Jakiś czas temu na blogu Emila natrafiłam na recenzje książki o bardzo sugestywnym tytule. Lekarz, w potocznym mniemaniu pacjentów, ma za zadanie zrobić wszystko, żeby uśmierzyć ból i przywrócić komfort życia. Będzie bolało, bo o tej książce mowa, traktuje o medycynie przez pryzmat całego spectrum doświadczeń autora, skrzętnie opisanych w postaci obszernego dziennika. Warto zaznaczyć na wstępie, że Adam Kay decydując się na napisanie swojego książki nie miał tak naprawdę nic już do stracenia. Po latach bezsensownych batalii o życie i zdrowie swoich pacjentek postanowił raz na zawsze porzucić praktykę lekarską, co miało służyć odbudowie nadszarpniętego zdrowia zarówno psychicznego, jak i fizycznego. Tytułowe Będzie bolało tyczy się właśnie przemęczonego , sfrustrowanego, źle opłacanego lekarza, który bezskutecznie walczy o poszanowanie swoich praw do godnego traktowania przez pracodawców.
Medycyna, to dziedzina nauki, która od zawsze mnie fascynowała. Sama lekarzem zostać nigdy nie zamierzałam, nie mam główny do specjalistycznych medycznych terminów i zawsze przerażał mnie ogrom wiedzy, jaki studenci medycyny muszą przyswoić. Dokonując wyboru studiów wybrała gałąź pokrewną, jaką okazała się być psychologia, dokładnie neuropsychologia, która nie od dziś jest źródłem mojej naukowej fascynacji. Dwa lata temu przeszukując swoje książkowe zbiory natrafiłam na relacje brytyjskiej dziennikarki Imogen Edwards-Jones, która miała obnażać całą prawdę o tamtejszej służbie zdrowia. Szpital Babylon mimo lekkiej i bardzo przyjemnej w odbiorze konsystencji nie do końca mnie przekonał i według mnie pozostał w sferze fikcji literackiej z lekką domieszką faktu.
W tym miejscu nie bez powodu powołam się na mój ulubiony cytat z książki Doktorzy autorstwa Ericha Segala „Panowie, zakonotujcie to sobie dobrze w pamięci – istnieją tysiące chorób na tym świecie, jednakże medycyna potrafi empirycznie wyleczyć tylko dwadzieścia sześć z nich. Reszta… jest czystą zgadywanką. (…)” . Zanim zmieszamy kolejnego lekarza z błotem warto zreflektować się nad tym jaka odpowiedzialność ciąży na Bogu ducha winnych medykach. A tej ostatniej, jak się okazuję jest całkiem sporo.
Adam Key do swojej debiutanckiej książce kupił mnie, jako czytelnika praktycznie (co nie ukrywam baardzo rzadko się zdarza. Autor postawił na szczery, momentami zakrawający na szaleństwo przekaz, czym mnie mile zaskoczył. Kay skupił się na poważnych problemach, ale opisał je w lekki i przyjemy sposób bez zbędnej martyrologii sfrustrowanego lekarza. Czytelnik od razu rzucony jest na głęboką wodę i ma za zadanie po kolei zapoznać się z kolejnymi stadiami nieco pogmatwanej kariery lekarskiej (która przypomina drogę prze mękę). Przeciętny zjadacz chleba może poczuć się jak w jakimś wyimaginowanym matrixie, którym rządzą bezduszni, oderwani od rzeczywistości politycy i odrealnieni dyrektorzy szpitalów. Mimo, że akcja książki rozgrywa się w Wielkiej Brytanii, to śmiało może mieć przełożenie na polskie realia medyczne, bo w pełni odzwierciedla większość problemów z jakimi zmaga się Polska służba zdrowia.
Ewidentnym plusem książki jest fakt, że została napisana w postaci dziennika dokumentującego kolejne dni pracy doktora Kay’ począwszy od pracy na izbie przyjęć poprzez rezydenturę na oddziale ginekologicznym. Powiedzenie umiesz liczyć, licz na siebie świetnie sprawdza się w przypadku młodego, niedoświadczonego lekarza. Bo suma summarum lekarza stażystę wszyscy mają w dupie (w tym miejsu pragnę szczerze przeprosić wszystkich czytelników mojego bloga zbulwersowanych moim nieco wulgarnym słownictwem). Ta relacja w pełni mnie przekonała i mimo początkowych zastrzeżeń, że to jakieś chore sience-fiction uwierzyłam, że zdarzenia przedstawione w książce mogły miejsce na prawdę.
Adam Kay ma niekwestionowany talent do snucia humorystycznych anegdotek, często nawet w najbardziej drastycznych sytuacjach. Do tego lekarz poza poczuciem humoru cechuje się ogromną empatią względem swoich pacjentek (chociaż często kosztuje go to wiele nerwów i wyrzeczeń). Autor dba o czytelnika serwując mu informacje w sposób wyważony, ale wielokrotnie nie omieszkał przedstawić nam kilku dość absurdalnych sytuacji, które zapewniły książce odpowiedni koloryt. Muszę jednak z pełną świadomością swoich słów stwierdzić, że większość przedstawionych wydarzeń zostało przekazanych z należytą dla wykonywanej profesji powagą. Końcówka książki dosłownie zmroziła mi krew w żyłach i i doprowadziła do niekontrolowanego ataku płaczu niekontrolowanego płaczu. W szpitalu nie zawsze jest tak kolorowo, jak mogłoby się nam wydawać na pierwszy rzut oka. Często jeden skrajnie przemęczony lekarz musi zajmować się kilkoma przypadkami naraz. Adam Kay do perfekcji opanował sztukę translokacji zajmując się na raz kilkoma przypadkami wymagającymi natychmiastowej interwencji.
Relacja Aama Kay’a obnaża również całą prawdę o życiu osobistym lekarzy. A raczej jego braku, bo nieszczęsny medyk większość swojego żywota spędza w szpitalu, gdzie roi się od nagłych sytuacji wymagających interwencji. Lekarz wielokrotnie musi pozostawać po godzinach pracy w szpitalu, co nieuchronnie obija się, ja jego relacjach intymnych ( ludziom z zewnątrz trudno jest uwierzyć liczne z pozoru wyssane z palca wymówki). Liczne wyrzeczenia, i życie pod ciągłą presją ma jednak swoje plusy. Przemęczony lekarz budząc się po ciężkim dyżurze mają ogromną ma ogromną satysfakcje, że jego działania nie poszły na marne i mógł przyczynić się do uratowania ludzkiego życia.
Książka jest lekka, ale skłania do licznych refleksji nad funkcjonowaniem publicznej służby zdrowia. Czasem, gdy lekarz był dl nas niemiły i nie traktuje nas tak, jak na to zasłużyliśmy zamiast unosić się honorem pomyślmy, że przecież każdy z nas ma prawo do gorszego dnia (szczególnie w trakcie całodobowego dyżuru). Autor systematycznie wyjaśnia zastosowane w książce skomplikowane medyczne terminy w postaci słowniczka, jaki znajduje się na kończy każdego rozdziału. Adam Kay powinien dostać medal za empatię i zrozumienie, jaką okazał swoim pacjentom.
Będzie bolało wypada genialnie na tle innych tego typu tytułów.Rzetelna, nieugrzeczniona relacja pozbawiona grama niepotrzebnego lukru. Takie książki warto czytać, ba- do takich książek warto wracać. Żywię cichą nadzieję, że autor napiszę coś jeszcze. Bezapelacyjnie polecam!