W thrillerze nastąpił istny babyboom, coraz więcej książek traktuje o matkach, zarówno obecnych, jak i przyszłych, surogatkach, no i oczywiście o dzieciach. Do wspomnianej tematyki podchodzę dość sceptycznie, w pewnym momencie powtarzalne motywy dla mnie stały się dla wręcz nudne. Idealna matka to pozycja, która chodziła za mną od dłuższego czasu, miała niezłe oceny i intrygującą formę. Czy lektura ostatecznie sprostała moim wymaganiom?
Każda przyszła mama ma mnóstwo obaw związanych ze swoim stanem, boi się zmian, jakie niebawem mają mieć miejsce w jej życiu. W trakcie ciąży warto przygotować się na to, co będzie potem i poszukać wsparcia. Winnie również szukała bratnich dusz, które miały stanowić dla niej formę oparcia w tym trudnym dla niej okresie, dlatego zalogowała się na internetowym forum Majowych Mam. Anonimowe użytkowniczki, skrywające swoją tożsamość za pomocą tajemniczych nicków, systematycznie wymieniały się swoimi doświadczeniami związanymi z przebiegiem ciąży. W pewnym momencie dziewczyny zaczęły odczuwać silną potrzebę spotkania się na żywo, a pragnienie szybko przerodziło się w czyny. Systematyczne wypady do parku pozwalają oswoić się z nową sytuacją i niejako ujarzmić demony lęku. Winnie sceptycznie podchodzi do kolejnych pomysłów grupy, nie bez powodu stoi na uboczu, nie ma ochoty na zwierzenia i ploteczki. Dziewczyny zamierzają nieco rozerwać młodą mamę i organizują wypad do nocnego klubu. Noc szaleństw szybko przeradza się w senny koszmar, gdy okazuje się, że Midas został porwany…
Porwanie dziecka jest jedną z najgorszych tragedii, jaka może spotkać świeżo upieczoną mamę. Schemat nie odbiega od tych znanych, jest śledztwo, jest zbiorowa histeria, no i oczywiście kolejne krępujące fakty wychodzą na światło dzienne. Nic nie podsyca uwagi bardziej niż niewygodne, bardzo intymne sekrety. Wśród bohaterek mamy cały przekrój społeczny, charakterologiczny zresztą też- samotną matkę, tatę praktycznie samotnie zajmującego się dzieckiem, parę w trudnej sytuacji finansowej i ambitnych freelancerów, dla których dziecko stanowi sporą przeszkodę w dalszej karierze. Nie jest zaskakujące, że Aimee Molloy bazuje na plotkach, insynuacjach i schemacie wzajemnych oskarżeń, taka kombinacja z definicji powinna dobrze się sprzedawać. Poznajemy relacje różnych osób, jedne bardziej, inne mniej intrygujące, czasami między sobą sprzeczne i na swój sposób kontrowersyjne. Nie poczułam z tą historią tej charakterystycznej chemii, scenariusz był monotonny i przez długi czas mnie nużył, co zaważyło na ostatecznej ocenie książki. Faza stagnacji trwała, jak dla mnie, nazbyt długo, co w tego typu pozycjach jest wręcz niedopuszczalne. Kolejne pojawiające się postacie nie wyróżniały się niczym szczególnym, co również mnie lekko zafrapowało, były mi przez to obojętne, żadnej z nich nie polubiłam.
Coś zaczęło się dziać w drugiej połowie, ale w tym samym momencie pojawiły się niepotrzebne przerysowania i zgrzyty fabularne, co skutecznie odstraszało mnie od dalszej lektury. Liczyłam na więcej emocji i szybsze tempo, elementy nieodłączne w tego typu propozycjach, czego nie otrzymałam. Wiele momentów było nadmiernie przegadanych, a szereg wydarzeń zbyt szczegółowo opisanych, co jest niejako gatunkową zbrodnią. Wspomniana drobiazgowość w pewnym momencie wprowadziła do fabuły niepotrzebny chaos, gdy wiele niepotrzebnych wizji zaczęło się na siebie nakładać. Pogubiłam się trochę i kompletnie nie mogłam zrozumieć drastycznej wizji autorki, która systematycznie zaliczała kolejne wpadki. Napięcia było jak na lekarstwo, ogólna atmosfera również pozostawiała wiele do życzenia, było po prostu drętwo. Nadal miałam napięcie na rehabilitacje i jakąś formę przyspieszenia, niestety nie doczekałam się. Większość bohaterek to typowe histeryczki, takie najgorszego sortu, wysoce reaktywne i wybitnie irytujące. Ciekawość wzbudziła we mnie Winnie, ona była inna, inteligentna i zrównoważona, przez co swoją osobą balansowała charakterystykę postaci. Liczyłam na mocny finał, otrzymałam odgrzewanego kotleta, a takie powielanie schematu bywa przerażające. Na koniec musiałam niestety otrzeć łzy rozczarowania, dla fana gatunku jest to propozycja wysoce niesatysfakcjonująca.
Idealną matkę cechuje ciekawa forma przekazu i mizerne wykonanie, przez co traci na wartości. Na tle gatunku książka wypada blado, brak jej charakterystycznych dla thrillera psychologicznego elementów, można pomarzyć o jakiejkolwiek formie napięcia. Aimee Molloy popełniła wiele niewybaczalnych błędów, skutecznie utrudniających mi lekturę. Mam nadzieję, że to jednorazowe potknięcie i kolejne książki autorki będą reprezentować wyższy poziom.