Siła spokoju, bo taki tytuł ekranizacja autobiograficznej powieści Dan’a Millman’a Droga miłującego pokój wojownika, zmieniła nieco mój sposób myślenia i postrzegania rzeczywistości. Dzięki tej konkretnej produkcji zaciekawiły mnie kwestie egzystencjalne, szczególnie te związane z percepcją życia i szczęścia. Z relacji osoby postronnej wiem, że psychologowie-trenerzy kadry zarządzającej wykorzystują Siłę spokoju w trakcie swoich warsztatów . Nie chodzi tu tylko o walory merytoryczne związane z szeroko pojętym rozwojem osobistym, bardziej liczy się wyrazista forma przekazu, która do wielu osób przemawia. Nie da się ukryć, że po tym konkretnym seansie czułam się poruszona, a neurony w mojej głowie dosłownie elektryzowały się. Te intensywne odczucia emocjonalno- intelektualne sprawiły, że musiałam zapoznać się z książką, która była podstawą dla tej kasowej produkcji.
„Lepiej jest popełnić błąd całym swoim jestestwem, aniżeli starannie unikać błędów z drżącym sercem. (…)”
Droga miłującego pokój wojownika opisuję losy świetnie zapowiadającego się sportowca- Dan’a Millman’a. Mimo młodego wieku zyskał sławę i uznanie w świecie sportu. Przystojny sportowiec śmiało mógł przebierać w kandydatkach, które wprost pchały się do jego łóżka. Kolokwialnie rzecz ujmując sodówka uderzyła mu do głowy, przez co w sposób zaburzony odbierał otaczającą do rzeczywistość. Jeszcze tego nie wie, ale niebawem nadejdzie noc, która diametralnie odmieni jego pusty żywot. Podczas nocnej przebieżki trafia na całodobową stację benzynową, gdzie poznaje dość osobliwego jegomościa. Starszy mężczyzna nie chcę zdradzić chłopakowi swojego prawdziwego imienia, dlatego ten postanowił nazwać go Sokratesem, ponieważ dostrzega osobowościowe podobieństwo do słynnego greckiego filozofa. Nie wiadomo dlaczego starzec podważa wszystkie wartości, w które sportowiec do tej pory wierzył, a dodatkowo wyśmiewa się z jego małostkowości i ograniczeń mentalnych. Sokrates mimo początkowego zniesmaczenia, postanawia zacząć trenować Dan’a, ale zamierza się w swoich lekcjach skupić na szeroko pojętej duszy chłopaka.
„Na ścieżce, którą wybrałeś, nie ma pochwały i nie ma nagany. Pochwały i nagany są formami manipulacji, których ty już nie potrzebujesz. (…)”
Przekaz jest bardzo prosty i przejrzysty, to pierwsze co może nasunąć się czytelnikowi w trakcie lektury. Autor porusza skomplikowane kwestie z pogranicza psychologii i filozofii przestawiając je w bardzo przestępy sposób. Spodobała mi się również zaproponowana wieloaspektowość i sposób ukierunkowywania ludzkiej percepcji na najważniejsze z punktu widzenia ludzkiego życia treści. Sporo miejsca poświęcone jest emocjom i akceptacji losu, a sam człowiek ma być wodą dostosowującą się do naczynia. Nie możemy negować codziennych wydarzeń, tworząc swój własny przekłamany scenariusz życia. Jesteśmy tu i teraz i na tym powinniśmy się skupić, nasze zmysły są niepotrzebnie przeciążane kolejnymi ekstremalnymi doznaniami, przez co niestety nie możemy myśleć i odczuwać racjonalnie. Pomyślmy o pięknie otaczającego nas świata, dajmy się porwać naturze. Nie sztuką jest móc oceniać i dokonywać wyborów, sztuką jest być dobrym obserwatorem prawdziwego życia. Autor pokazał, że nawet jedno z pozoru błahe zdarzenie może diametralnie odmienić naszą historię, a tym samym nas samych. W takich sytuacjach od nas zależy czy dokonamy właściwego wyboru, czy poddamy się naszym pierwotnym żądzom.
„Kiedy siedzisz – siedź, kiedy stoisz – stój, cokolwiek robisz – nie wahaj się. Gdy już dokonasz wyboru, włóż w to, co robisz swoje serce. (…)”
W tej pozycji nie znajdziemy dokładnych odnośników do konkretnych teorii filozoficznych. Autor swoje przemyślenia umieszcza w określonych ramach, ale nie chcąc zaśmiecać umysłu czytelnika odpuszcza sobie naukowy bełkot na rzecz utylitarnych wartości. Droga miłującego pokój wojownika jest książką, która może stanowić drogowskaz dla osób zagubionych, znajdujących się w fazie kryzysu egzystencjalnego i emocjonalnego. Autor wskazuje kierunek, ale nie podaje na tacy gotowych rozwiązań, bo do stosownych wniosków mamy dojść samodzielnie, bez jakiejkolwiek pomocy. Wspomniany Sokrates jest zwykłym, dojrzałym facetem, który tak po prostu może młodszemu koledze dać lekcje życiowej mądrości. Mimo, że wiele treści przedstawionych jest w sposób ironiczny lub nawet sarkastyczny, to taki sposób przekazu trafia do czytelnika. Zamiast spocząć na laurach śledząc historię obiecującego sportowca powinniśmy skupić się na ocenie własnego życia i spróbować je poddać stosownej analizie. Millman stara się pobudzić czytelnika do wzmożonego wysiłku intelektualnego, gwarantując mu nagrodę za dobrze wykonaną pracę. Wspominanym wynagrodzeniem jest pakiet własnych przemyśleń, które pozwolą nam dostrzec to, co w życiu powinno być najważniejsze. Autor uczy jak być tu i teraz, zamiast zaśmiecać sobie głowę chwilowymi trendami dyktowanymi przez społeczeństwo. Skupmy się na naszych emocjach (nawet tych skrajnych), pozwólmy sobie na swobodne reakcje, niech nic nas nie blokuje. Wspomniane mentalne ograniczenia powodują ból psychiczny, który w określonym natężeniu jest nie do zniesienia. Lekkość przekazu idealnie współgra z zaprezentowanymi treściami.
„Tak jak istnieją różne interpretacje przeszłości i wiele sposobów zmiany teraźniejszości, tak jest wiele możliwych przyszłości. (..) Ale możesz wybrać i zmienić swoje obecne położenie. Możesz zmienić swoją przyszłość. (…)”
Zalet tej lektury mogłabym wymieniać wiele, dla mnie najważniejsze jest to, że ta książka jest taka po prostu ludzka. Tak jak wspomniałam wcześniej Droga miłującego pokój wojownika może zainteresować osoby znajdujące się w fazie kryzysu psychicznego i być dla nich swego rodzaju drogowskazem. Książka może również spodobać się czytelnikom zainteresowanym szeroko pojętym rozwojem osobistym. Skomplikowane treści z pogranicza psychologii i filozofii zostały wyłożone w bardzo prosty, a do tego jakże przyjemny sposób. Polecam!
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka