
Swoje pięć minut mieli już lekarze i przedstawiciele medycyny ratunkowej, teraz czas oddać głos pielęgniarkom. W tym roku ukazały się trzy różne propozycje wydawnicze ukazujące realia wspomnianej grupy zawodowej, a tak się składa, że ze wszystkimi miałam możliwość się zapoznać. Pierwsza, a do tego w mojej ocenie najrzetelniejsza, jest relacja brytyjskiej pielęgniarki- Christie Watson. Pielęgniarki to wykonują bardzo ważny zawód, to one najwięcej czasu spędzają z pacjentami, troszcząc się o ich zdrowie i życie. Nie wiem dlaczego konkretnie ta profesja medyczna jest nadal na swój sposób marginalizowana przez rząd, lekarzy, a co najbardziej kuriozalne- przez samych pacjentów.
„Pielęgniarka musi sobie wypracować odporność na smutek, ale pielęgnowanie dzieci wymaga też wygłupów. Wylądowania w wannie pełnej zupy. Rozbawienia pacjenta. Pielęgniarstwo to świadomość, że gdy na zdjęciu mózgu dziecka widnieje wielka biała chmura, matka musi się uchwycić czegoś ważnego. (…)”
Christie Watson postanowiła podzielić się z czytelnikami historią swojej kariery zawodowej. Będąc nastolatką w jej głowie panowała nieprzyjemna pustka, nie wiedziała za bardzo co z sobą robić i co jest jej życiowym powołaniem. Dość spontanicznie postawiła na zawód pielęgniarki, przechodząc przez kolejne szczeble edukacji, które umożliwiłyby jej wykonywanie tego konkretnego zawodu. Brytyjka dzieli się swoimi wspomnieniami, nie szczędząc czytelnikowi stosownego komentarza. W tej książce nie natraficie na sztywny bełkot profesjonalistki, a dostaniecie do bólu szczerą relację z życia prawdziwej pielęgniarki, która ma ogromny dystans do siebie, a do tego całkiem niezłe poczucie humoru. Christie Watson nie tylko komentuje kolejne działania swojej grupy zawodowej, pochyla się również nad ogromną rolą i nastawieniem pacjenta w całym procesie leczenia. Odbiorcy usług pielęgniarskich też muszą być świadomi, że ich zdrowie i życie zależy również od nich samych. Autorka jest osobą empatyczną, na pierwszym miejscu zawsze stawia troskę o pacjenta, potrafi być również bardzo wyrozumiała, próbując wczuć się w często dość popapraną sytuacje chorych. Ona jest aniołem, który niespodziewanie zstąpił na ziemię, żeby zarażać ludzi życzliwością.
„Pielęgniarki bez wątpienia posługują się językiem serca. Widzą, że pacjentom jest rozpaczliwie ciężko na sercu i w ten sposób ich opisują. Wiele pielęgniarek wie, o czym mówię. A najlepsze pielęgniarki myślą sercem, a nie tylko głową. (…)”
Pierwszy wniosek- pielęgniarka, niczym wytrawy psycholog, potrafi odczytywać stany emocjonalne pacjentów. Nie skupia się tylko na kwestiach somatycznych, bo wie, jak istotna jest troska zarówno o sferę ludzkiej psychiki. Drugi wniosek- brytyjskie pielęgniarki wcale nie mają lepiej, one również są niedoceniane finansowo i wiecznie przepracowane. A mogłoby się wydawać, że na Wyspach Brytyjskich jest dużo lepiej, płaca jest lepsza, komfort pracy również, a tu taki szok! Książka ma charakter autobiograficzny, więc w takcie lektury czytelnik natrafi na bardzo osobiste zapiski. Takie relacje, jak ta dają nadzieję, a do tego przywracają wiarę w prawdziwe dobro i bezinteresowność. Pielęgniarka przez lata pracy została uwrażliwiona na ból i inne formy ludzkiego cierpienia, którym aktywnie stara się przeciwdziałać w trakcie wykonywania obowiązków służbowych. Pacjenci boją się o własne zdrowie i życie, często są zdezorientowani, a ich zachowaniem kieruje lęk. Pielęgniarka potrafi wczuć się w ich stan i na swój sposób mentalnie wesprzeć, co zdecydowanie sprawia, że proces leczenia jest bardziej dynamiczny. Christie Watson jest tolerancyjna, nikogo nie ocenia i nie potępia, ponieważ zdaje sobie sprawę, że w trakcie swojej kariery pielęgniarskiej sama wielokrotnie popełniała błędy. Momentami miałam wrażenie, że dosłownie zaraża dobrem i życiowym optymizmem. Autorka wskazuje na kilka zasadniczych kwestii o których powinno się głośno mówić. Po pierwsze pacjenci umniejszają rolę pielęgniarek, a w skrajnych przypadkach dehumanizują je, lub też sprowadzają do pełnienia funkcji służących. Zawód pielęgniarek powinien mieć porównywalny prestiż do profesji lekarza, a mimo to nadal nie cieszy się dobrą renomą.
„Cierpienie, a nawet doznawanie bólu, można złagodzić życzliwością. (…)”
Christie Watson takiego stanu rzeczy upatruje w ludzkiej mentalności i głęboko zakorzenionych społecznych uprzedzeniach. Społeczeństwo ma wypaczony obraz wspomnianej grupy zawodowej, co niestety jest dość bolesne w skutkach. W tej książce nie natraficie na smutną diagnozę brytyjskiej służby zdrowia, a pozycja ta ma momentami charakter przewodnika, jakie zmiany należałoby wprowadzić, żeby w końcu pielęgniarkom było lepiej. Christie dziali się swoimi, najbardziej osobistymi przemyśleniami, bo wie, że takie działania mogą pomóc- zarówno jej, jak i innym przedstawicielkom jej profesji. W tej książce nie ma sytuacji zero- jedynkowych, bo poruszane problemy są skomplikowane i trudno je poddać jednoznacznej ocenie. Poznajemy ścieżkę kariery pielęgniarki, okupionej potem, łzami i zrujnowanym życiem osobistym. Wspomniana relacja mnie osobiście nie zszokowała, ale jej charakter mnie zaintrygował. Christie Watson do omawianych problemów podeszła w sposób wieloaspektowy i tak jakby z nieco innej perspektywy, poszukując najbardziej optymalnych rozwiązań, a nie najprostszych ścieżek wiodących do wyznaczonego celu.
„Zawód pielęgniarki wymaga elastyczności i umiejętności przystosowania się do nowych warunków oraz przekierowania energii tam, gdzie potrzebują jej w danej chwili pacjenci i współpracownicy, nawet jeśli to terra incognita. (…)”
Relacja jest do bólu szczera, przez co w pewien sposób wiarygodna, ja to kupuję, bo dla mnie takie stanowisko wydało się jakieś takie ludzkie i prawdziwe, bez zbędnego mydlenia oczu i niepotrzebnego koloryzowania. Kilkukrotnie pojawiły się elementy dramatyczne, ale one miały uzmysłowić czytelnikowi powagę sytuacji. Dobry humor zaserwowany na przegryzkę po serii dość ciężkich tematów, głównie dzięki niemu łatwiej mi było oswoić się z przedstawianymi historiami. Christie Watson swoją historię snuje lekko, tak jakby od niechcenia, co potęguje przyjemność płynącą z lektury. Pielęgniarki będą stanowić cenne źródło wiedzy, dla osób zainteresowanych realiami pracy tej konkretnej grupy zawodowej. Autorka podkreśla, że jej grupy zawodowej nie ogarnęła jeszcze smutna znieczulica, co daje szanse na dobre zmiany. Z książki dowiadujemy się również w jakim stopniu pielęgniarki są obciążone psychicznie, w związku z wykonywanymi obowiązkami. Christie jest odważna i na swój sposób zdeterminowana, przez co trudno ją złamać. Autorka wie, jak w trudnych chwilach znaleźć siłę i stara się tej sztuki nauczyć innych. Poza tym z książki bije wewnętrzny spokój pielęgniarki oraz takie dziwne ciepło. Zamiast dzielić włos na czworo skraca dystans i edukuje, co zasługuje za uznanie.
Czytając Pielęgniarki można się co najwyżej zastanawiać na ile wiarygodna jest relacja autorki. Przedstawiono profesję od kuchni, ale jakby na to nie patrzeć w bardzo pozytywnym świetle. Żywię nadzieję, że przedstawiony model nie odbiega za nadto od stanu faktycznego. Książka może stanowić drogowskaz dla osób, które zastanawiają się nad podjęciem studiów pielęgniarskich, może co poniektórym pomoże dokonać wyboru ścieżki zawodowej. Mam nadzieję, że czytelnikom otworzy oczy na realia tej ważnej z punktu widzenia medycyny profesji. Powinniśmy doceniać i szanować pielęgniarki, bo one na to zasługują, jak nikt inny. Polecam!
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy