
Książka stanowi wzruszwzrus i zarazem motywującą historię niecodziennej przyjaźni, która zrodziła się w ekstremalnych warunkach. Uznany brytyjski ultramaratończyk Dion Leonard w trakcie wyczerpującego biegu przez pustynię Gobi napotkał na swojej drodze małego pieska. Mieszaniec border teriera towarzyszył mu do mety. Nie wygrali maratonu, ale zyskali coś więcej- prawdziwą przyjaźń. I tutaj stop…
Odnaleźć Gobi nie jest w żadnym razie ckliwą historią z happy endem. W mojej ocenie mimo niewielkich rozmiarów książka zawiera ponadczasowe przesłanie o tym, co w życiu jest najistotniejsze. Niecodziennie zadajemy sobie pytania dlaczego do czegoś dążymy i co jest w naszym życiu najważniejsze. Według mnie Dion Leonard w pełni przemyślał, co chcę zawrzeć w tej pozycji. Autor zadbał również o bardzo czytelny układ rozdziałów. Książka jest spójna pod względem prezentowanej treści i mimo trudnej tematyki bardzo przyjemna w odbiorze. W trakcie lektury miałam okazję bliżej poznać postać Dion’a Leonard’a. Autor przedstawił w zarysie historię swojego życia, dzięki czemu mogłam zrozumieć jego motywację do wzięcia udziału w najbardziej ekstremalnych maratonach odbywających się co roku w różnych zakątkach świata. Pozostałe rozdziały poświęcone zostały zakrojonej na szeroką skalę akcji poszukiwawczej mającej na calu odnalezienie zagubionej w Chinach Gobi.
Starałam się czytać Odnaleźć Gobi w pełnym skupieniu, co momentami było trudne ze względu na prezentowane treści. W trakcie lektury miałam okazję całkiem sporo dowiedzieć się o samych ultramaratonach i zachowaniach zawodników biorących w nich udział. Szczerze przyznaje, że autor dał mi dość trudną, ale cenną lekcję. Mówi się, że lepiej uczyć się na cudzych błędach, ale swoje się dłużej pamięta. Doświadczenia z życia Dion’a Leonarda są świetnym potwierdzeniem tych słów. Książka motywuje, ale obraziłabym autora pisząc, że ma w sobie z poradnika motywacyjnego. Odnaleźć Gobi to więcej niż porywająca serca historia. To dowód na to, że dla prawdziwego przyjaciela można zrobić dosłownie wszystko. Jako czytelnik miałam okazje trochę więcej dowiedzieć się o życiu w Chinach i bliżej poznać procedury transportu zwierząt z tego kraju do innych zakątków świata. Momentami miałam również poważne wątpliwości, co do pełnej rzetelności relacji autora.
Odczucia? Początkowo były mieszane. Przyznaję, że rozpoczynając lekturę trudno było mi się wgryźć w tą historię ze względu na mój brak zainteresowania tematyką ultramaratonów. W dalszej części książki na przemian płakałam i kibicowałam autorowi śledząc dalsze etapy poszukiwania zagubionego pieska. Leonard dał swoim czytelnikom cenną i jakże pouczającą lekcję empatii. Z czystym sumieniem polecam!
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.