Tak wyobrażałam sobie śmierć to pierwsza wydana w Polsce książka szwedzkiej Pisarki Johanny Mo. Sama cenię sobie skandynawskie kryminały, więc nie mogłam odpuścić sobie przyjemności zapoznania się z tą książką. Autorka poza klasycznymi dla gatunku elementami skupiła się na przeżywaniu traumy psychicznej. Książka zdecydowanie mocno oddziałuje na czytelnika. Jest mroczna i dość nietypowa.
„Takie jest to światło. Podłoże pod nim znika, drgania ustają. Jedyne co widzi, to kręgi, które zbliżają się coraz szybciej. Panika wypiera wszystko inne. Nie tylko otoczenie, także wszystko w nim, oprócz strachu: umrzeć w ten sposób. (…)”
Książka rozpoczyna się w momencie powrotu do służby Heleny Mobacke. Kobieta po tragicznej śmierci dziewięcioletniego syna postanawia wrócić do pracy w policji. Otoczenie niedowierza, szczególnie, że Helena bardzo przeżyła śmierć dziecka i całkowicie odcięła się od świata zewnętrznego. Z dnia na dzień straciła męża, ukochanego syna i normalność Dla Heleny była to niewypowiedziana strata, która spowodowała ogromny ból psychiczny. Rana nadal się nie zagoiła, ale czas najwyższy wrócić do normalności. Praca ma stanowić dla niej formę terapii po traumatycznych wydarzeniach z przeszłości. Helena zostaje szefem sztokholmskiej grupy dochodzeniowej, która będzie zajmować się najbardziej skomplikowanymi sprawami. Jej zespół składa się z czterech członków- Hermana, Therese, Simona i Niklasa. Helena zostaje skierowana do prowadzenia śledztwa w sprawie wypadków w metrze. Tajemniczy mężczyzna zrzuca przechodniów pod koła pociągu. Ofiary z pozoru nie łączy nic. Helena Mobacke ma za zadanie dostrzec w śledztwie te rzeczy, które niewidoczne są na pierwszy rzut oka.
Autorka w książce sporo miejsca poświęca sferze psychiki swoich bohaterów. Czytelnik śledząc kolejne obrazy ma wczuć się w ich stany emocjonalne. Johanna Mo poruszyła bardzo trudną tematykę żałoby rodzica po śmierci dziecka. Autorka zrezygnowała z wartkiej akcji na rzecz mistrzowsko skonstruowanej intrygi kryminalnej. W książce krok po kroku dochodzimy do kolejnych informacji. Napięcie jest stopniowane, w powietrzu czuć dziwny dreszczyk emocji. Śledztwo jest bardzo drobiazgowe. Autora starała się zachować realizm. Czytelnik może co najwyżej snuć domysły, bo i tak nie jest w stanie przewidzieć, co wydarzy się później. Muszę przyznać, że Johanna Mo ma ciekawy, dość nietypowy styl, a książkę czyta się dobrze.
„Ich rzeczywistość zmieni się w taki sposób, że już nigdy nie da się jej naprawić. Jej samej też nigdy nie da się naprawić. Wszystko w niej chce się tylko położyć i poddać. (…)”
Helena Mobacke to postać tajemnicza. Sama odniosłam wrażenie, że jest bardzo wycofana. Dało się odczuć, że nadal nie pogodziła się ze śmiercią syna. W jednej chwili straciła wszystko- męża, dziecko i normalne życie. Po takim epizodzie trudno się pozbierać. Bohaterka w pracy zachowuje profesjonalizm. Spodobała mi się jej drobiazgowość. Wielokrotnie autorka podkreślała, że kobieta ma nadal problem z relacjami międzyludzkimi. Poza biurem unika współpracowników, dodatkowo zrezygnowała z samodzielnego kontaktu z dziennikarzami. Praca powoli sprawia, że wraca jej chęć do życia.
Śledztwo jest bardzo zawiłe. Przesłuchania świadków przynoszą kolejne sprzeczne informacje. Trudno jest odkryć wzór zbrodni. Co łączy nastolatka, terapeutkę i organistkę? Presja ze strony mediów i przełożonych jest spora. Ludzie boją się podróżować metrem. W mieście zapanowała atmosfera zbiorowej histerii. Helena musi zapanować nad tym chaosem.
„Strach już opanował miasto, pod osłona ciemności rozchodzi się po Sztokholmie jak zaraza. Jak stada szczurów szuka szczelin w fasadach domów, wspina się w górę rurami kanalizacji, przechodzi przez każdy otwarty sedes. (…)”
Tak wyobrażałam sobie śmierć to bardzo dobrze skonstruowany kryminał. Autorka postawiła na autentyzm. Książka wzbudza w czytelniku wiele emocji. Polecam!
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Editio Black.