
Daniel Sánchez Arévalo to hiszpański pisarz, scenarzysta, reżyser i producent. Jest autorem dwóch książek dla młodzieży. Wyspa Alice to jego pierwsza powieść dla dorosłych. Muszę przyznać, że już dawno nie czytałam tak dobrze napisanej książki. Autor stworzył wyjątkową historię, momentami wręcz magiczną. Czytelnik wraz z Alice podąża wyznaczonym przez nią szlakiem w poszukiwaniu tajemnic jej zmarłego męża.
„Walki, które prowadziłam sama ze sobą, ciągłe strofowanie się, doprowadziły do tego, że popełniłam największy z błędów. Błąd, o którym swego czasu mówiła mi doktor Ruth: niesłuchanie. Nie słuchałam siebie. (…)”
Godzina 00:01 okazała się tragiczną porą dla głównej bohaterki. Otrzymała wtedy telefon ze szpitala zawiadamiający ją o wypadku jej męża. Przerażona kobieta jedzie w nocy do szpitala. Tam okazuje się, że wyniku pęknięcia tętniaka jej mąż zmarł. Szok? Przerażenie? Niedowierzanie? Alice przejmuję tę wiadomość bez mrugnięcia okiem. Musi być twarda dla swojej sześcioletniej córeczki i nienarodzonego dziecka. Alice w dziwny sposób przeżywa żałobę po zmarłym mężu. Sama byłam w lekkim szoku śledząc dalsze poczynania bohaterki. Nie mogłam do końca zrozumieć jej toku myślenia. Alice próbuje zrekonstruować wydarzenia mające miejsce tragicznej nocy. Wychodzą na światło dzienne pewne nieścisłości związane z wypadkiem. Kobieta nie może uwierzyć, że mąż ją okłamał. Sama nie wierzyłam, że Alice będzie na tyle zdeterminowana żeby rozpocząć swoje prywatne śledztwo. Bohaterka w nielegalny sposób odkupuje nagrania z kamer monitorujących trasę przejazdu jej męża. Śledząc kilka tropów trafia na Robin Island, gdzie niepodziewanie zaczyna rodzić. Kobita podejmuje bardzo spontaniczną i zdecydowanie nieprzemyślaną decyzje, żeby zamieszkać na wyspie.
Alice to postać barwna. Z książki dowiedziałam się, że jest nauczycielką plastyki w pobliskiej podstawówce. Sztuka jest jej pasją, którą zaszczepił w niej ojciec. To niespokojna dusza. Czułam, że coś ją gryzie. Z jednej strony widziałam, że w pewnym sensie pozbierała się po śmierci męża, a z drugiej nie rozumiałam dlaczego pragnie odkryć zagadkę ostatniej podróży Chrisa. Nie sądzę, żeby podejrzewała zmarłego mężczyznę o zdradę, albo o inny przejaw nieuczciwości. Mimo wszystko Alice uznała za punkt honoru znaleźć rozwiązanie zagadki swojego męża. Polubiłam bohaterkę. Wydała mi się ciepłą osobą, opiekuńczą matką i bardzo empatyczną kobietą. Spodobało mi się, że nie przechodziła obojętnie obok cierpiących i potrzebujących sąsiadów.
„Chociaż uważałam, że właśnie nadeszła najpiękniejsza pora roku, dla mnie wyspa nagle stała się miejscem niewygodnym, nieprzyjaznym i ciasnym. (…)”
Daniel Sánchez Arévalo stworzył niebanalną historię w której przeplatają się losy kilku osób. Na wyspie Alice odnajduje kolejne puzzle do swojej układanki. Jej szaleństwo sięga zenitu. Kobieta postanawia zacząć śledzić swoich sąsiadów. Losy kolejnych bohaterów wzbudziły we mnie wiele emocji. Historia Franka mnie wzruszyła. Współczułam Julii, która cierpiała na długotrwałą depresje. Denerwował mnie Mark, który swoje zdrady tłumaczył zachowaniem swojej żony. Kolejne poczytania rezolutnej Olivii mnie rozczulały. Każda kolejna postać pojawiająca się w powieści była wyrazista.
Wyspa Alice zdecydowanie wielowątkowa powieść. Ale nie martwcie się, trudno się w niej pogubić. Autor prowadzi nas przez kolejne wydarzenia i drobiazgowo tłumaczy zachowania swoich bohaterów. To powieść po której przeczytaniu zmienia się perspektywa wielu ważnych w życiu kwestii. Wyspa Alice to książka napisana mądrze. Niesie za sobą ogromny przekaz tyczący się ludzkiego losu i kruchości życia . Powinniśmy doceniać bliskie osoby, bo nigdy nie wiadomo, kiedy mogą odejść. Jedne momenty były zabawne i rozczulające, inne wzruszające. Czytając zdecydowanie się nie nudziłam. Alice na każdym kroku starała się urozmaicić czas swoim córkom. W moim odczuciu bohaterka chciała dziewczynkom w pewien sposób wynagrodzić stratę ojca.
Wyspa Alice to powieść traktująca o stracie. Żałoba w wydaniu Daniela Sáncheza Arévalo nabiera innego wymiaru. To książka traktująca o kiełkującej obsesji, która stała się zaczątkiem ogromnego szaleństwa. Autor piszę lekko, język jest bardzo plastyczny, co zdecydowanie umila lekturę. Z przyjemnością śledziłam dalsze poczynania Alice i jej kibicowałam. Wiedziałam, jak bardzo zależy jej na odkryciu prawdy o życiu męża. Zresztą dobrze wiecie, że nikt nie chcę być oszukiwany. Szczególnie boli nas kłamstwo bliskiej osoby. Spodobało mi się, że przy okazji śledztwa Alice, autor obnażał słabości pozostałych bohaterów. Przekaz był jasny- nikt nie jest idealny, każdy ma swoje sekrety. Powieść skupia się na ludzkim cierpieniu w kilku obszarach.
„Bo my jesteśmy jak Flint. Mieszkamy w akwarium. Jesteśmy rybami, a wyspa jest naszym akwarium. (…)”
Zakończenie pięknie podsumowuje losy Alice. Zdecydowanie stanowi ukoronowanie książki. Osobiście nie spodziewałam się, że ta historia skończy się w taki sposób. Nastąpiło ostateczne rozstrzygnięcie wielu kwestii, a tajemnica Chrisa ujrzała światło dzienne. Nie ukrywam, że zakręciła mi się w łezka w oku ze wzruszenia. Książka została przepięknie wydana. Okładka przyciąga wzrok. Powieść podzielona jest na kilka części, które poprzedzone są prześlicznymi ilustracjami. To książka z którą zdecydowanie warto się zapoznać.
Wyspa Alice to magiczna powieść. Autor zgrabnie przedstawił przeplatające się losy bohaterów. To książka o bólu po stracie i ludzkiej determinacji. Śmiało mogę napisać, że to istny majstersztyk. Z chęcią sięgnę po kolejne powieści autora. Polecam!
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga.