Elisabeth Keenan i Greg Wands za sprawą bestsellerowego Nic o mnie nie wiesz wysoko ustawili sobie poprzeczkę na arenie światowego thrillera. Pomysłowość i innowacyjne podejście do tematu zbrodni są zawsze w cenie, ale tylko prawdziwi fani gatunku wiedzą, że jak cienka granica dzieli mrożące krew w żyłach scenariusze od groteskowych scen, o których chcemy jak najszybciej zapomnieć. Czy tym razem autorom udało się ponowić sukces zeszłorocznego debiutu?
Charlotte Knopfler miała przed sobą świetlaną przyszłość, tylko jeden krok dzielił ją do przekroczenia naukowych ograniczeń i zasilenia grona światowej sławy neurochirurgów. Przełomowa operacja zakończyła się fiaskiem, młoda pacjentka zmarła, a razem z jej odejściem zamknięty został przełomowy projekt badawczy. Charlotte długo nie mogła pozbierać się po śmierci Michelle, na zawsze zerwała z zachodnią medycyną, żeby poświęcić się sztuce akupunktury. Do spółki ze swoją najlepszą przyjaciółką -Rachel- prowadzi gabinet, zawodowa presja spadła, ale duchy przeszłości nie pozwolą lekarce o sobie zapomnieć. Ogień podejrzeń podsyca niebezpieczny związek z tajemniczym Peterem, równie pociągającym, jak niebezpieczny Pewnego popołudnia Charlotte zostaje wezwana do identyfikacji zwłok kobiety, która wskazała ją jako kontakt w nagłych przypadkach. Tajemnicza śmierć nieznajomej to dopiero preludium koszmaru, z jakim lekarka będzie musiała się zmierzyć…
Autorzy obrali zupełnie inną strategię, niż w przypadku swojego debiutu, co było dla mnie sporym zaskoczeniem i niemałym rozczarowaniem. Tym razem wszystkie karty odkryte zostały niewiarygodnie szybko, czyniąc tę książkę do bólu przewidywalną i nieco mdłą. Spodziewałam się wyśmienitego thrillera z całą tą mroczną i niejednoznaczną oprawą- niestety przeliczyłam się, historia była przyzwoita, ale bez zbędnych fajerwerków. Najmocniejszym elementem książki jest kreacja głównej bohaterki, która mimo ponadprzeciętnych zdolności intelektualnych, ma w sobie taką przedziwną wewnętrzną słabość, która intryguje. Dobrze oddane było zakrawające na lekki autyzm wycofanie emocjonalne Charlotte, czegoś takiego jeszcze nigdy nie doświadczyłam u żadnej postaci.
Wątek przewodni z tą całą swoją kuriozalną otoczką pozostawiał niestety wiele do życzenia, był po pierwsze niedopracowany, po drugie przedziwnie niewiarygodny, a momentami wręcz nieprzyjemnie groteskowy. Stróże prawa- w osobach detektywów Silvestriego i Wolcotta, podratowali co nieco fabułę, dodając tej charakterystycznej policyjnej iskry, która skutecznie pobudza neurony do działania. Poza morderczymi zapędami pewnego bliżej nieokreślonego szaleńca fascynowała mnie skrzętnie skrywana przed światem zewnętrznym przeszłość Charlotte, szczególnie jej toksyczna relacja z nie do końca zrównoważoną matką. Kobieta do perfekcji opanowała trudną sztukę autorefleksji, jest dla siebie surowa, ale wbrew pozorom nie użala się nad sobą. Trochę szkoda, że czarne charaktery okazały się nie do końca czarne, jakby autorzy zapomnieli włączyć u nich funkcję logicznego myślenia.
Było kilka wyrafinowanych kryminalnych smaczków, które niestety nie na długo podkręciły akcję (o ile w przypadku tej pozycji można w ogóle mówić o jakiejkolwiek akcji…), prawdziwej sensacji niestety tutaj nie uświadczycie. Zamiast skupić się na elektryzujących elementach związanych z serią trudnych do wyjaśnienia morderstw, autorzy niepotrzebnie nadal rozbudowywali już i tak nazbyt szczegółowo opisaną psychologiczną otoczkę. Wątek związku z tajemniczym Peterem okazał się totalną klapą, zamiast rozbudzać zmysły, drażnił i usypiał, tak niewiarygodnie naiwnego scenariusza już dawno nigdzie nie uświadczyłam. Zarys fabuły momentami przypominał najlepsze thrillery medyczne Michaela Palmera, niestety przez brak konsekwencji autorów dobrze zapowiadające się rozwiązania fabularne spaliły na panewce.
Mniej więcej do połowy książkę czytałam z zaciekawieniem, później pojawiła się irytująca monotonia, która odebrała mi przyjemność płynącą z lektury. Dobry, momentami spektakularny początek nie zwiastował tak mizernego zakończenia, ta historia zasługiwała na dynamiczny finał, którego nie uświadczyłam, a szkoda. Ciekawym zabiegiem okazało się wprowadzenie wieloosobowej narracji, oddanie głosu tak licznej grupie bohaterów wbrew pozorom miało głębszy sens i dodało książce nieco ikry. Przemyślenia Charlotte elektryzowały i skłaniały do głębszych przemyśleń nad istotą ludzkiej psychiki oraz odwieczną walką dobra ze złem.
Z założenia thriller powinien być elektryzujący, pobudzający intelektualnie i wciągający, co niestety nie miało miejsca w przypadku Dlaczego właśnie ja. Potencjał świetnie zapowiadającej się historii z prawdziwą medycyną w tle, został stłumiony w zarodku, czyniąc tę książkę do bólu przeciętną. Nuda i rozgoryczenie to jedno, ale mam żal do autorów, którzy swoją poprzednią książką udowodnili, że potrafią tworzyć zjawiskowe scenariusze z mroczną zbrodnią w tle. Musicie przekonać się na własnej skórze, czy ta historia skradnie wasze czytelnicze serce, ja niestety mam dość mieszane uczucia.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu MUZA