Ideologia feministek jest mi dobrze znana, ale nie z wszystkimi postulatami ruchu feministycznego się zgadzam. Na dyskryminację nie ma przyzwolenia w żadnej formie i pod tym punktem zdecydowanie się podpisuje. Christina Dalcher wykreowała rzeczywistość, w której kobiety zostały zepchnięte do pełnienia roli wielofunkcyjnych robotów, działających dla dobra społeczeństwa. Vox jest książką przełomową, bo pokazuje najmroczniejszy z możliwych scenariuszy, pokazany oczami uciemiężonej żony i matki. Takie pozycje są potrzebne, szczególnie w erze skandali społecznych i działań polityków mających na celu ograniczenie praw kobiet. Christina Dalcher ograniczyła swoim bohaterkom dzienną ilość wypowiadanych słów, ale nie odebrała im głosu i woli walki.
„Jako kobiety jesteśmy powołane do zachowania milczenia i do posłuszeństwa. Jeśli musimy się tego nauczyć, niechaj pomogą nam w tym nasi mężowie, hańbą jest bowiem, aby kobieta nie przestrzegała ustanowionej przez Boga męskiej zwierzchności. (…)”
Sto słów dziennie, licznik w postaci eleganckiej bransoletki skrzętnie zlicza każdy wypowiedziany wyraz. Za przekroczenie limitu grodzi bolesna kara- porażenie prądem o wysokim natężeniu. Reguły tyczą się tylko kobiet, to one zostały naznaczone, a ich rola spłycona do pełnienia ról żony i matki (kochanki może i również). One są sfrustrowane rolą, jaka muszą codziennie odgrywać w tym kuriozalnym przedstawieniu, mają być perfekcyjnymi paniami domu oraz strażniczkami domowego ogniska. Nie, to nie żart, to wszystko dzieję się naprawdę, a do tego w cywilizowanym kraju, będącym jednym z światowych mocarstw. Kobiety nie mają żadnych praw, nie mogą pracować, edukować się, wyjeżdżać za granicę, są po prostu marionetkami w rękach wielkiego brata, który kieruje tym chorym systemem. No i oczywiście mężczyzn, bo od teraz to oni rządzą… Podłożem dla całej tej chorej ideologii miała być religia, ale znane reguły opacznie zinterpretowane zostały przez kilka szalonych umysłów. Nie ma tolerancji dla inności, każdy, kto może siać zgorszenie automatycznie eliminowany jest z systemu, kary za złamanie obowiązujących praw są bardzo dotkliwe. Na ten moment pojęcie sprawiedliwości jest czystą fikcją literacką, a z pozoru niezawiśli sędziowie zamiast rozstrzygać w sporach są największymi sojusznikami państwowych władz. Neurolingwistka dr Jean McClellan z dnia na dzień została pozbawiona pracy i towarzyszącego jej prestiżu, nie może pogodzić się z losem jaki spotkał ją i jej córeczkę. O szarej rzeczywistości może zapomnieć na chwilę w trakcie miłosnych uniesień, zaryzykowała i wdała się w romans ze swoim współpracownikiem. Przewrotny los dał jej jeszcze jedną szansę na odzyskanie dawnego życia, problem w tym, że musi wziąć udział w pewnym tajnym projekcie…
„Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć, jak wygląda depresja, powinien spojrzeć w oczy osoby cierpiącej na tę chorobę. (…)”
Przedstawiona historia nie jest zero-jedynkowa i ma głębsze przesłanie, ale z kolejnymi wątkami musimy się na spokojnie oswoić. Christina Dalcher z jednej strony pokazuje drastyczny (a może raczej makabryczny?) scenariusz, w którym kobietom odebrane zostały wszelkie możliwe prawa, a z drugiej wkręca swoją bohaterkę w bardzo niebezpieczną grę. Zaproponowana wizja chorego systemu, dyskryminującego przedstawicielki płci pięknej silnie oddziałuje na wyobraźnie czytelnika, ponieważ jest aż nazbyt realistyczna. Zastanawiamy się, gdybamy, stymulowani kolejnymi wyrywkami z historii Jean. Rzadko sięgam po tego typu literaturę, bo zawsze trudno mi się wczuć w stany emocjonalne bohaterów, w przypadku tej książki było inaczej. Christina Dalcher nieraz przyprawiła mnie o szybsze bicie serca, a zdarzały się również przerażające momenty, które emocjonalnie mnie paraliżowały. Perfekcyjnie ukazana została funkcja komunikacyjna języka. Dodatkowo starannie został opisany proces przyswajania mowy i to, co dzieje się z ludzkim organizmem, gdy nie możemy aktywnie używać języka. Przy okazji rozwijania głównego wątku przytoczone zostaje pojęcie afazji, czyli zaburzenia funkcji językowych, powstałego w wyniku uszkodzenia określonych obszarów w mózgu. Książka całkiem nieźle spełnia funkcje edukacyjne, a sama autorka bez problemu dzieli się z czytelnikiem swoim bogatym doświadczeniem zawodowym. Wielokrotnie podczas lektury odczuwałam smutek, zdając sobie sprawę z opłakanego położenia głównej bohaterki, ale w cichości serca jej kibicowałam i miałam nadzieję, że uda jej się zrealizować pewien szalony plan dywersji. Bohaterkom Vox’a głos został odebrany tylko w jednym konkretnym obszarze, bo one nie zapomniały o swoim danym życiu i postanowiły aktywnie zawalczyć o swój los.Szeroko opisany został wątek dyskryminacji i to on stanowi fundament fabuły, która może pełnić funkcje manifestu feministycznego. W trakcie lektury pojawia się wiele pytań, na które powinniśmy sobie sami odpowiedzieć.
„Nikt nie rodzi się potworem. Każdy potwór powstaje stopniowo, kawałek po kawałku, jako sztuczne dzieło jakiegoś szaleńca, który niczym Frankenstein zawsze jest przekonany, że ma rację. (…)”
Główna bohaterka jest silną kobietą, która mimo przeciwności losu nie boi się zawalczyć o siebie, takie postacie zdecydowanie zapadają w pamięć. Czytając można wysnuć również kilka wartościowych wniosków dla siebie, szczególnie w zakresie szeroko pojętych praw kobiet. Autorka wielokrotnie podkreśla, że kobiety są silne i mają odwagę walczyć o swoje, transformacja głównej bohaterki jest zjawiskowa i zdecydowanie daje do myślenia. W dość drastyczny sposób zostało ukazane, jak destrukcyjnie na ludzką psychikę wpływa ograniczenie wolności. Nerwica i depresja to najmniejszy problem, w takiej sytuacji traci się chęć życia, co może prowadzić do nasilonych działań autodestrukcyjnych. Vox jest książką mądrą, intrygującą i na swój sposób stymulującą, obok takich lektur trudno przejść obojętnie. Christina Dalcher nakreśliła ostre ramy, tworząc swój wyimaginowany świat, w którym rządzą pozbawieni skrupułów mężczyźni. Wątki stricte społeczno-obyczajowe zostały zestawione z elementami mrocznego thrillera, który potrafi skutecznie podnieść ciśnienie krwi. Akcji towarzyszy charakterystyczne napięcie, które na całe szczęście zostało optymalnie stopniowane, żeby zapewnić czytelnikowi komfort w trakcie lektury. Nie jesteśmy zasypywani kolejnymi informacjami, mamy czas na oswojenie się z zaserwowanymi faktami, możemy również sobie przemyśleć to i owo na spokojnie. Vox stanowi idealny przykład antyutopii i zdecydowanie może przypaść do gustu fanom tego konkretnego motywu literackiego, a sama Christina Dalcher wielokrotnie przypomina o kontrolującej formie władzy i sankcjach, jakie może nałożyć wielki brat na wykolejone jednostki. Mnie ten scenariusz przekonał, a dodatkowo spodobała mi się ta dusząca, niejednoznaczna atmosfera, przywodząca na myśl thriller klasy A.
Vox może budzić kontrowersje, ale tego typu pozycję zachęcają do publicznej debaty dotyczącej praw kobiet. Książka z jednej strony przeraża, a z drugiej otwiera oczy na problem dyskryminacji i przemocy psychicznej. Główna bohaterka swoim przykładem chce wesprzeć wszystkie kobiety, którym został odebrany głos. Pozycja należy do tych mrocznych, mądrych i na swój sposób genialnych. Polecam!
Za egzemplarz książki dziękuję księgarni Selkar.pl
Vox i inne bestsellery znajdziesz w księgarni selkar.pl