Odkładając książkę na półkę poczułam nutkę rozczarowania. Sugerując się opisem z tyłu okładki nastawiłam się na rozpalający zmysły erotyk. Lektura Przebudzenia Olivii dostarczyła mi wielu wrażeń, które niestety niewiele miały wspólnego z szeroko pojętym erotyzmem. Było mi żal, że autorka nie wykorzystała potencjału drzemiącego w swoim pomyśle. Elizabeth O’Roark miała szansę stworzyć przepiękną, romantyczną historię przyprawiającą czytelniczki o palpitacje serce. Wraz z rozwojem fabuły hucznie zapowiadany erotyk przerodził się w średnich lotów kryminał.
„Z czasem zaczynam rozumieć, że pod łóżkiem nie czai się potwór lecz to ja chciałam, żeby on tam był.(…)”
Tytułowa Olivia jest zapaloną biegaczką. W wyniku splotu nieszczęśliwych wydarzeń postanawia kontynuować swoją karierę sportową na Uniwersytecie w Colorado. Bohaterka nie należy do osób przyjemnych w obyciu, a jej wybuchowy charakter nie przysparza jej przyjaciół. Olivia skrzętnie skrywa mroczny sekret. Trudno mi jednoznacznie ocenić tę postać, ale śmiało mogę stwierdzić, że dziewczyna zyskuje przy bliższym spotkaniu. Co ciekawe Olivii nie brakuje talentu aktorskiego. Dziewczyna świetnie odgrywa rolę krnąbrnej nastolatki, pełnej sarkazmu. Patrząc z boku na osiągnięcia zdolnej biegaczki trudno zrozumieć przyczynę dość skrajnych wahań w otrzymywanych wynikach. Zachowanie Olivii budzi niebezpieczne zainteresowanie trenera drużyny . Powoli na oczach czytelników rodzi się niecodzienne uczucie, mogące w wielu aspektach zaszkodzić parze.
Will stanowi ucieleśnienie erotycznych snów większości kobiet. Dobra prezencja i ostry jak brzytwa umysł, to nie wszystko co mężczyzna ma do zaoferowania. Will posiada nader intrygujący charakter. Mimo młodego wieku ma na głowie sporo problemów. Po śmierci ojca Will odziedziczył jego długi i upadające gospodarstwo. Chłopak z dnia na dzień porzucił swoje pasje, żeby zaopiekować się owdowiałą matką. Zadziwiające jest, że mimo mnogości własnych kłopotów Will dość niespodziewanie postanowił pomóc Olivii rozwiązać jej newralgiczny problem.
Genialny pomysł na romans stulecia dość szybko spalił na panewce. Niezrozumiałe było dla mnie dlaczego autorka tak usilnie starała się skomplikować życie głównych bohaterów. Will i Olivia wraz z rozwojem akcji zamiast zbliżać się do siebie, coraz intensywniej się od siebie oddalali. Wiele do życzenia pozostawiał również opis relacji intymnej głównych bohaterów. Momentami miałam wrażenie,że Elizabeth O’Roark totalnie pogubiła się w prezentowanych wątkach i nie wie, jak je poskładać w spójną całość. Tak zaprezentowana miłość jakoś mnie nie przekonała.
„Nikt nie zna jej lepiej ode mnie. Nikt nie wie, jaka naprawdę jest krucha i pełna słodyczy. Tylko ja to wiem. I mimo ciągłych kłótni między nai nie ma dwóch innych osób na tej sali tak stworzonych dla siebie, jak my dwoje. (…)”
Książkę uratował wątek poboczny związany z traumatycznymi doświadczeniami z dzieciństwa głównej bohaterki i ich późniejszymi następstwami. Lekki wątek kryminalny uwiarygodnił historię dziewczyny, a samej powieści dodał charakteru. Mnie osobiście zaintrygowała nietypowa charakterystyka głównych postaci. Kochankowie zostali dobrani na zasadzie kontrastów. Spodobał mi się ostry, a chwilami nawet ironiczny styl wymiany zdań między głównymi bohaterami. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie transformacja pewnej pogodnej cheerleaderki w żądną zemsty zołzę.
Nie da się odmówić autorce talentu pisarskiego. Mimo dość specyficznej konstrukcji książkę czyta się szybko, fabuła wciąga, a co najważniejsze przedstawiona historia wywołuje w czytelniku sporo emocji. Czego mi zabrakło? Prawdziwej miłości w romansie. Zakończenie książki było dość absurdalne i nie współgrało z zaprezentowanym wcześniej rozwojem zdarzeń.
Przebudzenie Olivii było dla mnie sporym zaskoczeniem, niestety nie do końca pozytywnym. Książka w ogólnym rozrachunku nie przypadła mi do gustu, ale może Wam się spodoba.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.