
Znamię na twarzy było przekleństwem tajemniczej dziewczyny, okrzykniętej córką czarownicy, zamieszkującej dom nieopodal lasu. Dziewczyna przyzwyczaiła się do krzywych spojrzeń, plotek i jawnego szydzenia z jej urody. Nie podejrzewała jednak, że okrutni oprawcy naruszą jej prywatność, napadając ją w jej własnym domu. Tamta makabryczna noc kończy się zbiorowym gwałtem i tragiczną śmiercią, której można było uniknąć. Grupka sprawców zawiera pakt milczenia, nie wiadomo, jak długo da się ukryć morderstwo przed policją. Sprawę komplikuje fakt, że ktoś zapalił znicz pod drzwiami zamordowanej dziewczyny i tym samym odkrył skrzętnie skrywany sekret. Uwaga organów ścigania skupia się na innym śledztw, więc nastolatkowie mogą pozwolić sobie na chwilę oddechu. Pojawiają się spore komplikacje w chwili odkrycia samobójczej śmierci brata prowodyra szajki. Konrad nie zamierza opłakiwać Kacpra, jego odejście ma również swoje plusy, wyeliminowane zostało najsłabsze ogniwo grupy…
Zaserwowany opis zbrodni mnie osobiście zniesmaczył i wprawił w coś na kształt zażenowania, co w trakcie lektury zdarza mi się niezmiernie rzadko. Potężne gabaryty zaserwowanej intrygi mnie osobiście przerosły, rozumiem bazowanie w historii na pierwotnych instynktach, ale moim zdaniem autorka poszła o krok za daleko, a całość nie do końca się broni. Tragiczna śmierć Bugaja również odebrała serii ten niepowtarzalny urok, bo bez jego spektakularnej kreacji książka straciła na jakości. Gdy już trochę się otrząsnęłam po nieprzyjemnych wydarzeniach ze wstępu, zaczęłam dostrzegać pozytywy, a tych było całkiem sporo. W rolę mordercy wcielił się psychopatyczny nastolatek, co na tle gatunku jest bardzo ciekawym urozmaiceniem, ale nie jestem pewna czy w tym przypadku był to wybór w pełni trafiony. Ludzie jawnie boją się nieletniego szczyla, który terroryzuje miasteczko, skrywając swoje prawdziwe ja pod maską przykładnego syna i dobrego ucznia, co jest równie niepokojącą, jak i intrygującą sytuacją. Do zespołu śledczych dołącza tajemniczy Jerami, oddelegowany z komendy w Szczecinie, który nie skradł serca ekipy śledczej. Mężczyzna sporo wnosi do fabuły, dużo więcej niż tylko niechęć współpracowników, a do tego jest na swój popaprany sposób barwną postacią i bardzo niegrzecznym facetem w interakcjach damsko-męskich. Tym razem trzeba było trochę poczekać, aż policjanci w końcu odkryją, co stało się w domu pod lasem i rozpoczną właściwe śledztwo, minus należy za brak logiki i niepotrzebną brawurę.
W tej części gubiłam się w gąszczu niepotrzebnych wątków pobocznych, które w zamyśle miały wzbogacić fabułę, a tylko niepotrzebnie ją zaśmieciły, odwracając uwagę czytelnika od wydarzeń pierwszoplanowych. Kolejny raz ważną rolę odegrał w książce świetnie odwzorowany małomiasteczkowy klimat, który idealnie sprawdził się w poprzednich częściach serii. Tym razem jest bardziej niż tylko mrocznie, makabra miesza się z najohydniejszymi skazami ludzkiego charakteru, co niejednego czytelnika może porządnie zatrwożyć i w pewnym sensie wytrącić z równowagi. Nie jest to lektura dla wrażliwców, aby przetrwać ten scenariusz trzeba mieć zdecydowanie mocne nerwy, bez tego senne koszmary gwarantowane. W fabule pojawiło się kilka momentów przestojowych, które niepotrzebnie spowolniły akcję, a mnie osobiście wytrąciły z rytmu, czego bardzo nie lubię w przypadku kryminałów. Tym razem dynamika kuleje, po konkretnych epizodach trzeba długo czekać na jakąkolwiek reakcję właściwych służb, co jest karygodne. Rekompensatą wobec wspomnianych mankamentów miała być zaawansowana psychopatologia w najmroczniejszej formie, która w takim wydaniu wypadła całkiem nieźle. W sumie to miał być najprawdopodobniej taki bonus na otarcie łez. Sporo miejsca poświęcone jest profilowi potencjalnego sprawcy i te momenty zdecydowanie zasługują na uwagę. Postać Konrada i jego skrajnie niemoralne działania pchają ten scenariusz do przodu, dodając całej historii stosownego kolorytu. Finał może nie ścina z nóg, ale okazał się na swój sposób przyzwoity.
Drapieżcy to udana kontynuacja, w której autorka puściła wodzę fantazji, igrając z najczystszą postacią zła. Zaproponowany scenariusz skierowany został do fanów mocnych wrażeń i raczej powinien ich zadowolić. Mam spore wątpliwości, czy Daria Orlicz nie poszła o krok za daleko i nie obrała złego kierunku, ciekawa jestem, co czeka mnie w kolejnych tomach.