Alek Rogoziński, książę komedii kryminalnej, już na dobre zadomowił się na polskiej scenie literackiej. Dwie dobrze przyjęte serie zapewniły mu popularność i rzesze wiernych fanów. W swojej pisarskiej karierze Rogoziński nie spoczął na laurach i nadal tworzy ociekające czarnym humorem, niepowtarzalne kryminały. Tym razem autor na tapetę wziął teściowe, obiekt licznych, równie ironicznych, jak i zabawnych dowcipów. Czy tym razem opłacało się odejść od utartego schematu?
Dwa żywioły, ogień i woda, wyzwolona feministka i ortodoksyjna dewotka, skrajnie różne charaktery, które nie powinny przebywać ze sobą w jednym pomieszczeniu. Kazimiera nie wyobraża sobie dnia bez radia Święta Jadwiga, klnąc na lewactwo, tęczowych i wszechobecne wpływy masonerii. Dla kontrastu Maja jest świadomą siebie kobietą, walczącą o prawa kobiet i mniejszości seksualnych, żyjąca na kocią łapę w szczęśliwym związku, mającą w nosie utarte konwenanse. Syn jednej i córka drugiej są małżeństwem, przez co obie panie mają sposobność do wspólnych wizyt. Obie szczerze się nie znoszą i unikają ze sobą kontaktu, jak tylko mogą. Sprawy komplikują się w momencie oskarżenia Janusza o popełnienie brutalnego morderstwa. Panie jednoczą siły, aby rozwiązać kryminalną zagadkę, a tym samym uniewinnić mężczyznę ze stawianych mu zarzutów. Wiążąc kolejne fakty w spójną całość, rezolutne teściowe odkrywają, że niedawna tragedia może być powiązana z pewnym drogocennym skarbem…
Głównym atutem książki są wspominane teściowe, które nadały książce odpowiedni, przerażająco ironiczny charakter. Rogoziński bazuje na utartych w społeczeństwie stereotypach, nieco je przerabiając i przejaskrawiając. Lubię oprawę w postaci wyrafinowanego czarnego humoru, dlatego klimat książki bardzo mi odpowiadał. Zmieniła się jednak dynamika i o ile we wcześniejszych propozycjach autora wszystko idzie, jak po maśle, tutaj akcja toczy się nieśpiesznie, co może nie odpowiadać każdemu odbiorcy. W kreacji bohaterów dominuje wyrazistość i bezkompromisowość, w psychologicznej charakterystyce Rogoziński świadomie zastosował przerysowania, żeby osiągnąć zamierzony efekt. Jest zabawnie, tego nie da się zaprzeczyć, ale miałam do czynienia z trochę innym humorem, niż ten, do którego autor mnie przyzwyczaił. W zasadzie trudno rozszyfrować, o co w całej tej historii chodzi, pogmatwanie miesza się z poplątaniem, ale jest to na swój sposób urocze. Panie, które grają pierwsze skrzypce w rozwiązywaniu kryminalnej intrygi, dalekie są od klasycznej wizji książkowych detektywów.
Kolejne próby prowadzenia śledztwa stają się nieco kuriozalne, ponieważ kobiety za sprawą swoich wybuchowych charakterów dodają do historii chaosu. Rogoziński nieźle sobie wykalkulował proporcje humoru i skrajnej powagi, co przełożyło się na intrygującą wizję z serią mocnych akcentów. Teściowe muszą zniknąć ma charakter rozrywkowy i taką funkcję spełnia idealnie, ten scenariusz należy traktować z przymrożeniem oka, niebezpiecznie jest brać wszystko na poważnie. Największym mankamentem książki jest fakt, że zdarzają się nieprzemyślane, takie dość drętwe momenty, jakby autor sam nie wiedział, co chce czytelnikowi przekazać. Na całe szczęście takich przestojów nie było wiele i ostatecznie nie zaburzyły całościowej wizji. Zestawienie dwóch dynamicznych osobowości, znajdujących się na przeciwległych biegunach charakterologicznych, okazało się niezłym rozwiązaniem, które dodało książce niepowtarzalnego charakteru. Zakończenie może nie było równie wybuchowe, jak poprzedzające je wydarzenia, ale nieźle podsumowało całość.
Komedia kryminalna z definicji ma bawić, zapewniając tym samym czytelnikom odpowiedni poziom rozrywki, a najnowsza propozycja Alka Rogozińskiego w pełni spełnia ten parametr. Poza wysublimowanym czarnym humorem otrzymałam całą paletę wyrazistych osobowości, które dodały zaserwowanej historii niepowtarzalnego charakteru. Książka z pewnością zadowoli fanów twórczości Alka Rogozińskiego. Polecam!