John Boyne- Chłopiec w pasiastej piżamie

no title has been provided for this book
Kategoria:
Autor:
Wydawnictwo:
Przeczytane:
Ocena:
Liczba stron: 204

Dwóch  chłopców. Dwa światy. Łączy ich nie tylko data urodzenia, mają marzenia i  pasje. Jeden może je realizować,  drugi może co  najwyżej fantazjować. Chłopiec w pasiastej piżamie to historia prawdziwej przyjaźni, która zrodziła się w ekstremalnych  warunkach obozu koncentracyjnego. Wydarzenia zostały dla kontrastu  przedstawione z perspektywy niczego  nieświadomego  dziecka. Prosta forma i ponadczasowe przesłanie.

Miarą dzieciństwa są dźwięki, zapachy i widoki, dopóki nie nadejdzie mroczna epoka rozsądku. (…)”

Bruno jest synem komendanta obozu koncentracyjnego. Nie może zrozumieć, dlaczego  rodzina tak  nagle musiała przeprowadzić się do tak nieprzyjemnego  miejsca. Odbiera rzeczywistość na swój własny, dziecięcy sposób. Całą sytuację związaną z pobytem w sąsiedztwie obozu koncentracyjnego traktuje jako ekstremalne wyzwanie i  próbę. Wydarzenia związane z II Wojną Światową zostały  zepchnięte na boczny tor. Bruno nie ma pojęcia o okrucieństwach, jakie mają miejsce za kolczastym ogrodzeniem. Ból i cierpienie są dla niego  czymś niewyobrażalnym i odległym, wojna jest dla niego pojęciem abstrakcyjnym. Tata, wzór cnót obywatelskich, jest  barwną postacią wykonującą sekretny zawód za który należy  mu się szacunek. Niewinność stoi w opozycji do hitlerowskich  zbrodni. Bruno przekręca wydarzenia i nazwy, nie dopuszcza do siebie wiadomości, że w jego  najbliższym otoczeniu  mogłoby dziać się coś złego.

Cała historia miała nieść wielkie przesłanie, ja go  jednak nie dostrzegłam. Autor nie przekonał  mnie do  własnej wizji wojny przedstawionej oczami niewinnego dziecka. Kolejne  zdarzenia zostały zaprezentowane w bardzo naciągany  sposób. Tematem przewodnim  miał  być holocaust, ale niestety ten wątek  został potraktowany po macoszemu. Mały, żydowski przyjaciel miał być alternatywną względem rozpieszczonego, niemieckiego  chłopca. Interpretacja należy do  czytelnika. Problem  w tym, że w książce nie ma za bardzo co  interpretować. Ważne wydarzenia zostały  przedstawione w trywialny  sposób. Historia miała poruszać, wzbudzać cały  szereg emocji w czytelniku. Nie wiem, jak Wy, ale ja pozostałam obojętna względem zaprezentowanych wydarzeń. Autor wcielił  w życie ambitny scenariusz, szkoda tylko, że nie zadbał o  detale. Podobne historie zostały opisane na wiele różnych sposobów w innych, nieco poważniejszych pozycjach. Taka szalona perspektywa mnie zdecydowanie przerosła

W nieprzeniknionym mroku i zgiełku Bruno nadal ściskał dłoń Szmula i pomyślał, że choćby nie wiem co , nie puści jej przenigdy. (…)”

Wątek  holocaustu przedstawiony jest w bardzo  delikatny, wręcz metaforyczny  sposób. Hitlerowskie zbrodnie zostały  zepchnięte na boczny  tor. Fabuła przypomina naiwną opowiastkę, która zrodziła się w głowie małego chłopca. Z tej historii mimo  wszystko można wyciągnąć kilka całkiem niezłych morałów dla siebie. Autor traktuje o  sile przyjaźni, która znienacka została wystawiona na ciężką próbę. Bruno nie zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje się w jego  najbliższym otoczeniu,  żyje pod magicznym kloszem, który szczelnie odgradza go od rzeczywistości. Każdy  z nas posiada godność i nie możemy  dopuścić do  tego, żeby ktokolwiek ją nam odebrał. Zwieńczenie tej  historii  było dla mnie sporym i  jakże negatywnym zaskoczeniem, ponieważ nie podejrzewałam, że autor zdecyduje się na tak  ryzykowne zakończenie. Z jednej  strony  nie jest to  sztampowa opowiastka osadzona w wojennych realiach. Z drugiej sposób przedstawiania tej  historii  nie do końca mnie przekonał.

Po  lekturze, co wrażliwsi  czytelnicy  mogą czuć się oszukani. Piękna historia została zepchnięta na boczny tor na rzecz naciąganego, dziecinnego scenariusza. Autor miał  przedstawić prawdziwą ludzką na turę w sytuacji  kryzysu związanego  z okrutnymi działaniami  wojennymi. Człowiek zaprezentowany został w przerysowany  sposób, a codzienne zdarzenia zostały  sprowadzone do bajkowej historii osadzonej w nieco  innych  warunkach. Lektura  była przyjemna, ale zdecydowanie nie należała do satysfakcjonujących. Styl i umiejętności literackie autora pozostawiały  wiele do życzenia,  wiele rozwiązań fabularnych  nie do  końca mnie zadowoliło, a wręcz poraziło. Narracja powinna być pierwszoosobowa, a Boyne popełnił spory błąd nie oddając głosu dziecku.  Książka została skierowana do dzieci, ale według mnie tylko  dorosły człowiek odnajdzie w niej prawdziwy sens. Zastosowane stylizacje językowe nie były dostosowane do treści.

„Dom to nie budynek, ulica czy miasto. Byle cegły i zaprawa to tylko pozór domu, bo przecież naprawdę dom jest tam, gdzie mieszka rodzina. (…)”    

Fabuła może i  by  mnie przekonała, gdybym nie znała prawdziwych realiów życia w obozie koncentracyjnych. Fikcja literacka pozostała niestety fikcją. Pozbawiona realizmu historia skierowana jest do  dzieci i  z założenia miała mieć charakter czysto edukacyjny. W książce pojawiło się wiele nieścisłości, które wpłynęły  na odbiór książki. Boyne przedstawił  alternatywną, bardzo  pokręconą wersje historii, a takie zachowanie jest dla mnie niedopuszczalne.