstera- Japę, teraz funkcjonariusz liczy, że Meyer pomoże mu zgrabnie zatuszować sprawę. Hubert poproszony zostaje o stworzenie fałszywego profilu sprawcy, który zepchnie śledztwo na niewłaściwe tory. Najlepiej, gdyby zabójstwo Japy wyglądało na gangsterskie porachunki, trzeba tylko znaleźć potencjalnego słupa. Aby szalony plan miał szansę realizacji Hubert, musi wziąć udział w jakimś oficjalnym policyjnym śledztwie, które będzie przykrywką dla realnych działań profilera. Nieopodal zamku w Mosznej znalezione zostają zwłoki młodego mężczyzny, Meyer wraz z prokurator Rudy zajmą się sprawą niecodziennej zbrodni…
Z przykrością muszę stwierdzić, że lektura tej książki była dla mnie męczarnią. O ile bardzo pozytywnie wspominam poprzednie literackie propozycje Katarzyny Bondy, o tyle o tej najnowszej nie mogę napisać za wiele dobrego. Zamek w Mosznej poza historycznymi walorami skrywa również wiele konfliktów, każdy z mieszkańców ma coś na sumieniu, przez co grono potencjalnych morderców niepokojąco się rozrasta. Meyer ma pełne ręce roboty, musi jak najszybciej zweryfikować kilka alternatywnych wersji wydarzeń. Szkoda tylko, że główny bohater stracił sporo ze swojej charyzmy, miałam wrażenie, że jest wiecznie zmęczony, sfrustrowany i przepracowany, jakby brakowało mu witalności. Może dopadł go w końcu kryzys wieku średniego, któż wie? Miałam wrażenie, że Meyer nie udźwignie tej sprawy, jak dla mnie za długo brodził po omacku, jakby nie wiedział, co robi. Wielowątkowość tym razem zupełnie się nie sprawdziła, mnogość niepowiązanych ze sobą historii wprowadziła tylko irytujący chaos. Przeskakiwanie pomiędzy kolejnymi wydarzeniami było równie niepokojąc, jak przeciąganie serii monotonnych opisów. Przez nadmierne ubarwianie już i tak za skomplikowanej opowieści miałam problem ze skupieniem uwagi na najważniejszych wątkach. Preferuję większą systematykę i konsekwencję, których tutaj zabrakło.
W przeciwieństwie do przekombinowanej kryminalnej intrygi psychologia postaci stoi na całkiem niezłym poziomie, intrygujących osobowości w książce nie zabrakło. Na uwagę szczególnie zasługuje kreacja prokurator Rudy, jej błyskotliwość w połączeniu z nutą wysublimowanej ironii i tajemniczości stanowią wybuchową mieszankę. Nie wiem, czym kierowała się autorka, wprowadzając do powieści wątek Bożeny Bednarek, historia domniemanego morderstwa jej syna była groteskowa i trochę nie trzymała się kupy. Była kochanka Meyera przywodziła na myśl najgorszy koszmar, była nieznośna i w charakterologicznie przejaskrawiona. Melodramatyzm w postawie Margot przywodził sceny z kiepskich harlequinów, zachowanie rozpieszczonej Trudki było już mniej niepokojące i bardziej znośne. Historia stanowiąca trzon książki miała potencjał, szkoda tylko, że został zabity w zarodku. Gdyby porzucić te wszystkie irytujące wątki obyczajowe i podkręcić akcję, wyszedłby mocny kryminał. Przedziwne zakończenie to jakieś totalne nieporozumienie, znając możliwości literackie Katarzyny Bondy, liczyłam na coś spektakularnego, a nie serwowanie oczywistości.
Nikt nie musi wiedzieć jest książką z gatunku tych, o których chciałabym jak najszybciej zapomnieć. Cenię sobie kreatywność Katarzyny Bondy, ale tym razem trochę przesadziła. Mam nadzieje, że to tylko chwilowy spadek formy i kolejne książki autorki będą równie zjawiskowe, jak te wcześniejsze.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu MUZA