W roku 2019 mogłam na własnej skórze przekonać się, że Włosi jako nacja świetnie radzą sobie z tworzeniem perfekcyjnie skonstruowanych powieści kryminalnych. Testując literacko kolejne strefy klimatyczne natrafiłam na Truciznę autorstwa tajemniczego Dario Correnti- pod tym pseudonimem skrywa się dwójka uzdolnionych włoskich pisarzy. Książka stanowi drugi, po bestsellerowej Zmowie, tom przygód wybuchowego dziennikarskiego duetu- Marco Besany i Illarii Piatii. Nie zaprzeczę- takie thrillery uwielbiam testować!
Emerytowany dziennikarz śledczy-Marco Besana- zostaje oddelegowany do napisania krótkiego artykułu poświęconego tragicznej śmierci Achille D’Ambrosio. Wcale mu się to nie uśmiecha, ale denat był bliskim przyjacielem naczelnego. Sprawa śmierci przedsiębiorcy-bankruta może na swój sposób intrygować- mężczyzna podczas pobytu w szwajcarskich górach został rozszarpany przez niedźwiedzia. Równie ambitna, jak i uparta koleżanka z redakcji Besany- Illaria Piatii- natrafia na ciekawy trop związany z miejscem zbrodni. Czy aby historia śmierci słynnej osiemnastowiecznej trucicielki nie stała się źródłem inspiracji dla szalonego seryjnego mordercy?
Dario Correnti zgrabnie połączył elementy, z którymi wielu twórców powieści kryminalnych miewa problemy- zgrabnie skrojoną zbrodnie, wyraziste postacie i malownicze tło wydarzeń pierwszoplanowych. Kuriozalna sprawa rozszarpania znanego przedsiębiorcy stanowi co najwyżej punkt zapalny do tego, co spotyka nas w fabule dalej. A będzie się działo całkiem sporo, na całe szczęście kolejne sensacje są odpowiednio dawkowane, tak żeby czytelnika nie przeładować.
Dario Correnti, podobnie jak inni Włoscy pisarze, sporo miejsca poświęca charakterystyce postaci i emocjonalnemu zapleczu swoich bohaterów. Pisarz wykreowanym przez siebie postaciom daje swobodę wyrazu- czasem jest spokojnie, a czasem sypią się iskry. Besana i Piatii wzajemnie się uzupełniają- raz to ona jest rozważna, a on poraża romantyzmem, innym razem Illaria daje ponieść się emocjom, a Marco pozostaje do bólu opanowany. Takie duety lubie, bo z nimi trudno jest się nudzić. Początkowo trochę obawiałam się, że Besana może okazać się kolejnym sfrustrowanym życiem, ogarniętym nieprzerwaną depresją dziennikarzem, którego już nic nie cieszy. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, a główny bohater męski wielokrotnie bawił mnie typowym dla siebie czarnym humorem. Jedyne co mnie nad wyraz irytowało, to paraliż szarych komórek Besany w kontaktach intymnym z płcią piękną. Dla mnie było żałosne, że mężczyzna pozwalał kobiecie tak bezpardonowo wodzić sobą za nos. Miłosnych wzlotów w życiu Illarii również nie brakowało, ale ona w przeciwieństwie do swojego partnera radziła sobie z nimi w sposób dojrzały.
W moim mniemaniu kryminalna intryga została misternie uknuta, co stanowi niekwestionowany atut tej pozycji. Dario Correnti niczego nie podaje na tacy, co niektórych może irytować- mnie oczywiście usatysfakcjonowało takie intelektualne wyzwanie. Kolejne punkty zapalne historii łączą się z sobą nieśpiesznie tworząc całościowy obraz fabuły. Książka napisana została w formie dziennika- dla jednych to atut, innych może nieco irytować ta fragmentaryczność. Ja osobiście lubię krótkie wycinki, ale tutaj według mnie nie do końca się sprawdziły- wiele wątków było niepotrzebnie rozdrobionych. O ile początek historii był spójny, o tyle do dalszej części chwilami wkradł się niepotrzebny chaos. Przyczyną takiego stanu rzeczy było nadmierne wyostrzanie emocjonalnych wzlotów bohaterów, kosztem systematycznego opisu śledztwa. Jak przystało na dobry thriller- tożsamość mordercy do samego końca była skrzętnie skrywana. Correnti miłe mnie zaskoczył swoją pomysłowością, ale powinien troszeczkę popracować nad skracaniem niepotrzebnych opisów. Zdarzały się przestoje, gdzie akcji było jak na lekarstwo, wspomniane chwile oddechu potrzebne były postaciom jako chwile przemyśleń. Poza wątkami stricte kryminalnymi w Truciźnie należy docenić wiernie oddany włoski klimat, który stanowi świetną przeciwwagę dla wydarzeń pierwszoplanowych.
Lektura Trucizny okazała się przyjemnym doznaniem i nie ukrywam, że mam ochotę na więcej tego typu wrażeń zmysłowych. Kilka nieznacznych potknięć w scenariuszu nie zaburzyło mi odbioru książki i śmiało mogę autorowi te błędy wybaczyć. Truciznę polecam szczególnie wszystkim fanom powieści z dreszczykiem, jako elektryzujące urozmaicenie. Dario Correnti wie, jak pozytywnie zaskoczyć czytelnika, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejną propozycję autora.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Burda Książki