
Z twórczością Anny Kańtoch do tej pory nie miałam styczności. Miałam okazję zapoznać się z kilkoma bardzo pochlebnymi recenzjami najnowszych propozycji autorki. W fantastyce nie gustuje i od dawna podkreślam mój ambiwalentny (z kilkoma wyjątkami oczywiście) stosunek do tego gatunku, może dlatego z tą konkretną pisarką nie było mi po drodze. Tym większe było moje zdziwienie gdy w dorobku literackim Anny Kańtoch natrafiłam na krótki kryminał, którego zarys fabuły mnie zaintrygował na tyle, że postanowiłam od razu z Nipełnią się zapoznać. Książka jest pozycją na swój sposób innowacyjną i w pewnym sensie wyjątkową, a poza tym została nominowana do Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego (nie wiem do końca dlaczego, bo od powieści kryminalnej do fantastyki daleka droga).
„Przeszłość leżała pogrzebana głęboko pod nowymi komórkami wątroby i serca, opleciona siecią mięśni, zarosła mięsem, tak jak porzucony w lesie wrak zarasta zielenią, aż wreszcie niczym już nie różni od okolicznych pagórków. (…)”
W trakcie lektury czekało na mnie sporo nowości. Co może wydać się dość niewiarygodne ze względu na ilość pochłanianych przeze mnie co roku książek- pierwszy raz miałam okazję czytać powieść szkatułkową. Z początkiem lektury czytelnik teleportuje się do małego, białego domku na krańcu zabitej dechami wioseczki. Obserwujemy scenę rodem z filmu grozy, zastanawiając się, co jest prawdą, a co fikcją literacką. Na miejsce zbrodni została wezwana lokalna policja. Funkcjonariusze w upiornym domku odnajdują zwłoki młodej kobiety, obok zamordowanej czuwa jej brat bliźniak. Nietrudno jest się domyślić, kto w oczach policji zostanie uznany na potencjalnego mordercę, przywdziewając szaty podejrzanego numer jeden. Wszystko wskazuje na to, że całe zajście mało wspólnego ma z samobójstwem, a osoba, która zbrodni dokonała nie wiele wie na temat upozorowania miejsca na własną modłę. Pytanie czy całe to zdarzenie będzie mieć kluczową rolę dla całej opowieści.
Przedstawiona historia do prostych zdecydowanie nie należy, a Anna Kańtoch z premedytacją gra na uczuciach niczego nieświadomych czytelników. Fabuła przesiąknięta jest aurą niedopowiedzeń, a w połączeniu z mrocznymi sekretami z przeszłości kolejne fakty mrożą krew w żyłach doprowadzając czytelnika do palpitacji serca. Bardzo niepokojący okazał się wątek Słoneczka będącego odrzuconą (a może odrzuconym) przez wszystkich hermafrodytą. Dziecko od najmłodszych lat mieszka w obskurnej piwnicy w obawie przed oceną środowiska, a jego matka usilnie zmusza go do dokonania wyboru własnej płci. Tutaj powinna włączyć się czerwona lampka, bo poza wątkiem kryminalnym autorka porusza istotną społecznie tematykę związaną z akceptacją odmienności. Fabuła z pewnością byłaby idealną bazą do scenariusza dla filmu grozy klasy A, autorka zadbała o realizm i odpowiednie tło dla swojej historii. Można co najwyżej domyślać się co będzie dalej, ale uwierzcie mi- Anna Kańtoch wielokrotnie bardzo pozytywnie Was zaskoczy. Samodzielnie musiałam ocenić i osadzić kolejne postacie na tle całej historii, z pozoru przypadkowych bohaterów łączy pewne zdarzenie.
„Żeby być szczęśliwym, trzeba najpierw wyciąć z siebie wszystko to, co przeszkadza – dlatego widziani w bramach ludzie szli do szczęścia, zostawiając za sobą krwawe ślady.(…)”
Poza elementami z dreszczykiem na pierwszy plan wysuwa się temat akceptacji osób o odmiennej płci. Tutaj wkradł się wątek tożsamości seksualnej i sztuki dokonywania trudnych wyborów w oparciu o zbyt małą ilość danych. Wspomniane elementy zostały zobrazowane w subtelny sposób, z taktem, widać, że autorka nie chciała negatywnie nastrajać odbiorcy. Wiele kwestii, w tym skrajnie negatywna postawa matki Słoneczka, może zbulwersować co wrażliwych czytelników. Przeszłość przeplatana jest z przyszłością i teraźniejszością, nie mamy pewności, które wydarzenia są prawdziwe, a które stanowią ekspresję mrocznych wyobrażeń autorki. Na każdym kroku napotykamy na kolejne interesujące zagadki, których rozwiązaniem powinnyśmy od razu się zająć, nie marnując czasu na głupoty. Wszechobecna niejednoznaczność bezapelacyjnie przyciąga uwagę, a aura niedopowiedzeń stosownie podkręca poziom napięcia.Emocje wibrują w powietrzu wprowadzając czytelnika w stosowny nastrój. Spodobało mi się szczególnie tło akcji, w tym najbardziej wspomniany mały, mroczny, biały domeczek od którego wszystko się zaczęło i na którym się skończy. Kolejne, coraz to ciekawsze pomysły autorki bardzo przypadły mi do gustu, doceniłam wszystkie osobliwe urozmaicenia.
Fabuła była złożona, ale nie przesycona, taki poziom skomplikowania w przypadku tej historii sprawdził się świetnie. Należy docenić nieprzeciętny talent literacki autorki, wielu innych pisarzy niejednokrotnie mogłoby się pogubić w przedstawieniu tak rozbudowanego scenariusza. Spodobało mi się niekonwencjonalne połączenie mroku dla kontrastu z lekkością przekazu, bo tak faktycznie ta historia płynie, dynamicznie rozgrywając się na naszych oczach. Psychologia postaci w przypadku tej konkretnej książki okazała się arcydziełem, nic dodać, nic ująć- wyszło idealnie! Wiele elementów nie zostało zobrazowanych wprost, więc czytelnik musi nieźle główkować, żeby poprawnie zinterpretować skomplikowane metafory. Pomysły Anny Kańtoch docenia się wraz z rozwojem fabuły, a apetyt na literackie smaczki wzrasta w miarę czytania. Niepełnia jest wprost idealną pozycją dla wymagającego czytelnika, złaknionego intelektualnej stymulacji i odpowiedniej dawki mocnych wrażeń w połączeniu z intrygującą kryminalną rozgrywką. Niebezpośredni przekaz w tym przypadku sprawdził mnie idealnie. Mi osobiście najwięcej trudności sprawiło mi śledzenie historii Słoneczka, głównie ze względu na duży ładunek emocjonalny i kontrowersyjność przekazu.
„Wezbrała w nim fala obezwładniającej miłości, która przepłynęła, pozostawiając po sobie osad gorzkiego smutku. (…)”
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, najlepsze w tej książce jest to, że możemy bez obawy samodzielnie interpretować wykreowaną przez autorkę rzeczywistość. Poszczególne opowiadania bardzo zgrabnie układają się w jedną całość, tworząc pełen obraz fabuły. W przypadku Niepełnii na pierwszy plan wysuwa się nieszablonowość, która dodatkowo potwierdza niekwestionowany talent literacki Anny Kańtoch. Mnie ta historia przekonała i z przyjemnością zapoznam się z kolejnymi książkami autorki. Polecam!