Helene Flood z wykształcenia jest psychologiem, w 2016 roku obroniła pracę doktorską na temat przemocy, traumatycznego wstydu oraz poczucia winy. Psychoterapeutka to jej debiutancka książka, do której prawa zostały sprzedane do dwudziestu trzech krajów, jeszcze przed jej ostateczną publikacją, niedługo po premierze osiągnęła w Norwegii status bestsellera. Lubię takie mroczne historie, podszyte kiełkującym w duszy złem, ściśle powiązane z zawiłościami ludzkiego umysłu, dlatego z przyjemnością oddałam się lekturze. Psychoterapeutka jest książką bardzo osobistą, nie tylko ze względu zawód wykonywany przez główną bohaterkę, ale również na emocje, jakie towarzyszyły autorce w trakcie pisania. Czy Helene Flood zasili grono moich ulubionych pisarzy?
Sara z wykształcenia jest psychologiem, od niedawna prowadzi prywatną praktykę psychoterapeutyczną dla trudnej młodzieży. Nie jest pewna czy lubi swoją pracę, chciałaby spróbować czegoś innego, ale ze względu na kosztowy remont odziedziczonego domu nie może pozwolić sobie na radykalne zmiany w kwestiach zawodowych. Jej mąż Sigurd jest architektem, również pracuje na własny rachunek w spółce założonej razem ze znajomymi, co nie do końca jest mu na rękę. Mężczyzna jest przepracowany i lekko sfrustrowany, postanawia wyjechać na weekend z przyjaciółmi. W wiadomości głosowej informuję Sarę, że jest już na miejscu i czeka na resztę paczki. Kończąc pracę, kobieta próbuje oddzwonić do męża, ale tylko nacina się na pocztę głosową, co wzbudza w niej uzasadniony niepokój. Kilka godzin później do Sary dzwoni zaniepokojony przyjaciel Sigurda, z informacją, że mężczyzna nie dotarł na miejsce. Nie jest to jedyny problem, z jakim kobieta będzie musiała się zmierzyć, prawdziwa tragedia czai się za rogiem…
Śmiało mogę stwierdzić, że Helene Flood lubi grzebać w udzkich umysłach, z pozytywnym skutkiem dla fabuły. Psychoterapeutka, jak już sam tytuł wskazuje, jest thrillerem psychologicznym sensu stricto i nie warto z tym faktem polemizować. Zaginięcie Sigurda szybko przeradza się w morderstwo, praktycznie już na samym wstępie książki, co jest dość ciekawym zabiegiem. Helene Flood nie trzyma czytelnika w niepewności co do dalszych losów bohatera, szybko ucinając tym samym spekulacje, co do jego zniknięcia. Intrygowało mnie, kto zabił mężczyznę, bo architekt, mimo trudnego charakteru, raczej nie miał żadnych wrogów. Do świata Sary wdziera się policja, rozpoczynając niepokojące czynności związane z prowadzeniem śledztwa i na ten wątek warto zwrócić uwagę. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, przez co książka ma bardziej intymny charakter, dając czytelnikowi możliwość przeniknięcia w głąb umysłu głównej bohaterki. Przerywnikiem dla wydarzeń pierwszoplanowych jest pamiętnik Sary, w którym opisuje kluczowe dla funkcjonowania swojego małżeństwa epizody. Lektura nie należy do tych łatwych, głównie ze względu na fakt, że autorka nieustannie stymuluje czytelnika do pogłębionej analizy wewnętrznych przeżyć Sary, co stanowi nie lada wyzwanie. Kobiety nie da się jednoznacznie ocenić, sama momentami miałam przebłyski, że może ona jest morderczynią. Zastrzeżenia mam do nie do końca konsekwentnych działań policji, które momentami były wręcz absurdalne. Przez te dziwne wybiegi miałam wątpliwości, kto jest ofiarą, a kto podejrzanym, niepokojąco rozmyły się granicę w odgrywanych rolach. Poza tym nie wierzę, że stróże prawa mogliby tak po prostu zlać sprawę i wykazać się tak ogromną niekompetencją, zresztą funkcjonariusze okazali się jacyś nijacy.
Charakterystyka postaci jest mocnym elementem książki i to na niej warto skupić uwagę. Sara jest skryta, jasno stawia granicę i nie życzy sobie, żeby ktokolwiek je przekraczał. Z pewnością należy do wyzwolonych kobiet, jest inteligentna i zna swoją wartość, przez co nie potrzebuje silnego męskiego ramienia. Sigurd wydał mi się typem gbura, cierpiącego na narcystyczne zaburzenie osobowości, wiecznie oczekującego społecznego poklasku. Helene Flood skupia się na rodzinnych zależnościach pary, despotycznej matce mężczyzny i bliskich Sary, pojawiają się częste odwołania do przeszłych wydarzeń, które mogły ukształtować osobowość głównych bohaterów. Autorka dawkuje kolejne informacja, nie chcąc za wcześnie wystrzelić się ze wszystkich emocjonujących wątków, ale możecie liczyć na porządną dawkę niewygodnych sekretów. Fabuła opiera się na grze pozorów, wzajemnych pretensjach i odkrywaniu prawdziwego ja poszczególnych postaci. Lektura wymaga skupienia, ale jest satysfakcjonująca i ma w sobie to coś, co sprawia, że nie można się od niej oderwać. Elektryzuje równie fakt, że ktoś może ingerować w życie głównej bohaterki, w najmniej sprzyjających ku temu okolicznościach. Helene Flood gra na emocjach czytelnika, obnażając prawdę o najgorszych ludzkich instynktach, które mogą przerodzić się w czyste zło. Autorka sprawnie posługuje się słowem pisanym, potrafi odpowiednio poprowadzić fabułę, aby wprowadzić mroczną aurę niedopowiedzeń. Pojawiło się kilka niepotrzebnych wątków, które niczego sensownego nie wniosły, ale ostatecznie nie zaburzyły odbioru książki. Zaserwowane przez autorkę zakończenie historii, nie do końca mnie zadowoliło, z jednej strony było zaskakujące, ale ja liczyłam na mocniejsze podsumowanie historii.
Psychoterapeutka to bezapelacyjnie elektryzujący thriller, który zapewnił mi mnóstwo wrażeń. Na samą myśl o tym, że ktoś obcy mógłby znajdować się w moim domu, mam ciarki na plecach. Książkę szczególnie z pewnością spodoba się miłośnikom mrożących krew w żyłach historii, z rozbudowanym tłem psychologicznym. Polecam!
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Agora