
Kolejny raz Kerstin Gier oczarowała mnie równie obłędnym, jak elektryzującym finalnym tomem fenomenalnej Trylogii Snów. Fantastykę w takim wydaniu pokochałam i mogłabym czytać non stop. Poza świetnie wykreowanym alternatywnym światem marzeń sennych, otrzymałam również mnóstwo wysublimowanego czarnego humoru, a ulubieni bohaterowie już na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Poprzednie części były genialne, ostatnia okazała się jeszcze lepsza…
„Niektórzy ludzie uświadamiają sobie, czego chcą, dopiero wtedy, kiedy już nie mogą tego mieć. (…)”
Po koszmarze zgotowanym przez żądną krwi Anabel, przyszedł czas na krótką chwilę oddechu. W życiu Liv miłość kwitnie, a wszystko to za sprawą Henry’ego, tudzież chłopaka idealnego. Spokój nie będzie trwać wiecznie, bo kto jak kto, ale Arthur od dawna opracowuje plan zemsty absolutnej. Jasper powrócił z wygnania (czyżby miał osłodzić smutne życie Persefony :P?), więc paczka przyjaciół nareszcie jest w komplecie. Matka Liv wraz z Ernestem planują ślub, (niestety) Bochra w tej kwestia ma również sporo do powiedzenia. Ktoś na siłę postanawia zaburzyć harmonię świata marzeń sennych i przejąć kontrolę nad bezbronnymi śniącymi. Czy paczce przyjaciół uda się znaleźć winowajcę tego całego zamieszania?
„Miłość nie jest tym, co człowiek spodziewa się otrzymać, lecz tym, co jest gotów dać. (…)”
Tym razem miałam okazję od kuchni poznać świat snów (w końcu przyszedł stosowny moment na wyjaśnienia :)), tak więc ostatni tom idealnie spełnia funkcję informacyjną. Rzeczy mgliste i nieoczywiste w końcu stały się klarowne, ale tego charakterystycznego stymulującego, podszytego dreszczykiem nastroju również nie zabrakło. Secrecy z premedytacją sieje zamęt, a komuś bardzo zależy na jak najszybszym ujawnieniu jej tożsamości. Początkowo tempo było nieco słabsze- taka cisza przed burzą. Po leniwym wstępie przyszedł czas na emocje w ekstremalnym wydaniu, co mnie osobiście bardzo ucieszyło. Cichaczem zostali wprowadzeni kolejni bohaterowie, a ich rola w finalne Trylogii Snów okazała się niebagatelna.
„W pojedynkę jesteśmy słowami, razem tworzymy wiersz. (…)
Kolejne kroki w fabule zostały skrzętnie zaplanowane, w tej części nie ma miejsca na przypadki. Poza elementami dotyczącymi świata snów Kerstin Gier zahaczyła o tematy społeczne. Autorce zdecydowanie nie są obojętne problemy z jakimi muszą na co dzień zmagać się nastolatkowie (przemoc, szykany, hejt, internetowe trolle w połączeniu z ekstremalnymi szykanami). Trzecia część na przemian bawi, uczy i rozczula, a humor w takim (nieco czarnym i sarkastycznym) wydaniu uwielbiam. Były mroczniejsze (mrożące krew w żyłach…) momenty, po których następowały zabawne historie, a to wszystko żeby zachować odpowiedni balans w fabule.
„Nie ma problemów są tylko wyzwania. (…)”
Bohaterowie powoli (ale za to systematycznie) przechodzą transformacje, która ciekawi i intryguje na przemian. Śledząc niektóre zachowania Liv dosłownie opadła mi szczęka z wrażenia, ta dziewczyna zdecydowanie ma baaaaardzo rozbudowaną wyobraźnię. Rozwój intelektualny Mii bardzo przyjemnie mnie zaskoczył i przeszedł moje najśmielsze oczekiwania- zdecydowanie polubiłam tę małą, nieco rozczulającą, a do tego jakże rezolutną panią detektyw.
Jedno jest pewne tej serii nie da się nie pokochać. Finał Trylogii snów, niczym przysłowiowa wisienka na torcie, sprosta oczekiwaniom nawet najbardziej wymagających odbiorców. Polecam szczególnie czytelnikom żądnym wysublimowanej rozrywki połączonej z intelektualnym wyzwaniem. Dla tej serii nie ma żadnych ograniczeń wiekowych :).
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.