
Instynkt łowcy to czwarta część bestsellerowego cyklu z Ryder’em Creed’em w roli głównej. Pozycja ta stanowi całkiem zgrabne i nieźle przemyślane połączenie z serią o agentce Maggie O’Dell. Do Ryder’a Creed’a jeszcze się nie przekonałam (i obstawiam, że nie ja jedyna), swoimi dotychczasowymi kreacjami bohater nie podbił mojego czytelniczego serca. Za to wszystkie książki z agentką specjalną Maggie O’Dell biorę w ciemno od lat. Nie dziwię się, że Alex Kava postanowiła w końcu połączyć przyjemne z pożytecznym wciągając swoich bohaterów we wspólne śledztwo. Taki posunięcie, jak podejrzewam, dodatkowo miało przełożyć się na sukces finansowy książki.Nie jestem zwolenniczką łączenia serii, szczególnie tych ulubionych. Preferuje konkretne ramy dla konkretnych postaci i co najwyżej mogę przełknąć wspólne epizody. Instynktu łowcy byłam ciekawa właśnie ze względu na to ryzykowne rozwiązanie, w cichości serca kibicując mojej ulubionej autorce. Najnowsze, prowadzone wspólnie z Maggie, śledztwo w sprawie handlu żywym towarem jest jednocześnie najważniejszym w całej karierze Creed’a. Ta sprawa może przynieść rozwiązanie jego osobistych rozterek związanych z zaginięciem młodszej siostry- Brodie.
Na przestrzeni ostatnich kilku lat Alex Kava porzuciła makabryczne sceny tak dobrze znane czytelnikom z jej pierwszych książek, na rzecz lżejszych, bardziej sensacyjnych klimatów. Zamiast hektolitrów krwi zmieszanych z odorem rozkładu mamy do czynienia z niecodzienną zagadką. Cała seria z Ryderem Creed’em jest dużo lżejsza i łatwiejsza do przełknięcia dla wrażliwszych czytelników. W Instynkcie zła , podobnie, jak i w kilku ostatnich książkach poświęconych Maggie, sporo miejsca poświęcone zostało psychologii postaci. Autorka, nie bez przyczyny, wyjaśnia uwarunkowania zachowań. Czytelnik nie dość, że ma zrozumieć ciąg myślowy konkretnego bohatera, to jeszcze ma okazje lepiej wczuć się w konkretną sytuacje. Niby to cykl o Ryderze Creedzie, ale dla mnie numerem jeden była mimo wszystko O’Dell. Na plus tego tomu przemawia fakt, że wreszcie znalazł się czas i miejsce na rozwikłanie najważniejszej dla głównego bohatera zagadki. Nie jest to może najlepsze, czy nawet najporządniejsze śledztwo w karierze O’Dell, w tej części bardziej od prowadzonych policyjnych czynności liczy się przyjemny sensacyjny klimat. Największym plusem i minusem tej części jak i poprzednich tomów jest ta bijąca w oczy lekkość. Nie wiem, jak wy ale ja wolę mroczne klimaty i aurę niejednoznaczności, tak dobrze znane mi z poprzednich książek autorki, anieżeli momentami nieco mdławy sensacyjny miszmasz.
W tym tomie zabrakło mi również najważniejszego- postaci seryjnego mordercy. Zresztą trudno mi było wyobrazić sobie udział Maggie bez prawdziwego, takiego rasowego, psychopaty, którego show ożywiłby nieco drętwą fabułę. O’Dell jest profilerką policyjną, a tej części nie za wiele miała do roboty, nie licząc jednego pseudo-popaprańca. Książka jako całość jest wciągającym czytadłem, ale na tym etapie dla mnie to zdecydowanie za mało. Autorka próbowała zatrzeć złe wrażenie, związane z nie do końca przemyślanym śledztwem, wprowadzając wątki miłosne. Takie rozwiązania mnie nie przekonały, a wręcz odstraszyły! Gdybym chciała czytać o miłości, to zakupiłabym romans, dla czytelnika w thrillerze najważniejszy jest ten charakterystyczny dreszczyk emocji.
Jako całość książka obroniła się i sądzę, że wielu z Was będzie miało ochotę się z nią zapoznać. Konstrukcja tego tomu nieco odbiega od poprzednich części, jest spokojniej i grzeczniej. Rozwiązanie zagadki z przeszłości Creed’a w zamyśle miało być niejednoznaczne, a okazało się dość przewidywalne, żeby nie napisać trywialne. Instynkt zła może i nie jest najlepszą kontynuacją serii, ale ja ten pomysł kupuję. Dość niespodziewanie książka umiliła mi jesienny wieczór, podczas którego mogłam zapoznać się z dalszymi losami moich ulubionych bohaterów. Wolę Alex Kavę w innej odsłonie, ale z chęcią przeczytam kolejne tomy serii.