JP Delaney zapewnił sobie popularność i rzesze wiernych fanów, jego dwie wcześniejsze książki długo nie schodziły z list bestsellerów. Lubi eksperymentować, przekraczać granice i igrać z czytelnikiem, co sprawia mu niewypowiedzianą przyjemność. Perfekcyjna żona to krok w zupełnie nowym kierunku, zatrważająca wizja przyszłości, w której technologia może zastąpić żywego człowieka. Czy kolejny eksperyment autora okazał się równie udany, jak dwa poprzednie?
Abbie budzi się w szpitalu, nie wie,jak się w nim znalazła, czuje się zagubiona, podejrzewa, że stało się coś bardzo złego. Nie pamięta co się z nią działo, w pamięci ma sporą lukę, którą chcę jak najszybciej uzupełnić. W sali znajduje się mężczyzna, który twierdzi, że jest jej mężem, ale ona go nie poznaje. Tim jest założycielem prężnie rozwijającego się start-upa, lidera w dziedzinie innowacyjnych technologii. Abbie miała wypadek w trakcie surfowania, umarła, a dzięki zaawansowanym rozwiązaniom informatycznym możliwe było powołanie jej do życia na nowo. Kiedyś była kobietą z krwi i kości, obecnie sprowadzona została do roli robota, Tim zadbał o to, żeby wgrać jej wspomnienia. Relacja męża nie pokrywa się z flashbackami pojawiającymi się w świadomości Abbie, ona czuje, że coś jest nie tak, musi jak najszybciej odkryć prawdę. Kobieta czuje się nieswojo w towarzystwie męża, wątpi w jego dobre intencje, ma dziwne przeczucia, zamierza przeprowadzić własne śledztwo i odkryć prawdę o swojej śmierci. Jeszcze nie wie, że właśnie otwarła puszkę Pandory…
Perfekcyjna żona to krok w zupełnie nowym kierunku, Delaney rozpoczął intensywny romans w nowoczesną technologią, który nie wszystkim może przypaść do gustu. Brak klasycznych dla thrillera elementów może nieco zaniepokoić, tym razem czytelnik otrzymuje kota w worku i musi się z tym faktem oswoić. Atmosfera wydarzeń pozostawia wiele do życzenia, nie ma tego charakterystycznego napięcia i mrocznej aury. Jest za to tajemnica do odkrycia, a kluczem do niej jest pamięć Abbie. Teraźniejsze wydarzenia są niepokojące, ale przeszłość głównej bohaterki może przyprawić o gęsią skórkę, sporo w niej niejednoznaczności i popapranych historii. Delaney znalazł perfekcyjny sposób na zaciekawienie czytelnika, tym razem odwołał się do terapii szokowej, co całkiem nieźle się sprawdziło. Abbie była młodą, inteligentną, a do tego bardzo niezależną artystką, spełniającą się w świecie sztuki. Popełniła błąd, zakochując się w Timie, który wcale nie był tak idealny, jakby mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Delaney powoli zaznajamia czytelnika z tym, co było kiedyś, sielanką przerywaną mrożącymi krew w żyłach scenami rodem z horroru, co stanowi przełom w twórczości autora. Kluczowym wątkiem okazuje się zaawansowana technologia, która pozwoliła wskrzesić Abbie. Pojawiają się pytania związane z etyczną stroną tego eksperymentu, szczególnie, że nie wszystkim podoba się szalone posunięcie Tima. W tej książce kluczową rolę odgrywają rodzinne sekrety, zgrabnie zamiecione pod dywan.
Mimochodem do terapii wpleciony został wątek związany z terapią autyzmu, syn ekscentrycznej pary cierpi na to zaburzenie. Delaney nie boi się kontrowersji, chcę unaocznić niepokojący proces, który kiedyś może zapewnić pięknym i bogatym nieśmiertelność, kosztem utraty prawdziwej tożsamości. Do tej książki trzeba podejść na chłodno, niecodzienny wstęp trochę mnie zniechęcił, chemia pojawiła się nieco później i trwał już do końca. Zaproponowana opowieść ma w sobie coś intrygującego i niepokojącego zarazem, przez co potrafi skutecznie przykuć uwagę. Charakterystyka postaci stanowi najmocniejszy punkt książki, wzbudza sporo emocji, również tych negatywnych. Para odgrywa rolę idealnego małżeństwa, niestety na obrazie perfekcyjnego związku pojawiła się gruba rysa. Niepewność, zazdrość, upokorzenie, złość, z tym musi zmierzyć się Abbie, żeby osiągnąć swój upragniony cel, jakim jest odzyskanie swojej tożsamości. Perfekcyjnie oddana została dynamika relacji pary, ich osobowości ewoluowały wraz z rozwojem fabuły, przyprawiając czytelnika o niezły zawrót głowy. Zakończenie było interesujące, kreatywne i dość nieoczekiwane. Długo zwlekałam ze wstawieniem recenzji, zaraz po lekturze miałam mieszane uczucia względem tej historii.
Doceniam pomysł i odwagę, ale preferuję twórczość Delaneya w bardziej klasycznej odsłonie. Perfekcyjna żona stanowi urozmaicenie w dotychczasowej twórczości autora i udany eksperyment, ale po cichu liczyłam na coś mocniejszego. Ostatecznie jestem usatysfakcjonowana, ale wiem, że Delaneya stać na więcej.