Karin Slaughter słynie z tego, że lubi zapewniać swoim czytelnikom szereg mocnych wrażeń w trakcie lektury. Emocjonalny rollercoaster zaserwowany w trakcie czytania Dobrej córki sprawił, że miałam ochotę na więcej wrażeń. Ostatnie tchnienie to prequel wspominanego thrillera, który stanowi przedsmak tego, co wydarzy się w życiu Charlotte Quinn. Dobra córka była perfekcyjna w każdym calu i długo szukałam substytutu, który zapewniłby mi porównywalną porcję mocnych wrażeń. Na Ostatnie tchnienie natrafiłam całkiem przypadkiem, ale wiedziałam, że z tą historią muszę koniecznie się zapoznać.
Do akcji wkracza Charlotte Quinn, młoda prawniczna tak dobrze mi znana z lektury Dobrej córki. Kariera kobiety powoli się rozkręca, szkoda tylko, że rozwój zawodowy nie jest powiązany ściśle z jakże potrzebnym zastrzykiem gotówki. Broni szemranych przestępców, którym powinęła się noga w trakcie wykonywania nielegalnego procederu, kobieta czuję, że ma misję do wykonania. Dla Charlotte praca nie sprowadza się tylko do wykonywania kolejnych, często monotonnych obowiązków zawód prawnika od zawsze był jej marzeniem, które udało się w końcu po kilku trudnych latach zrealizować. W wyniku niecodziennych okoliczności trafia do niej osierocona nastolatka z niecodzienną prośbą. Flora postanawia uzyskać sądowe orzeczenie o samodzielności, które pozwoli jej się uwolnić od toksycznych dziadków. Korzystny wyrok w sprawie pozwoli jej samodzielnie zarządzać własnym funduszem powierniczym założonym przez firmę transportową po wypadku, w którym tragicznie zginęła matka dziewczyny.
Czytając miałam wrażenie, że Karin Slaughter chciała trochę inaczej poprowadzić tę historię. Autorka słynie z ostrych i bezkompromisowych scenariuszy, które zadowalają najbardziej wymagającego czytelnika. Ostatnie tchnienie zostało napisane bardzo zachowawczo bez efektu wow, tak dobrze znanego z pozostałych książek Karin Slaughter. O samej Charlotte nie dowiecie się za wiele. Jej życie prywatne pozostanie dla czytelnika tajemnicą (z kilkoma drobnymi wyjątkami). Psychologia postaci została zepchnięta a boczny tor na rzecz pewnego przedstawienia/ Fabuła skupia się na historii Flory, które pokazana została z kilku różnych perspektyw. Pierwotnie dziewczyna ukazana została jako dobra uczennica i uczynna scautka, której nie da się nie lubić. Do bólu słodka i pomocna dziewczyna dziwnym trafem wzbudza zaufanie Charllie serwując przy okazji kilka ckliwych historyjek. Wraz z rozwojem fabuły Flora niebezpiecznie się zmienia. Pytanie tylko dlaczego?
Książka nie do końca mnie zachwyciła. Znając scenariusz zaserwowany w Dobrej córce oczekiwałam prawdziwych fajerwerków, a otrzymałam co najwyżej ciekawą intrygę. Pomysł był moim zdaniem genialny i trzeba było go pociągnąć dalej, ale Karin Slaughter uśpiła go z premedytacją kończąc najważniejsze wątki w najmniej spodziewanym momencie. Charakterystyka postaci ograniczona została do kilku suchych faktów, co utrudniało mi wczucie się w stany emocjonalne wprowadzanych bohaterów. Miałam nadzieje, że wątek wysublimowanej psychomanipulacji w wydaniu Flory zostanie pociągnięty dalej, niestety tak się nie stało. Książkę czyta się dobrze, na całe szczęście nie zabrakło charakterystycznego dla thrillera napięcia i aury niedopowiedzeń. Jako całość historia intryguje, ale biorąc pod uwagę poziom rozwoju poszczególnych zdarzeń czytelnik może czuć się trochę rozczarowany. Książka napisana została w podobny sposób do innych pozycji autorki, z zastrzeżeniem, że jest zdecydowanie mniejszych gabarytów. To lekka i przyjemna lektura na jeden wieczór, spodoba się szczególnie fanom autorki, jak i tym z Was, którzy podobnie jak ja pokochali Dobrą córkę.
Ostatnie tchnienie stanowi przedsmak wydarzeń zaserwowanych w Dobrej córce. W mojej ocenie to poprawnie skonstruowany thriller, któremu zabrakło kilku mocniejszych elementów. Cieszę się, że kolejny raz miałam okazje spotkać się ze swoimi ulubionymi bohaterami. Jak dla mnie to idealna propozycja dla wrażliwszych czytelników, którzy lubią śledzić zmienne stany ludzkiego umysłu. Polecam!