
W ten weekend postanowiłam zapoznać się z kolejną odsłoną przygód Dextera. Nie wiem czy wiecie, ale na podstawie pierwszego tomu serii powstał popularny serial wyprodukowany przez telewizje Showtime. Cień Dextera to szósta odsłona przygód niekonwencjonalnego seryjnego mordercy.
Dexter nieco wydoroślał (o ile jest to w ogóle możliwe) i przyjął rolę przykładnego ojca rodziny. Bohater nie porzucił jednak swojego najbliższego przyjaciela Mrocznego Pasażera. Dexter od lat przestrzega kodeksu Harrego zabijając tylko groźnych przestępców, którym udało się uniknąć sprawiedliwości. Tym razem bohater popełnił niewybaczalny błąd i nie zachował wystarczającej ostrożności w trakcie popełniania zbrodni. Na miejscu zdarzenia pojawił się nieproszony gość. Korzystając z policyjnych zasobów Dexter postanawia wytropić przypadkowego intruza…
Książka napisana została w podobnym tonie do poprzednich części. Tym razem Jeff Lindsay oszczędził czytelnikom niewybrednych szczegółów z miejsca zbrodni na rzecz opisu rozwoju emocjonalnego Dextera. Monolog wewnętrzny głównego bohatera, jak zawsze był najciekawszą częścią książki. Szkoda, że udział postaci drugoplanowych został ograniczony do niezbędnego minimum.
Przyznaje, że Jeff Lindsay przyzwyczaił mnie do zupełnie innego stylu przedstawiania zdarzeń. Wstęp książki jak dla mnie był nieco za długi i monotonny. Akcja rozwijała się bardzo powoli. Z przykrością stwierdzam, że osobowość Dextera uległa diametralnej zmianie. Nie wiem dlaczego autor w zarodku tłumił wszelkie mordercze zapędy głównego bohatera. Fabuła mimo swojego rozbudowania była niedopracowana. Łatwo można było przewidzieć dalszy ciąg zdarzeń. Przedstawiane treści były chaotyczne, a wprowadzane postacie nazbyt przerysowane. Tym razem Dexter nie sprawdził się w roli samozwańczego detektywa.
Mimo swojej sympatii do głównego bohatera stwierdzam, że jest to jedna ze słabszych części serii. Niby pomysł był ciekawy, ale w takim wykonaniu mnie nie przekonał. Jeszcze nie zdecydowałam, czy sięgnę po kolejne tomy cyklu.