
Po obłędnej Rywalce nie mogłam się doczekać kolejnej propozycji autorstwa Sandie Jones. Swoim debiutem Brytyjka ustawiła wysoko poprzeczkę, więc sięgając po Jej pierwszy błąd, liczyłam na coś co najmniej porównywalnego. Po lekturze wrażeń mam sporo, niestety tym razem nie wszystkie pozytywne.
Po tragicznej śmierci Tom’a Alice długo nie mogła się otrząsnąć. Po dotkliwym w skutkach załamaniu nerwowym, szczęście na nowo się do niej uśmiechnęło. Wraz z poznaniem Nathana odzyskała wiarę w ludzi i to, że w życiu może ją jeszcze spotkać coś dobrego. W szkole córki poznaje Beth, przypadkowe spotkanie przeradza się w prawdziwą przyjaźń na dobre i na złe. Komuś jednak bardzo zależy, aby jak najmocniej zaszkodzić Alice…
Książkę dobrze się czytało, to fakt. Sandie Jones świetnie radzi sobie z tworzeniem tego charakterystycznego dla thrillerów napięcia, którego tutaj również nie zabrakło. Poznajemy Alice, gdy bohaterka jest u szczytu formy- zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Jej życie jest idealne, co jak łatwo można się domyślić, nie wszystkim jest na rękę. Kobieta początkowo nie dostrzega subtelnych symptomów nadchodzącego zła, jest ufna i do bólu naiwna. Tacy bohaterowie zazwyczaj przyprawiają mnie o ból głowy i tak właśnie było w tym przypadku, bo nie ma nic gorszego, niż przysłowiowa blondynka w rasowym thrillerze. O ile ten tytuł można w ogóle zaliczyć do tej kategorii…
Akcja rozgrywa się powoli, co w przypadku tej pozycji można poczytać za wadę. Przez większą część książki totalnie nie wiedziałam, o co autorce chodzi, nie dostrzegłam żadnych istotnych punktów zapalnych. Pojawiło się kilka kuszących przynęt fabularnych, które ku mojej rozpaczy nie zostały właściwie rozwinięte. Niby dzieje się sporo, ale tak naprawdę są to rzeczy nieistotne. Książka podzielona jest na dwie kluczowe części- jedna poświęcona jest Alice, druga jej przyjaciółce Beth. Taki układ ma sens, gdyby zadbać o odpowiednią oprawę, której tutaj zabrakło. Poznajemy historię dwóch kobiet, które na różny sposób zostały doświadczone przez życie. Co ciekawe panie bardzo wiele łączy i posiadają bliźniacze osobowości, co może nieco drażnić. Nie liczcie na fajerwerki, bo się ich nie doczekacie, ten niecodzienny spokój w fabule mnie osobiście przerażał.
Doceniam pomysł, bo miał ogromny potencjał twórczy, tę historię można było poprowadzić na wiele różnych sposobów, żeby nadać jej właściwy koloryt. Tam, gdzie pojawiają się emocje, jest również to charakterystyczne napięcie, w przypadku tego scenariusza dominowały szczególnie zawiść i zazdrość z domieszką kilku innych uczuć. Coś mi się wydaje, że Sandie Jones trochę żerowała na pierwotnych ludzkich instynktach i nie wyszło to za dobrze, chciała nieco podkoloryzować fabułę, a ostatecznie przekoloryzowała. Postacie okazały się mdłe i bez polotu, co wysoce mnie zasmuciło. Widmo transformacji wspaniałego Tom’a nieco ratowało zaproponowaną wizję, niestety na krótko. Trudno było mi się odnaleźć w tej historii, głównie ze względu na chaos i brak konsekwencji w przedstawianiu wydarzeń. Na mocne momenty musiałam długo czekać, ale moja cierpliwość została odpowiednio wynagrodzona- finał był obłędny!
Liczyłam na obłędny scenariusz, a otrzymałam namiastkę poprawnego thrillera psychologicznego. Nie wiem, co stało się z Sandie Jones, której debiutancką książkę pokochałam praktycznie od pierwszej strony. Ocena jest negatywna ze względu na namnożenie zasadniczych mankamentów, mam tylko nadzieję, że to była jednorazowa wpadka. Liczę, że w swojej kolejnej propozycji Sandie Jones się zrehabilituje.