Kamila Bryksy- Błyski

Błyski
Gatunek:
Wydawnictwo:
Przeczytane:
Liczba stron: 250

Jedno niepozorne zdjęcie może sprawić, że ktoś w końcu odkryje od dawna skrywaną tajemnice. Ile sekretów może mieć jedna rodzina? Lokalny zakład fotograficzny jest rodzinną firmą prowadzoną przez klan Dąbrowskich. Po ojcu i dziadku biznes przejął Igor, którego pasją od lat jest fotografia. W związku z odnalezieniem w domu dziadka starego zdjęcia zmarłej babci Oliwia odwiedza dawnego kolegę z liceum, w drzwiach mija ją niepozorna blondynka. Jak się okazuje, przypadkowo spotkana dziewczyna zostaje brutalnie zamordowana, denatka była studentką Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej. Oliwia nie spocznie, aż nie odkryje, kto stoi za tą zbrodnią. Przy okazji prywatnego śledztwa odkrywa szereg niepokojących faktów, które mogą jej bardzo zaszkodzić…

Chciałabym napisać coś pozytywnego o tym tytule, ale niestety ta historia była mocno naciąganą, a wręcz niewiarygodna. Główna bohaterka większość swojego wolnego czasu, którego jak widać, ma w nadmiarze, poświęca na śledzenie różnych ludzi i jej obsesja na punkcie zbrodni stanowi trzon fabuły. Jest dla mnie niepojęte, jak taka niepozorna kobieta mogła poświęcać własne życie na rzecz szpiegowania innych, jej mąż miał w tym temacie sporo do powiedzenia. Oliwia nie ma w sobie nic wyjątkowego, jest zwykłą szarą myszką, której po prostu w życiu nie wyszło i musi sobie jakoś zrekompensować przykre niepowodzenia. Autorka może i potrafiła stworzyć atmosferę niedopowiedzeń, ale totalnie pogubiła się w fabule, która okazała się nijaka. Książka miała kilka emocjonujących momentów, które niestety nie podciągnęły w górę poziomu całości. Plusem jest styl autorki, książkę czyta się przyjemnie, ma w sobie coś niezobowiązującego i niepokojącego zarazem.

Charakterystyka postaci niestety kuleje, jakby zabrakło pomysłu na barwne osobowości. Mimo niewielkich rozmiarów książki musiałam robić częste przerwy w lekturze, pochłonięcie tego tytułu na raz było dla mnie niewykonalne. Co do samego wątku śledztwa w sprawie morderstwa- autorka nie udźwignęła tematu i poszła po najniższej linii oporu, co przełożyło się na groteskowy przekaz. Jestem ciekawa, czym w tym czasie zajmowała się policja, bo Kamila Bryksy świadomie pominęła udział stróżów prawa. Finał był dla mnie niezrozumiały, po solidnej dawce porządnie usypiającej monotonii, zaserwowana została prawdziwa emocjonalna bomba. Książka napisana została nierówno, są wzloty, niestety upadków jest jeszcze więcej. Czułam się przytłoczona fabułą, która w mojej ocenie została stworzona na siłę. Błyski miały zadatki na niezły thriller psychologiczny, niestety Kamila Bryksy nie poradziła sobie z ciężarem rodzinnych sekretów.

Tego kryminału nie mogę zaliczyć do udanych, autorka popełniła za dużo karygodnych błędów, jako czytelnik czułam się ignorowana. Ten scenariusz do mnie nie przemawia, jako całość historia się nie broni, okazała się niespójna i usypiająca. Książki nie polecę nikomu, dla mnie stanowiła przykre rozczarowanie, o którym chcę jak najszybciej zapomnieć.

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu