
Nie lubuje się w literaturze kobiecej. Irytują mnie infantylne miłostki i powielane schematy. Książki Jojo Moyes to co innego. Brytyjska pisarka udowodniła, że można inaczej, tak prawdziwie, tak po ludzku, a do tego z nutką niepowtarzalnej magi pisać o życiu. Zanim się pojawiłeś zmiażdżyło mnie emocjonalnie. Oczywiści pozytywnie. O powrocie Moyes z nowym tomem przygód Lou Clark wiedziałam od dłuższego czasu. Przyznaję, troszeczkę obawiałam się kierunku w jakim pójdzie ta historia. Zamiast książkę przeczytać zaraz po premierze, wolałam trochę poczekać, aż opadną emocje. W nowym tomie cyklu Lou Clark kontynuuje realizacje testamentu Willa. Ma żyć odważnie i realizować swoje marzenia. Idąc za głosem serca decyduje się na podróż za Ocean. Jesteście ciekawi czy Nowy York odmieni życie Lou?
„Najważniejsze, żeby nikt, kto ci towarzyszy, nie decydował, kim masz być, i nie przyszpilał cię jak motyla w gablotce. Najważniejsze to wiedzieć, że zawsze możesz znaleźć sposób, by wymyślić się na nowo. (…)”
Lou dosłownie rozkoszuje się Nowym Jorkiem. Odwiedza nowe miejsca, poznając przy okazji mnóstwo ciekawych osobowości. Żeby nie było tak kolorowo Moyes przygotowała szereg ekstremalnych zadań. Lou niejednokrotnie będzie musiała nieźle się nagimnastykować, żeby wyjść obronną ręką z trudnych sytuacji. Pobyt w Nowym Jorku został ukazany jako czas próby, ale również idealny moment na podjęcie kilku poważnych (często długo odwlekanych) decyzji. Lou (w końcu!) była wstrząśnięta, ale jakże niezmieszana. Zamiast chować głowę w piasek bohaterka wreszcie postanowiła zawalczyć o swoje marzenia!
Różne życiowe zawirowania w tym konkretnym przypadku sprzyjały rozwojowi osobistemu tej nieco szalonej Brytyjki. Lou nieuchronnie wydoroślała. W Nowym Jorku dla panny Clark rozpoczął się okres bolesnego rozszczepienia. Tytuł książki świetnie odzwierciedla jej treść. Z jednej strony umysł Lou skupia się na ekscytujących nowojorskich doznaniach, a z drugiej jej serce pozostało z ukochanym Samem w Londynie. Moyes zaserwowała głównej bohaterce nieco inny, względem poprzednich tomów, emocjonalny koktajl. Pisarka postanowiła trochę poznęcać się nad wszystkimi zaprezentowanymi w najnowszym tomie postaciami, co wprowadziło do fabuły, jakże potrzeby zamęt. Dla Lou pobyt w Nowym Jorku będzie okresem próby. Byłam nader ciekawa czy ta dobrze mi znana mieszanka dobroduszności, pomysłowości i pracowitości pozwoli głównej bohaterce zawojować Nowy Jork.
„Myślałam o tym, jak bardzo kształtują nas ludzie, którzy nas otaczają, i jak z tego powodu bardzo trzeba uważać, wybierając ich, a potem przyszło mi do głowy, że mimo wszystko może się okazać, że trzeba ich utracić, żeby tak naprawdę odnaleźć siebie.(…)”
Początkowo w fabule przerażał mnie ten lekki infantylizm. Znając książki Jojo Moyes wiedziałam, że w końcu nastąpi przełom.Na to mocne emocjonalne tąpnięcie tym razem czekać trzeba było nieco dłużej, bo aż do połowy książki! Ale było warto, bo wtedy właśnie fabuła weszła na te właściwe, moyesowe tory. Brytyjska pisarka kolejny raz udowodniła, że można zmieszać elementy baśniowe z momentami bardzo brutalną prozą życia. Jojo Moyes zaczarowała Lou Clark i zapewniła jej bajkową transformacje. Główna bohaterka z zalęknionego kopciuszka wreszcie wyrosła na śliczną, pewną siebie królewnę. Oczywiście do tej transgresji Lou dołożyła własną, kolorową cegiełkę.
Moje serce w dwóch światach skłoniło mnie do wielu (auto)refleksji. Przez pryzmat poczynań głównej bohaterki może spojrzeć na własne życie i rządzące nim wartości. W życiu wiele zależy od nas, od naszych decyzji. Na przykładzie zwariowanej Brytyjki w pasiastych rajstopach Jojo Moyes dobitnie pokazała czytelnikom, że warto walczyć o marzenia. Drogi czytelniku masz tylko jedno życie i masz obowiązek wykorzystać je najlepiej, jak się da!
Podsumowując. Szkoda, że to już koniec. Lou była, jest i będzie dla mnie idealnym coachem, który bez zbędnego psychologizowania wie, jak pokazać najważniejsze życiowe wartości. Sama mam cichą nadzieję, że kiedyś pojawi się kolejny tom serii. A samej Jojo Moyes ślicznie dziękuję za kolejną jakże cenną lekcje życia. Czy polecam? Bezapelacyjnie!