
Wierni fani Karin Slaughter śmiało potwierdzą, że w tym gatunku nie ma nikogo lepszego. Autorka przyzwyczaiła mnie do mrożących krew w żyłach zbrodni podszytych nutką niecodziennej tajemnicy. Tym większe było moje zaskoczenie, gdy natrafiłam na tę niepozorną książeczkę. Serce jak lód to krótka opowieść, nie mająca nic wspólnego z pozostałymi książkami autorki. Coś czuję, że Karin Slaughter chciała po prostu zaszaleć i pokazać się czytelnikowi w zupełnie nowej odsłonie. Nie podejrzewałam jednak, że autorka zdecyduje się na kryminalno-obyczajową mieszankę, opisując toksyczny związek dwojga ludzi.
Pam wychodząc za Johna schowała w kieszeń swoje ambicje. W tym małżeństwie, to on grał pierwsze skrzypce, a ona była tylko niewolnicą. Dla świętego spokoju zgadzała się na wszystko obserwując, jak mąż realizuje swoje coraz to bardziej ekscentryczne pomysły. Nie kochała go, ale nie chciała odejść w obawie przed samotnością. W końcu doszło do rozpadu pożycia, a niewierny małżonek po rozwodzie przeprowadził się do słonecznej Kalifornii, gdzie mógł w pełni rozwinąć swoją karierę pisarską. Swoje imperium zbudował jej kosztem, opisując ich małżeństwo w najczarniejszych barwach. Ona nie mogła mu wybaczyć, że tak nagle postanowił ją wymienić na lepszy, młodszy i jędrniejszy nowy model. Pam poczuła niewyobrażalną żądzę zemsty, podsycaną co rusz przez zasłyszane w pracy plotki znajomych. Telefon Johna bardzo ją zaskoczył, nie spodziewała się, że mężczyzna jeszcze kiedykolwiek będzie próbował nawiązać z nią bliższy kontakt. Były mąż informuje Pam, że ma raka i umiera, prosząc ją równocześnie, żeby ostatni raz do niego przyjechała. Kobieta, kierowana dziwnym przeczuciem, postanawia spełnić ostatnią prośbę męża. Teraz to ona mu pokaże, kto wygrał całą tę rozgrywkę…
Trochę trudno będzie mi napisać cokolwiek sensownego na temat tej książki, ponieważ nie do końca mi się spodobała. Przedstawiona historia jeszcze się nie zaczęła, a już musiała się skończyć, co zdecydowanie mnie rozczarowało. Slaughter zależało na dokładnym odwzorowaniu zmieniających się stanów emocjonalnych dwojga ludzi i udało jej się osiągnąć ten cel. Psychologia postaci wyszła tak sobie, niewiele dowiadujemy się o bohaterach, a motywacja Pam do ostatnich stron pozostaje zagadką. Trochę czułam się zawiedziona, ponieważ Karin Slaughter swoimi wcześniejszymi książkami przyzwyczaiła mnie do perfekcyjnie przygotowanej charakterystyki wprowadzonych bohaterów. Cieszę się, że cała historia została poprowadzona w lekki, dość niezobowiązujący sposób, świetnie wprowadzając czytelnika w życie pary. Zdarzyło się kilka mrocznych przebłysków, szkoda tylko, że zostały zgaszone w zarodku. Nie da się zaprzeczyć, że książkę czyta się przyjemnie, głównie dzięki wysokim umiejętnościom pisarskim samej Slaughter. Trochę zdziwiłam się, że książka została zaklasyfikowana jako thriller, ponieważ z tym gatunkiem nie ma zupełnie nic wspólnego. Trochę szkoda, że Slaughter nie rozwinęła bardziej przedstawionej rodzinnej intrygi. Lekko mroczne psychologiczne smaczki osłodziły mi lekturę i nie da się ukryć, że z przyjemnością śledziłam coraz to bardziej zaskakujące manipulacje Johna. Książkę jako całość oceniam, jako ciekawą odmianę względem pozostałych pozycji autorki.
Serce jak lód może rozczarować fanów gatunków. W książce nie znajdziecie perfekcyjnie skrojonej zbrodni, mrocznych sekretów i innych intrygujących kryminalnych smaczków. Jeżeli lubicie obserwować niecodzienne małżeńskie intrygi, to ta pozycja będzie wprost idealna dla Was. Karin Slaughter mile mnie zaskoczyła, ponieważ nigdy bym jej nie podejrzewała o romans z literaturą obyczajową. Jako całość książka prezentuje się całkiem nieźle, a do tego jest lekka i przyjemna. Żałuję, że autorka nie odważyła się bardziej rozwinąć przedstawionej historii.